Nie no ....bardzo fainie. Verna znów mną pomiata i myśli że ja to nie wiadomo co. To ja pierwsza dowiedziałam się o smokach a raczej Donatello który z dziesięć minut temu wrócił czerwony do watahy. Gdy wróciłam od Verny mój stan był dziwny. Czułam że w środku się palę...ona chyba znowu ze mną zaczyna. A ja tego nie chcę. Pogodziłyśmy się, jest moją przyjaciółką nie wiem jak ona mnie ocenia. Ale czuje że ma mnie głęboko gdzieś. Złapałam się łapą za serce. Nie wiem dlaczego. Po prostu byłam smutna że znów to się dzieje. Nagle usłyszałam trzepot skrzydeł. A potem tylko głos Verny. Musiała przylecieć teraz? Nie wiedząc o co może jej chodzić odwróciłam się ze smutnym wyrazem pyska.
- Co za plotki krążą w twojej watasze o mnie?
Spytała się Verna, w jej głosie wyczułam złość. No tak, w tej chwili pomyślałam:,,Wielkie, dzięki Clank!". On się tak z niej naśmiewał.....to plotki.
-Verna, odejdź.
Powiedziałam łagodnie, nie chciałam wzburzać jej złości.
-Nie!
Warknęła podchodząc do mnie.
Mieliśmy właśnie iść do Akine ze smokami i Donetellem. Musimy też odebrać dwa smoki nocy do nas. A tu Verna i jej wielkie fochy na mnie. Tak bardzo nie chciałam by Clankowi się dostało. Nie chciałam wygadać.
-Nie teraz, Verna nie teraz.
Kuliłam ogon a serce mi zadrżało. Bardzo ją lubię a ona znów zaczyna. Nie wiedziałam że może być taka. No i dlatego tak okazywałam strach. Niby strach, by odeszła. I by nie osądzała nas o te brednie. Naprawdę miałam dosyć to co zaszło między mną i nią ...myślałam że już taka nie będzie. Że zostaniemy choć dobrymi znajomymi a tu klops! Ona musi zawsze psuć moje życie jak może! Jak może!
-Słuchaj Verna....
Zaczęłam podchodząc do niej z powagą na twarzy.
-Miałam cię za przyjaciółkę...naprawdę...doceniam Cię i doceniałam. I myślałam że już .....nie będziesz dla mnie i dla mojej watahy taka. Może się myliłam. Bo znów to robisz, myślisz że jestem na końcu łańcucha pokarmowego? Bo tak mnie traktujesz!
Podeszłam do niej zmierzając ją wzrokiem.
-Ale i tak muszę Cię przeprosić za zachowanie mojej watahy bo taka nie jestem. Dam im do zrozumienia że nie warto rozpowiadać tego.
Za uwarzyłam Clanka który patrzył w wejściu jaskini.
-Dostatnie się...im...znaczy mu...
Warknęłam patrząc na samca.
-Możesz już iść!?Hmm?
Wyszłam z jaskini patrząc na smoka. Chyba nie był na mnie wściekły....bo patrzył łagodnie. W tej samej chwili przyleciała jakaś smoczyca. Śliczna, potężna. Była wielkości smoka Verny, no może troszkę mniejsza. Podeszła do smoka i popatrzyła na niego z uśmiechem on też się uśmiechną, smoczyca poszła do pozostałych smoków . Chyba to przywódczyni smoków Nocy. Popatrzyłam się na Verne która jeszcze wraz z Nikitą nie wyszła z jaskini. Przewróciłam oczyma. Nie chcę znów się z nią kłócić bo zależy mi na jej przyjaźni. Nie potrafię...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz