-Mam pytanie... Czemu stanełaś po mojej stronie? -Zapytał Bejal. Myślałam że to jest oczywiste.
-Bejal. Przecież wiesz że ja Ciebie znam o wiele wiele dłużej niż Aniel. Ja tylko z nią wymieniłam z dwa zdania i na tym koniec. Ty i z Cassą pomogliście odnaleść się w tym wielkim świecie.
- Ahh.. Myślałem o czymś innym. Że powiesz coś innego.
-A co chciałeś usłyszeć?
-Nie ważne. -Odwrócił wzrok.
-No ale chociaż cieszysz się że dołączyłam do Ciebie?
-Verna! I Ty się jeszcze pytasz? Oczywiście tak. - W jego oczach tańczyły iskierki radości.
-Haha, powinnam się domyśleć - Zaczęłam się śmiać. Prawdę mówiąc brakowało mi z nim rozmów.
-Ej, patrz tam daleko są dwie wilczyce ze skrzydłami. I się zbliżają.
-Widzę widzę. Ciekawe co chcą.
Po kilku minutach podeszły do nas wadery.
-Witajcie, jesteś Alfą Watahy Lata? -Spojrzała na mnie.
-Tak jestem.
-Ja jestem Souvenir, a to moja koleżanka Perrie i chcemy dołączyć do waszej watahy.
Strasznie sie ucieszyłam, i z radością je przyjęłam.
- Dziękujemy- Powiedziały razem.
-verno, ja z Souvenir pójdziemy się jeszcze przyjść. I wrócimy do Was później.
-Dobrze, a wiecie gdzie teraz przebywamy?
-Tak wiemy.
-No to przylećcie tam. Uśmiechnęłam się.
-No to do zobaczenia.
-Do zobaczenia.
I wadery odleciały.
-Wow. -Powiedziałam sama do siebie.
-No Verna widzę że rozrasta się twoja Wataha.
-Tak, i się bardzo z tego cieszę.
-No dobrze my już wracajmy do naszych przyjaciół.
-Dobrze.
Zaczęliśmy wolno iść do naszych watah.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz