Po fortunnym polowaniu z Deepem, postanowiłam że musimy wyruszyć teraz w drogę. Nie możemy się ociągać. Poszłam sprawdzić co u Deepa, bo po polowaniu zemdlał. Weszłam do legowiska i zobaczyłam że wygląda jak nowy. Ucieszyłam się z tego.
-Deep, możesz lecieć?
-Tak mogę.
-No to choć.
Wyszłam z legowiska a on za mną.
-Kochani! Chodźcie już. Trzeba wyruszyć w drogę.
Rozłożyłam skrzydła i wzbiłam się w powietrze. Za mną inni.
-Verna wiesz wgl. gdzie jest Bejal?! -krzykneła Cassy
-Chyba wiem. Szybko chciałabym już być na miejscu. I przyspieszyłam lotu.
Po kilku godzinach latania wylądowaliśmy w lesie. Wszyscy byli zmęczeni. Postanowiłam że pójdę do Bejala o świcie. Wyczułam jego zapach więc wiedziałam że jest w pobliżu.
Nie mogłam spać w nocy, więc zostałam na warcie.
Jak słońce wschodziło, zaczełam budzić towarzyszy. Zaczeliśmy iść w stronę gorączych źródeł, tam dochodził zapach Bejala.
Wysunełam się nie znacznie naprzód. Ujrzałam piękną wilczycę ognia.
-Kim jesteście? - zapytała
-Jestem Verna alfa powietrza. Przyszłam odwiedzić Bejala. Gdzie mogę go spotkać?
- Jest w jaskini, chyba nie śpi. Ale bądźcie cicho aby nie obudzić reszty stada.
Przy tych słowach Bejal już stał koło nas. I patrzył na mnie. Wilczyca która zapewne nie chciała przeszkadzać odeszła.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz