Idąc korytarzami pałacu podziwiałam piękne malowidła wilków. Wolas szedł przodem, czasami odwracał głowę i sprawdzał czy idę za nim. Zatrzymał się przed wielkimi złotymi drzwiami. Gdy doszłam do niego, strażnik uśmiechnął się i wpuścił mnie do środka. Weszłam tam i odwróciłam w jego stronę głową, a on zamkną wejście.
Zostałam sama.
Poczułam lekki niepokój, zaczęłam się rozglądam po pomieszczeniu. Na ścianach, były kolejne obrazy tylko że z historii wszystkich stad naszego świata. Na końcu sali stał tron, a na nim w podeszłym wieku dostojny biały wilk. Emanowała z niego radość, moc, wyższość i coś czego nie potrafiłam nazwać.
Wilk uśmiechnął się do mnie .
- Witaj moje dziecko, podejdź bliżej.
Powoli podeszłam do nieznajomego. Powinnam czuć lekki strach, ale tego właśnie nie było. Byłam...Hmm spokojna, i zrelaksowana.
- Verno, zanim będziesz zadawać pytania. To chce coś Ci powiedzieć. Mianowicie jestem Bogiem..
- Co?! Czyli jestem w niebie? -Przerwałam panu
- Tak jesteś w niebie, ale tymczasowo.
- Jak to tymczasowo?
- No właśnie chce Ci o tym powiedzieć.
Uśmiechną się..
- No więc tak. Jesteś wspaniałą i mądrą waderą, widać to po twoich oczach i dokonaniach w życiu. No, ale nie chce aby świat stracił taką wilczycę. Więc jak chcesz może powrócić do swojej krainy.
- Naprawdę?
Byłam strasznie zaskoczona.
- Tak, ale proszę abyś była naszą kapłanką na Ziemi. Będziesz miała ze mną kontakt tylko wtedy kiedy będziesz chciała. Jak będziesz miała kłopoty, albo chciała się poradzić to chętnie pomogę.
- Zgadzam się.
Bóg wstał z tronu i podszedł do mnie. Dotknął nosem mojego czoła. Mówiąc
- Do zobaczenia Verno.
I świat spowiło złoto.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz