poniedziałek, 31 grudnia 2012

(Wataha Zimy) od Krossa

Dzisiaj postanowiłem zacząć się przygotowywać, nie chciałem aby nasza drużyna przegrała. Umówiłem się z Evanestencią na trening na lodowej górze, spotkaliśmy się o 6:00 rano nie byliśmy zmęczeni wręcz przeciwnie pragnęliśmy tego treningu. Zacząłem walkę rzucając się na Evanestencię i powalając ją na ziemię. Po chwili leżałem jakiś metr od niej, czułem ból w łapie, ale szybko wstałem ponieważ jak by to wyglądało. Na polu bitwy nie mogę sobie pozwolić na taki incydent. Skoczyłem w bok unikając ataku, użyłem wodnego pocisku które trafiły w tylną łapę Evanestenci.
-Ałaaa !
 Krzyknęła kiedy tylko wstała, była oburzona, tylko się uśmiechnąłem i skoczyłem na nią. Dopiero teraz zauważyłem zapał w jej oczach, nie chciała przegrać.Walczyliśmy coraz to bardziej zaciekle, ale nagle przyszła Aniel. Evanestencia przybiła mnie tylko mocniej do ziemi ,nie mogłem się ruszyć.
-Rrrrrr.
Warknąłem ostrzegawczo na swoją partnerkę i odepchnąłem ją na bok.
 -Widzę, że ćwiczycie.
W oczach Aniel było nie było widać nic po za tęsknotą i promyczkiem nadziei.
 -Tak, może się przyłączysz? Każdemu się to przyda.
 Aniel przez chwilę się zawahała, ale po kilku sekundach namysłu zgodziła się, ale poszła jeszcze po kogoś z watahy Mroku. Oni też muszą potrenować, musimy się jakoś zgrać aby nauczyć się współpracy zespołowej.

 Pół godziny później.

Aniel przybiegła z Naili ,Rosalie ,Saszą i Galaxy.
-Ja ,Evanestencia i Kross przeciwko wam.
-Z wielką chęcią.
 Naili po tych słowach od razu skoczyła na nas ze swoją grupą, zaczęliśmy walczyć. Zobaczyłem większość działań mocy iluzji, każdy sobie świetnie radził, ale najlepsza była Aniel no i Naili, miały talent i moce które przydawały się w walce.
 Po skończonym treningu poszliśmy wszyscy do swoich stad, odprowadziłem Evanestencię do jaskini.
-Chciałbym jeszcze pogadać z Aniel.
 -Dobrze, ale jak skończysz rozmowę to przyjdź do mnie.
Uśmiechnąłem się i pobiegłem do Aniel.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz