Wróciłam do watahy, bez zbędnego rozgłosu. Słyszałam jak Kondrakar mówił coś o Vernie, ale nie przysłuchiwałam się zbytnio, bardziej interesujące było dla mnie wydarzenie ze smokami, jedna ze smoczyc powietrza bardzo mnie zainteresowała, a ja ją również. Patrzyła się na mnie przenikliwymi oczami, a ja byłam znieruchomiała i przyczajona, jakby miała za chwilę zaatakować, jednak jej ślepia nie wydawały się na mnie wrogo łypać, raczej wyrażały zainteresowanie i zaintrygowanie, niż chęć mordu, ale ze smokami nigdy nic nie wiadomo.
Widziałam jak Verna rozmawia z Alfą Mroku- Naili na temat pozostawienia tutaj smoków, ale chyba (jak dla mnie) było od początku wiadomo, że zamieszkają, także na naszych terenach.
- Chodź do Naili mam do niej sprawę - Verna wyrwała mnie z zamyślenia, nawet nie zauważyłam, kiedy podeszła.
- Dobrze. - Odpowiedziałam, zaciekawiona, dlaczego siostra chciała od razu polecieć na tereny Watahy Mroku.
Po rozłożeniu skrzydeł wzbiłyśmy się w powietrze i poleciałyśmy na tereny Mroku, a następnie do ich jaskini. Ja wleciałam spokojnie, ale Verna wparowała bez ceregieli, no cóż: zwykle to ja byłam tą niegrzeczną, więc chyba musiała być wkurzona i co dziwne: nie przeze mnie, chociaż nie wątpię, że i tak czeka mnie poważna rozmowa za opuszczanie terenu watahy bez ani jednego słowa itd.
Zauważyłam, jak Verna obrzuciła wszystkich lodowatym spojrzeniem i miałam wrażenie, że temperatura w jaskini spadła o kilka stopni.
Zamieniłam się w człowieka i spokojnie czekałam na dalszy ciąg wydarzeń.
Verna podeszła do Alfy i spytała:
- Co za plotki krążą w twojej watasze o mnie? - W jej głosie była niemała nutka złości.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz