Rankiem obudził mnie dziwny smoczy ryk. Wstałem jak oparzony budząc Aniel. Mieliśmy to sprawdzić, ale po śniadaniu. Myślałem, że to jakiś smok przelatuje, więc powiedziałem to Aniel:
- Jak myślisz? Może on tylko przelatywał?
- Nie sądzę.-Zaprzeczyła temu moja partnerka.
-Ehhh.
Uśmiechnąłem się.
-To śniadanko?
Liznąłem ją w policzek. Ona uśmiechnęła się i poszła razem ze mną. Kocham ją i mam ją przy sobie. Taki skarb, który nie będzie mi odebrany. Pobiegliśmy szybko na polowanie. Dałem Aniel wolną łapę co do tropienia.
-Dzik.
Powiedziała szybko. A ja poszedłem za nią krok w krok. Nagle nadepnąłem jej ogon.
-Ojć, przepraszam.
Posłałem jej uśmiech i liznąłem ogon. Było mi strasznie głupio z tego nadepnięcia. Moja wina, że patrzyłem w niebo szukając smoka? Em... no tak moja. Aniel zaprowadziła mnie do dorodnego dzika. Zrobiliśmy to razem. Ona skoczyła na jego ogromny pysk, a ja na zad. Moja kochana wgryzła się w tętnice dzika, a on po paru sekundach padł martwy.
-Zwinnie Ci to poszło. Niezła jesteś.
Puściłem jej oczko. Zaczęliśmy razem jeść dzika.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz