Całą noc trzymałem wartę. Gdy tylko
słońce zaczęło się podnosić wstałem aby wszystkich obudzić. Po pobudce i
lekkim śniadaniu ruszyliśmy w dalszą drogę. Naglę drogę zagrodził nam
dorosły smok. Naili odważnie stanęła przed smokiem. Nie bałem się o nią
gdyż był to smok cienia które są raczej przyjazne.
-O co chodzi?!- spytała . -Szukamy domu.- powiedział smok . Tak zaczęła się rozmowa ze smokiem. Podobno smoki śmierci opanowały krainę smoków i wszystkie musiały się wynosić. -Znajdę dla was wszystkich dom. -powiedziała . Zaczęły się szepty. -Zamieszkacie w Dangerous Wolf jako nasi towarzysze i przyjaciele. Smok się zgodził po czym wzleciał w powietrze. -O..o co chodzi?! -spytała Naili . -Będzie dobrze, serio. Każdy z was będzie mieć swojego smoka zbudujemy im jaskinie. Nie widzicie tego, smok mówił o żywiołach. Słuchaliście?- powiedziała . -Są tam również w pewnym sensie nasze żywioły przecież Cień i Noc to żywioły mroku, prawda? -powiedziała . -Albo Ogień i Magma to przecież Ogień? -wyjaśniła . Smok poleciał powiedzieć reszcie smoków ,że znajdą schronienie w Dangerous Wolf. Teraz smoki idą za nami. maszerowaliśmy w okropnym skwarze wszyscy byli zmęczeni i wyczerpani. Spojrzałem na mapę. I wtedy zauważyłem coś dziwnego. Na mapie był pokazany punk w którym się znajdujemy. Było to dziwne. Nagle na mapie zauważyłem rzekę. Natychmiast ruszyłem w tamtą stronę. Woda w rzece była ciepła i tak czysta ,że było widać dno. -Dobra robimy postój. Ci co chcą mogą iść popływać.- powiedziałem . Wszyscy ruszyli do wody. Ja jednak siedziałem na brzegu i obserwowałem otoczenie. Nagle podeszła do mnie Naili. -Mins czemu nie idziesz z nami pływać. -Jest zbyt spokojnie. Wychowałem się na tych terenach i wiem ,że jest za spokojnie. -Proszę odpocznij trochę. Całą noc nie spałeś. -Nie dzięki. -No choć . Zaczęła mnie wciągać do wody. W końcu dałem się namówić i przyłączyłem się do nich. |
sobota, 27 lipca 2013
piątek, 26 lipca 2013
(Wataha Lata) od Deep'a
Obudziłem się. Leyla szybko podniosła głowę, patrząc na mnie przestraszona.
- L... Leyla, co ty robiłaś na moim brzuchu?- zapytałem zaspany.
- Słuchałam bicia twojego serca. To naprawdę relaksuje...
- Och... to słuchaj dalej, przepraszam nie chciałem cię przestraszyć.
- Ależ nie przestraszyłeś... to był tylko... taki odruch.- zawstydziła się, widać nie lubiła okazywać strachu.
- Skoro tak sądzisz to pewnie masz rację... nie chcę się kłócić.- powiedziałem i pocałowałem ją w policzek.
Była 5 rano, słońce zaczęło powoli wschodzić, a zwierzęta budziły się do życia.
- Leyla... Kocham cię - pocałowałem ją czule.
- Ja ciebie też - odpowiedziała zaróżowiona.
Zastanawiałem się o czym moglibyśmy porozmawiać, do głowy przyszedł mi taki jeden temat.
- Lubisz szczeniaki? - zapytałem. Leyla popatrzyła na mnie zaskoczona.
- Tak... Deep, ty chyba nie...
- Nie, nie - zaprzeczyłem. - Tak po prostu zapytałem - popatrzyłem w dół. - A ty?... - zapytałem skrępowany.
- Eee, może kiedyś - odpowiedziała i odwróciła wzrok. Wszyscy czuliśmy się niezręcznie.
- Wiesz co, nie było tematu.
- Tak, tak...
Leżeliśmy w ciszy. Rozmyślałem nad tą rozmową. Ja w roli ojca? Chyba bym się nie nadawał do tego... Z resztą Leyla widać też nie chce mieć dzieci...
- L... Leyla, co ty robiłaś na moim brzuchu?- zapytałem zaspany.
- Słuchałam bicia twojego serca. To naprawdę relaksuje...
- Och... to słuchaj dalej, przepraszam nie chciałem cię przestraszyć.
- Ależ nie przestraszyłeś... to był tylko... taki odruch.- zawstydziła się, widać nie lubiła okazywać strachu.
- Skoro tak sądzisz to pewnie masz rację... nie chcę się kłócić.- powiedziałem i pocałowałem ją w policzek.
Była 5 rano, słońce zaczęło powoli wschodzić, a zwierzęta budziły się do życia.
- Leyla... Kocham cię - pocałowałem ją czule.
- Ja ciebie też - odpowiedziała zaróżowiona.
Zastanawiałem się o czym moglibyśmy porozmawiać, do głowy przyszedł mi taki jeden temat.
- Lubisz szczeniaki? - zapytałem. Leyla popatrzyła na mnie zaskoczona.
- Tak... Deep, ty chyba nie...
- Nie, nie - zaprzeczyłem. - Tak po prostu zapytałem - popatrzyłem w dół. - A ty?... - zapytałem skrępowany.
- Eee, może kiedyś - odpowiedziała i odwróciła wzrok. Wszyscy czuliśmy się niezręcznie.
- Wiesz co, nie było tematu.
- Tak, tak...
Leżeliśmy w ciszy. Rozmyślałem nad tą rozmową. Ja w roli ojca? Chyba bym się nie nadawał do tego... Z resztą Leyla widać też nie chce mieć dzieci...
(Wataha Jesieni) Od Akine
Czułam się trochę nieswojo w towarzystwie tamtych wader, tak
jakoś zero przywitania, czy coś…. No i zastanawiało mnie to czemu jedna z nich
ciągle puszczała oczko. Czułam się dziwnie, jak bym była zła czy coś, to chyba
nazywa się zazdrość, ale o co?! Gdy Akira zmieniła się w człowieka zauważyłam
zainteresowanie wilka, od razu zauważyłam po jego oczach, że jemu się jej
wygląd podoba. Trochę byłam przez to naburmuszona, no ale tak jakoś wyszło.
-Co ty taka małomówna? I czemu się nie zmieniasz w siebie? –
Zapytał.
Spojrzałam na niego z wyrzutem i powiedziałam:
- Taki mam kaprys. – Skrzyżowałam dodatkowo ręce.
Odwrócił głowę w drugą stronę i zamilkł, a ja poczułam się
winna tej ciszy. Schyliłam smutno głowę, ale nie chciałam by to widział, wiec
szybko ją uniosłam i usiadłam prosto przed nim.
- Przepraszam. – Spojrzałam na niego smutno.
Basior spojrzał na mnie lekko zdziwiony i zmieszany. Miałam
ochotę się przytulić, więc to zrobiłam. Gdy go puściłam zauważyłam, że szuka w
myślach chyba dobrej gadki, by poprawić atmosferę. Zaśmiałam się.
- Co? – Zapytał wyrwany z transu.
- Analizujesz, które zdanie było by poprawne? – Opanowałam się
szybko.
- Może. – Odparł.
Zmieniłam się w wilka.
- Może chodźmy podpytać smoki o to co się stało? – Zmieniłam
temat.
- Nie sądzisz, że lepiej jak odpoczną? – Zapytał.
- Tak, ale muszę wiedzieć najpierw co się dzieje, bo może
będzie się tu zlatywać więcej smoków. – Wytłumaczyłam.
- Racja. – Powiedział i ruszyliśmy.
Parę metrów przed jaskinią moje łapy odmówiły posłuszeństwa.
Don zawrócił w moją stronę.
- Nadal się boisz? – Zapytał troskliwie.
- Można tak powiedzieć. – Mruknęłam.
Wiedziałam, że jak jestem blisko niego to boję się znacznie
mniej, ale sama to już co innego.
- Nie wiem co przeżyłaś, ale nie musisz się już bać. Mają
pokojowe zamiary, a poza tym jestem z tobą. – Wzdrygnęłam się.
- Wiem, wiem, ale to nie o to chodzi…. – Pomarkotniałam.
- A o co? – Zdziwił się.
Słowa cisnęły mi się na język, ale nie mogłam mu powiedzieć,
że nie boję się tylko gdy jestem super blisko niego, bo to można uznać, że się
zakochałam, czy nie wiadomo co….
- No, bo zachowujesz dużą odległość, a w tym czasie kiedy ty
byś do mnie dobiegł, to już bym została porwana, np.: przez innego smoka.–
Wymyśliłam coś na poczekaniu.
(Wataha Mroku) Od Naili
Rankiem wstaliśmy bardzo wcześniej. Gdy wszyscy wstali ruszyliśmy dalej. Było spokojnie za spokojnie dziwiło mnie to. Jestem ciekawa jak Donetello zajmuje się watahą i czy nic im nie jest. Słońce grzało, wpadłam na pomysł by zmienić się w ludzi i trzymać koszyczki w rękach.
-Może zmienimy się w ludzi?
Zaproponowałam, nikt nie odpowiedział tylko to wykonali. Mins i ja szliśmy w przodzie, za nami Amai i Clank a na samym końcu West z Silver Shadow'em. Nagle na naszej drodze staną smok cienia. Dorosły smok. Widziałam jak Amai chowa się za Clankiem. Nie powiem że się nie przestraszyłam. Wystąpiłam dzielnie i spytałam :
-O co chodzi?!
-Szukamy domu...
Od tego się zaczęło od rozmowy ze smokiem. Opowiedział że smoki śmierci wkroczyły na świat smoków. Musieli się wynosić i wszystkie smoki przylecą w poszukiwaniu domu. Pomyślałam trochę i spytałam jakie o smoki.
-Magmy, Ognia, Wody, Lodu, Powietrza, Słońca, Ziemi, Noc, Natury i Cienia.
Uśmiech zagościł na mojej twarzy. Wsiadłam na smoka i powiedziałam klepiąc go po pysku:
-Znajdę dla was wszystkich dom.
Członkowie wyprawy szeptali coś do siebie ze zdziwieniem na twarzach.
-Zamieszkacie w Dangerous Wolf jako nasi towarzysze i przyjaciele.
Smok się zgodził. Zsiadłam z niego a on poleciał powiedzieć o tym wszystkim smokom. Ucieszona podeszłam do moich przyjaciół.
-O..o co chodzi?!
Spytałam widząc ich miny. Niektóre przestraszone, zdziwione, wesołe i pełne złości. Uśmiechnęłam się cała czerwona.
-Będzie dobrze, serio. Każdy z was będzie mieć swojego smoka zbudujemy im jaskinie. Nie widzicie tego, smok mówił o żywiołach. Słuchaliście?
Wszyscy pokiwali głowami.
-Są tam również w pewnym sensie nasze żywioły przecież Cień i Noc to żywioły mroku, prawda?
Wszyscy popatrzyli na siebie przytakując.
-Albo Ogień i Magma to przecież Ogień?
Uśmiechnęłam się. Wszyscy się zgodzili i ju nikt nie miał pretensji. Ruszyliśmy dalej. A i jeszcze jedno smok cienia powiadomi wszystkich i pójdą z nami. Pewnie nam pomogą. A potem zaprowadzimy wszystkich do Dangerous Wolf gdzie będą szczęśliwi. Tylko boję się jak wszystkie alfy na to zareagują.
-Może zmienimy się w ludzi?
Zaproponowałam, nikt nie odpowiedział tylko to wykonali. Mins i ja szliśmy w przodzie, za nami Amai i Clank a na samym końcu West z Silver Shadow'em. Nagle na naszej drodze staną smok cienia. Dorosły smok. Widziałam jak Amai chowa się za Clankiem. Nie powiem że się nie przestraszyłam. Wystąpiłam dzielnie i spytałam :
-O co chodzi?!
-Szukamy domu...
Od tego się zaczęło od rozmowy ze smokiem. Opowiedział że smoki śmierci wkroczyły na świat smoków. Musieli się wynosić i wszystkie smoki przylecą w poszukiwaniu domu. Pomyślałam trochę i spytałam jakie o smoki.
-Magmy, Ognia, Wody, Lodu, Powietrza, Słońca, Ziemi, Noc, Natury i Cienia.
Uśmiech zagościł na mojej twarzy. Wsiadłam na smoka i powiedziałam klepiąc go po pysku:
-Znajdę dla was wszystkich dom.
Członkowie wyprawy szeptali coś do siebie ze zdziwieniem na twarzach.
-Zamieszkacie w Dangerous Wolf jako nasi towarzysze i przyjaciele.
Smok się zgodził. Zsiadłam z niego a on poleciał powiedzieć o tym wszystkim smokom. Ucieszona podeszłam do moich przyjaciół.
-O..o co chodzi?!
Spytałam widząc ich miny. Niektóre przestraszone, zdziwione, wesołe i pełne złości. Uśmiechnęłam się cała czerwona.
-Będzie dobrze, serio. Każdy z was będzie mieć swojego smoka zbudujemy im jaskinie. Nie widzicie tego, smok mówił o żywiołach. Słuchaliście?
Wszyscy pokiwali głowami.
-Są tam również w pewnym sensie nasze żywioły przecież Cień i Noc to żywioły mroku, prawda?
Wszyscy popatrzyli na siebie przytakując.
-Albo Ogień i Magma to przecież Ogień?
Uśmiechnęłam się. Wszyscy się zgodzili i ju nikt nie miał pretensji. Ruszyliśmy dalej. A i jeszcze jedno smok cienia powiadomi wszystkich i pójdą z nami. Pewnie nam pomogą. A potem zaprowadzimy wszystkich do Dangerous Wolf gdzie będą szczęśliwi. Tylko boję się jak wszystkie alfy na to zareagują.
(Wataha Mroku) Od Clanka
No to rozumiem. Przypomniały mi się słowa Minsa i szybko spytałem Amai :
-Chcesz z nami iść na wyprawę, ze mną? Ja też idę.
-Na jaką?
Spytała zdziwiona podchodząc do mnie blisko. Opowiedziałem jej wszystko co wiem. Na początku trochę się wahała ale gdy powiedziałem:
-Będziesz przy mnie i nic Ci się nie stanie. Obiecuje.
Od razu uśmiechnęła się do mnie mówiąc:
-Dobra.
-Idę powiedzieć Alfie!
Krzyknąłem wychodząc z jaskini jako postać człowiecza. Poinformowałem Naili i Minsa. Alfa ucieszyła się bardzo tylko czy się dogadają. Mins oznajmił że ruszamy. Naili poszła szukać Donatella ale znalazła tylko Galaxy ja poszedłem do Amai powiedzieć jej o tym . Samica przyjęła to łagodnie. Była zbiórka. Ruszyliśmy w drogę. No oczywiście Naili zebrała jedzenie, sporawo mięsa w koszyczkach, każdy wilk koszyczek trzymał w buzi. Ja i Amai też zmieniliśmy się w wilki. Biegliśmy przez cały czas. Słońce chyliło się zachodowi. Alfa ogłosiła że rozbijamy ,,obóz''. Czyli zostajemy tu. Amai wtuliła się we mnie i zasnęła. Ja chwilę jeszcze leżałem obok niej potem też znużył mnie sen. Wstaliśmy bardzo wcześniej.
-Amai wstawaj. Musimy ruszać.
Powiedziałem budząc ją. Samica po chwili wstała. Ruszyliśmy dalej w drogę. Było strasznie gorąco.
-Chcesz z nami iść na wyprawę, ze mną? Ja też idę.
-Na jaką?
Spytała zdziwiona podchodząc do mnie blisko. Opowiedziałem jej wszystko co wiem. Na początku trochę się wahała ale gdy powiedziałem:
-Będziesz przy mnie i nic Ci się nie stanie. Obiecuje.
Od razu uśmiechnęła się do mnie mówiąc:
-Dobra.
-Idę powiedzieć Alfie!
Krzyknąłem wychodząc z jaskini jako postać człowiecza. Poinformowałem Naili i Minsa. Alfa ucieszyła się bardzo tylko czy się dogadają. Mins oznajmił że ruszamy. Naili poszła szukać Donatella ale znalazła tylko Galaxy ja poszedłem do Amai powiedzieć jej o tym . Samica przyjęła to łagodnie. Była zbiórka. Ruszyliśmy w drogę. No oczywiście Naili zebrała jedzenie, sporawo mięsa w koszyczkach, każdy wilk koszyczek trzymał w buzi. Ja i Amai też zmieniliśmy się w wilki. Biegliśmy przez cały czas. Słońce chyliło się zachodowi. Alfa ogłosiła że rozbijamy ,,obóz''. Czyli zostajemy tu. Amai wtuliła się we mnie i zasnęła. Ja chwilę jeszcze leżałem obok niej potem też znużył mnie sen. Wstaliśmy bardzo wcześniej.
-Amai wstawaj. Musimy ruszać.
Powiedziałem budząc ją. Samica po chwili wstała. Ruszyliśmy dalej w drogę. Było strasznie gorąco.
(Wataha Mroku) Od Amai
Coś... ze mną nie tak. Zbytnio spodobały mi się króliczki, ale pozytywnie zauważyłam, że Clank zmienił się w człowieka.
- Białego Tomo, a Szarą Iyoo - posłałam do niego uśmiech, a po chwili podbiegłam do niego i rzuciłam się mu na szyję.
- Dziękuuuuję!
Musiałam korzystać z okazji, kiedy jest człowiekiem. W tej postaci przytulenie się do kogoś jest milsze, a mi łatwiej się poruszać. Dziwne. Powinnam bardziej lubić biegać na czterech, no, ale...
Uśmiechnęłam się do niego wesoło 'wisząc' mu na szyi.
(Wataha Mroku) Od Donatella
Postanowiliśmy zostawić ich w spokoju. Zorientowałem się że dziś Naili wyrusz na wyprawę. Powiedziałem o tym Akine.
-Może choć do Watahy Mroku. Są tam tylko Galaxy i Akira.
Samica kiwnęła głową. Poszliśmy w stronę mojej watahy. Po drodze chciałem jej powiedzieć coś o smokach:
-Nie bój się ich. Widzisz że szukają domu, mają dzieci. Nic ci nie zrobią, a jeżeli tak to cię ochronię.
Uśmiechnąłem się a dziewczyna poczerwieniała trochę. Podobało mi się to że mnie lubi. Weszliśmy na tereny mojej watahy.
-No jesteśmy, muszę poszukać Galaxy i Akiary.
-Tu jesteśmy.
Powiedziały samice stojąc za moimi plecami. Akine się zaśmiała a Galaxy widząc że ją przyprowadziłem puściła mi oczko. Poczerwieniałem trochę. Ale to był nie ważne, spoważniałem i spytałem się samic:
-Kiedy Naili wyruszyła?
-Dziś rano jak Cię nie było. Kazała Ci przekazać że wrócą za gdzieś tak tydzień lub mniej.
Uśmiechnęła się szyderczo Akiara. Nie wiem o co im chodziło. Zmieniłem się w wilka. Już za dużo łażę w postaci ludzkiej. Wolę być wilkiem. Sobą, jedyną osobą która była w wcieleniu człowieka to Akine. Popatrzyłem się na nią ze zdziwieniem, milczała jak grób. Opowiedziałem wilczycą mroku o smokach z tego co usłyszałem Galaxy też się na nich zna. Uśmiechnąłem się do niej, a Akine strojnęła focha. Nie ufam za bardzo Akiarze więc powiedziałem do Galaxy:
-Przejmij dowodzenie ja idę z Akine. Niedługo wrócę.
-Ale ja jestem Betą!!
Oburzyła się Akiara. Nie chciałem jej powiedzieć prosto w twarz że jej nie ufam. Zrobiłoby się jej przykro. Zraniłbym ją a ja taki nie jestem.
-Wiem, ale ty odpocznij.
Powiedziałem sarkastycznie.
-Albo upoluj coś dla nas.
Galaxy znów puściła mi oczko by dać znać że musi czymś ją zająć. Akiara zmieniła się w człowieka, nigdy jej w tej postaci nie widziałem. No i powiem że wygląda ładnie. Dziewczyna odeszła, Galaxy poszła patrolować teren. A ja z Akine zostałem sam, burknąłem do niej :
-Co ty taka małomówna? I czemu się nie zmieniasz w siebie?
Nie przeszkadzało mi to że jest dziewczyną, to tylko pytanie na które pewnie znajdzie odpowiedz.
-Może choć do Watahy Mroku. Są tam tylko Galaxy i Akira.
Samica kiwnęła głową. Poszliśmy w stronę mojej watahy. Po drodze chciałem jej powiedzieć coś o smokach:
-Nie bój się ich. Widzisz że szukają domu, mają dzieci. Nic ci nie zrobią, a jeżeli tak to cię ochronię.
Uśmiechnąłem się a dziewczyna poczerwieniała trochę. Podobało mi się to że mnie lubi. Weszliśmy na tereny mojej watahy.
-No jesteśmy, muszę poszukać Galaxy i Akiary.
-Tu jesteśmy.
Powiedziały samice stojąc za moimi plecami. Akine się zaśmiała a Galaxy widząc że ją przyprowadziłem puściła mi oczko. Poczerwieniałem trochę. Ale to był nie ważne, spoważniałem i spytałem się samic:
-Kiedy Naili wyruszyła?
-Dziś rano jak Cię nie było. Kazała Ci przekazać że wrócą za gdzieś tak tydzień lub mniej.
Uśmiechnęła się szyderczo Akiara. Nie wiem o co im chodziło. Zmieniłem się w wilka. Już za dużo łażę w postaci ludzkiej. Wolę być wilkiem. Sobą, jedyną osobą która była w wcieleniu człowieka to Akine. Popatrzyłem się na nią ze zdziwieniem, milczała jak grób. Opowiedziałem wilczycą mroku o smokach z tego co usłyszałem Galaxy też się na nich zna. Uśmiechnąłem się do niej, a Akine strojnęła focha. Nie ufam za bardzo Akiarze więc powiedziałem do Galaxy:
-Przejmij dowodzenie ja idę z Akine. Niedługo wrócę.
-Ale ja jestem Betą!!
Oburzyła się Akiara. Nie chciałem jej powiedzieć prosto w twarz że jej nie ufam. Zrobiłoby się jej przykro. Zraniłbym ją a ja taki nie jestem.
-Wiem, ale ty odpocznij.
Powiedziałem sarkastycznie.
-Albo upoluj coś dla nas.
Galaxy znów puściła mi oczko by dać znać że musi czymś ją zająć. Akiara zmieniła się w człowieka, nigdy jej w tej postaci nie widziałem. No i powiem że wygląda ładnie. Dziewczyna odeszła, Galaxy poszła patrolować teren. A ja z Akine zostałem sam, burknąłem do niej :
-Co ty taka małomówna? I czemu się nie zmieniasz w siebie?
Nie przeszkadzało mi to że jest dziewczyną, to tylko pytanie na które pewnie znajdzie odpowiedz.
(Wataha Mroku) Od Minsa
Obudziłem się wczesnym popołudniem. Gdy wszyscy uczestnicy wyprawy się
obudzili wyruszyliśmy po amulet. Gdy wyszliśmy z terenów naszej krainy
co chwilę zerkałem na mapę aby nie pobłądzić. Odczytywanie jej nie było
łatwe gdyż była zapisana w jakimś obcym mi języku. Gdy słońce zaczęło
zachodzić rozbiliśmy obóz. Wszyscy byli zmęczeni gdyż gdy tylko
opuściliśmy naszą dolinę cały czas biegliśmy. Zapadła noc. Wszyscy spali
a ja studiowałem mapę od ojca. Przez całą noc nic się nie działo.
Następnego ranka też było zbyt spokojnie. Zastanawiałem się czy spotkam
tego gryfa o którym mówił mi ojciec.
czwartek, 25 lipca 2013
(Wataha Jesieni) Od Akine
Jednym zdaniem cholernie bałam się smoków, w dzieciństwie
wiele ich napotkałam i wszystkie chciały mnie zabić albo uprowadzić. Wzruszyły mnie ich słowa, bo są prawdopodobnie
w niebezpieczeństwie, a do tego mają młode. Chciałam im pomóc, ale bałam się
nawet ruszyć…. Miałam wrażenie, że zaraz zacznę
mnie gonić.
- P- Pomóżmy im. – Byłam przerażona.
- Dobry pomysł, ale jak? – Spojrzał na mnie.
- M-Mam pomysł, ale… - Wzdrygnęłam się.
- Mów. – Przyglądał się smokom.
- Wyjdziemy prosto przed nich i powiemy, że chcemy im pomóc,
a nie skrzywdzić. – Powiedziałam stojąc jak słup soli.
- Nie bój się, jestem z tobą. – Spojrzał na mnie i
delikatnie złapał za rękę.
Pierwszy raz chyba to robi…. Ja zamiast jak normalna samica
postąpić to od razu się w niego wtuliłam, nie miałam zamiaru puszczać, bo tak
czułam się bezpieczniejsza, choć jego serce przyśpieszyło.
- O-Obiecaj, że mnie nie zostawisz. – Ścisnęłam jego tułów.
- Dobrze, ale się tak nie bój, bo mogą to źle odebrać. –
Powiedział łagodnie.
Rozluźniłam lekko uścisk i ruszyliśmy gdy tylko stanęli na
ziemi.
- Hej! – Krzyknął Donatello.
Smoki od razu źle zareagowały, ale takich ich nie znałam.
- Kim jesteś i czego chcesz? – Zagrzmiał, jednocześnie zasłaniając
samicę.
- Przypadkiem usłyszeliśmy kawałek waszej rozmowy i
zdecydowaliśmy się wam pomóc! – Mówił patrząc na olbrzyma.
- Kochanie, myślę, że im możemy zaufać. Spójrz na nią,
widać, że się nas boi. – Powiedziała szeptem, ale ja i tak usłyszałam.
Smok spojrzał na mnie , a ja tylko się wtuliłam ze strachem.
To było straszne, cały czas przed moimi oczami widziałam wiele potwornych
scenek związanych z tymi stworzeniami.
- Czemu się boisz? – Smoczyca zapytała starając się być
miła.
- Atakowaliście mnie jak byłam mała! – Krzyknęłam drżącym
głosem.
Chłopak spojrzał na mnie zdziwiony.
- Dobra miałaś rację. – Odezwał się smok.
Serce zabiło mi jak szalone, podeszli do nas bliżej.
- Spokojnie. – Szepnął Don.
Pokiwałam głową, ale nie mogłam stać spokojnie.
- Opowiemy wam co się stało, ale musimy się gdzieś ukryć. –
Powiedział smok.
- Moje tereny. – Spojrzałam na chłopaka.
- Racja, jesteś Alfą. – Uśmiechnął się, a ja poczułam, że
jestem bezpieczna.
- Zrobię wam jaskinię, a teraz idziemy. – Już miałam zamiar
się obracać, ale smok schylił łeb.
- Polecimy, to będzie szybciej. – Powiedział.
Nogi miałam jak z waty, do tego przeszły mnie ciarki.
Chłopak nagle wziął mnie na ręce i nawet na mnie nie spojrzał, tylko wpakował
się na grzbiet stworzenie i usiadł razem ze mną. Pomyślał o mnie i skrzyżował
nogi, no i na nich posadził, a ja myślałam, że zawału dostanę. Gdy wzlecieliśmy
schowałam twarz w jego bluzie, nawet nie mogłam patrzeć. Donatello pokierował
smoki i gdy tylko wylądowaliśmy to od razu bez ostrzeżenia wziął mnie znowu na
ręce, a gdy byliśmy już na ziemi odstawił, ale ja jak taki rzep nadal się go
trzymałam.
- Akine musisz teraz stworzyć im schronienie. – Powiedział.
Nagle uświadomiłam sobie, że będę musiała go puścić. Zamiast
go puścić, to tylko zacisnęłam mocniej pięści. Nagle kucnęliśmy.
- Uda Ci się jedną ręką? – Zapytał.
- N- Nie. – Zawstydziłam się.
Westchnął i złapał mnie za rękę, po czym przyłożył do ziemi,
to samo zrobił z drugą.
- Nadal się boisz? – Zapytał.
- Tak, ale nie tak jak bym musiała to sama robić. – Uśmiechnęłam
się i zaczęłam tworzyć jaskinię.
Wyszła piękna, bo ozdobiłam ją trawą koloru skóry smoków.
Don odłożył moje ręce na jego bluzę i wstaliśmy.
- Pobada wam się? – Zapytałam dumnie patrząc na jaskinię.
- Piękna. – Skomentowała samica.
(Wataha Mroku) Od Donatella
Mądre słowa. Ruszyliśmy gdzieś tam. Sam znów nie wiedziałem gdzie ona idzie. Od tak złapała mnie za rękę. Dobra, raz się żyje. Uśmiechnąłem się do Akine. Teraz mi się przypomniało.
-Akine? Ja chciałem cie przeprosić za tamto zajście z wodą. Pewnie nie było ci potem zbyt fainie?
Spytałem spuszczając głowę.
-No..nie..
Po drodze w górze widziałem smoka. Był piękny.
-Akine patrz.
Powiedziałem gdy przelatywał drugi raz.
-Smok.
Powiedziała pełna obaw. Smoki z natury są padlinożercami ale są płochliwe.
-Chciałbym na takim latać!
-Na bestii!
Oburzyła się Akine i puściła moją rękę.
-Przyznaj się też być chciała.
Puściłem jej oczko. I uśmiechnąłem się ,,słodko''. Znów przeleciał ten sam smok. Dałem pomysł by schować się w krzakach i spoglądać na niego. Chciałem jej powiedzieć coś o nim i samo wyszło:
-To samiec, smok nocy. Ma strasznie charakterystyczną budowę. Jest bardzo ładny, przyciąga samice. Jego charakterystyczna moc to blask księżyca i spadająca gwiazda.
Strasznie się rozgadałem i nie wiedziałem czy mówić coś dalej może jej się to nie podobało. Nagle na niebie zobaczyłem samice z tej samej rasy. Bardzo ładna. Nie widziałem jeszcze takiej. To dziwne ale usłyszałem:
-Nie mamy powrotu, nasz dom zniszczony. Zostańmy tutaj...gdzie dzieci?
Powiedział samiec smoka!! Myślałem że się przesłyszałem ale za chwilę usłyszałem samice:
-Wziął je Loid, z nim będą bezpieczne. Ciekawe czy smoki ognia już tutaj są.
Ja cie może będziemy mieć gości, smoki czy coś!
-Akine słyszałaś jak rozmawiają?
Samica stała jak słup i tylko pokiwała głową z wielkim zdziwieniem.
-Akine? Ja chciałem cie przeprosić za tamto zajście z wodą. Pewnie nie było ci potem zbyt fainie?
Spytałem spuszczając głowę.
-No..nie..
Po drodze w górze widziałem smoka. Był piękny.
-Akine patrz.
Powiedziałem gdy przelatywał drugi raz.
-Smok.
Powiedziała pełna obaw. Smoki z natury są padlinożercami ale są płochliwe.
-Chciałbym na takim latać!
-Na bestii!
Oburzyła się Akine i puściła moją rękę.
-Przyznaj się też być chciała.
Puściłem jej oczko. I uśmiechnąłem się ,,słodko''. Znów przeleciał ten sam smok. Dałem pomysł by schować się w krzakach i spoglądać na niego. Chciałem jej powiedzieć coś o nim i samo wyszło:
-To samiec, smok nocy. Ma strasznie charakterystyczną budowę. Jest bardzo ładny, przyciąga samice. Jego charakterystyczna moc to blask księżyca i spadająca gwiazda.
Strasznie się rozgadałem i nie wiedziałem czy mówić coś dalej może jej się to nie podobało. Nagle na niebie zobaczyłem samice z tej samej rasy. Bardzo ładna. Nie widziałem jeszcze takiej. To dziwne ale usłyszałem:
-Nie mamy powrotu, nasz dom zniszczony. Zostańmy tutaj...gdzie dzieci?
Powiedział samiec smoka!! Myślałem że się przesłyszałem ale za chwilę usłyszałem samice:
-Wziął je Loid, z nim będą bezpieczne. Ciekawe czy smoki ognia już tutaj są.
Ja cie może będziemy mieć gości, smoki czy coś!
-Akine słyszałaś jak rozmawiają?
Samica stała jak słup i tylko pokiwała głową z wielkim zdziwieniem.
wtorek, 23 lipca 2013
(Wataha Jesieni) Od Akine
Zamyślona stałam przez chwile, po czym się wkurzyłam i uznałam,
że skoro serce mi karze do niego iść to pójdę, bo kłótnia z nim mi nie wyjdzie.
Ruszyłam na tereny Watahy Mroku, no i tak po drodze przypomniałam sobie, że nie
wiem gdzie on może teraz być. Pogadałam z drzewami i dowiedziałam się, że jest
w jaskini, która nie wiem gdzie jest. Drzewa mi pomogły, no i znalazłam się pod
jego jaskinią. Pokręciłam trochę głową, bo byłam strasznie ciekawa tego
miejsca. Nagle usłyszałam czyjeś kroki, więc schowałam się na drzewie, ale w
wilczej postać, no i prawie zleciałam, bo nie miałam pojęcia jak usiąść.
Zmieniłam się w człowieka i usiadłam. Zobaczyłam Donatello, w tym momencie
gałąź pękła. Co ja taka ciężka jestem!? Wytworzyłam trochę mchu i spadłam na
rękę. Zabolał mnie nadgarstek…
- Nic Ci nie jest? – Basior szedł w moja stronę.
- Trochę ręka mnie boli. – Uśmiechnęłam się.
- Pokaż. – Usiadł obok mnie w ludzkiej postaci.
Podałam mu rękę, a on zaczął ją oglądać i ruszać, co było
bolesne. Puścił moją dłoń i pokręcił głową.
- Skręcony nadgarstek. – Powiedział.
- Dobrze, że nie złamanie. – Wytworzyłam korzenie na ręku,
które miały mi pomóc.
- Co ty tak w ogóle robiłaś na drzewie? – Zapytał nagle.
- Przyszła Cię odwiedzić, no i stojąc przed jaskinią
usłyszałam kroki, a że jestem z natury płochliwa to zwiałam na drzewo. –
Wytłumaczyłam.
- Czemu stałaś przed jaskinią? – Kontynuował pytania.
- Zastanawiałam się czy wejść, czy nie. – Skłamałam, bo tak
naprawdę to bałam się, że na kogoś wpadnę, czy coś w ten deseń.
- A musiałaś akurat na drzewo uciekać? – Zapytał.
- A gdzie? – Mruknęłam.
- Za drzewem, za jaskinią…. – Spojrzał na grube drzewa,
które z łatwością by mnie zakryły.
- Co się stało to się nie odstanie, a teraz chodźmy się
przejść. – Wstałam i podałam mu zdrową rękę.
poniedziałek, 22 lipca 2013
(Wataha Mroku) Od Clanka
Uśmiechnąłem się pod nosem. Amai zmieniła się w człowieka. Wyglądała...ładnie. Bardzo.
-Podobają się? Jak je nazwiesz?
Spytałem widząc że bardzo podobają jej się króliczki. Nie zwróciła uwagi na moje pytanie. Troszkę się zasmuciłem. Ale może była zbyt zajęta. Nie ważne. Zmieniłem się w człowieka nie lubiłem mojego wyglądu. Jak baba wyglądam. Muszę zrobić coś z włosami.
-Mówiłeś coś?
Spytała, trochę długo to do niej docierało. Ale takie są samice. Zafascynowane czymś nie potrafią słuchać.
-A...no...Pytałem czy ci się podobają i czy dasz im imiona?
-A tak tak....
Odpowiedziała dziwnie. Odwróciłem się czekając aż fascynacja kobiety minie i zajmie się mną i pytaniami. W duszy szczerze było mi wesoło. Bo jej szczęście jest moim szczęściem.
-Podobają się? Jak je nazwiesz?
Spytałem widząc że bardzo podobają jej się króliczki. Nie zwróciła uwagi na moje pytanie. Troszkę się zasmuciłem. Ale może była zbyt zajęta. Nie ważne. Zmieniłem się w człowieka nie lubiłem mojego wyglądu. Jak baba wyglądam. Muszę zrobić coś z włosami.
-Mówiłeś coś?
Spytała, trochę długo to do niej docierało. Ale takie są samice. Zafascynowane czymś nie potrafią słuchać.
-A...no...Pytałem czy ci się podobają i czy dasz im imiona?
-A tak tak....
Odpowiedziała dziwnie. Odwróciłem się czekając aż fascynacja kobiety minie i zajmie się mną i pytaniami. W duszy szczerze było mi wesoło. Bo jej szczęście jest moim szczęściem.
(Wataha Mroku) Od Amai
Wataha Mroku? Ach, prawda, mówił, że mogę dołączyć. Ciekawe, czy w ogóle będę mogła? Chciałam spytać się o to co się działo wczoraj, ale nie zdążyłam, bo już mi odpowiedział. I zrobił się czerwony. Uroocze! Szeroko się uśmiechnęłam. Jednak, kiedy zmienił się w człowieka i poszedł, zamurowało mnie. Nie wiedziałam co robić, więc siedziałam w bezruchu i patrzyłam na wyjście z jaskini. - Hm... - mruknęłam. Cicho tutaj bez niego. Zanudzę się. Nie mam za dużej cierpliwości... Przyjdź! Jak na zawołanie Clank wszedł do środka. Szkoda, że w wilczej postaci. I postawił obok mnie coś na typ woreczka. Przyjrzałam się temu i... zobaczyłam króliki. Przez chwilę wystraszyłam się, że nie żyją, ale po chwili się poruszyły. - Yeey!!! - krzyknęłam. Były nawet bardziej urocze niż poprzednie i tych nie musiałam jeść. Szybko zmieniłam się w człowieka i z zafascynowaniem i ogromnym uśmiechem zaczęłam je głaskać. - Ooo! Kocham je! Dzięki Clank! - zaśmiałam się radośnie do samca. W postaci dziewczyny wyglądałam trochę dziwnie. Chodzi mi o moje włosy. nietypowo, ale uroczo ścięte i czarne oczy. |
|
(Wataha Mroku) Od Donatella
Obudziłem się wraz z południem. Długo spałem nie wiem dlaczego. Podoba mi się że niedługo to ja będę kierować stadem. Jestem zastępcą Naili i ciąży na mnie odpowiedzialność. Jestem z tego dumny. I cieszę się że jestem do czegoś przydatny.Z myśli wyrwała mnie Naili:
-Doni...
Powiedziała ....ah nie ważne. Lubiłem jej głos ale muszę o niej zapomnieć.
-Tak?
-Dziękuje że zgodziłeś się zaopiekować watahą.
Pomyślałem troszkę i powiedziałem:
-Jestem Betą, to mój obowiązek. Powinienem pomagać alfie.
Powiedziałem swym inteligentnym głosem.
-Aha.
Zarumieniła się Naili. Ja zaczynałem z nią rozmowę a tu do jaskini wparował ehh Mins.
-Naili...co tu robisz?
Spytał dziwnie się na mnie patrząc. Dym leciał z jego uszu...
-Ja gadałam z Donem.
Powiedziała nieśmiało, jak to ona. Po kilku sekundach para alfa wyszła z jaskini. Ja położyłem się w mojej jaskini. Nurtowała mnie myśl:,,Ciekawe co teraz robi Akine''. Nie wiem co mi. Myślę o niej nieraz ale intensywnie...w moim języku długo i jak zwykle badam wszystkie opcję. Przewiduje możliwe chwile i takie tam. To cały ja..Donatello.
-Doni...
Powiedziała ....ah nie ważne. Lubiłem jej głos ale muszę o niej zapomnieć.
-Tak?
-Dziękuje że zgodziłeś się zaopiekować watahą.
Pomyślałem troszkę i powiedziałem:
-Jestem Betą, to mój obowiązek. Powinienem pomagać alfie.
Powiedziałem swym inteligentnym głosem.
-Aha.
Zarumieniła się Naili. Ja zaczynałem z nią rozmowę a tu do jaskini wparował ehh Mins.
-Naili...co tu robisz?
Spytał dziwnie się na mnie patrząc. Dym leciał z jego uszu...
-Ja gadałam z Donem.
Powiedziała nieśmiało, jak to ona. Po kilku sekundach para alfa wyszła z jaskini. Ja położyłem się w mojej jaskini. Nurtowała mnie myśl:,,Ciekawe co teraz robi Akine''. Nie wiem co mi. Myślę o niej nieraz ale intensywnie...w moim języku długo i jak zwykle badam wszystkie opcję. Przewiduje możliwe chwile i takie tam. To cały ja..Donatello.
(Wataha Mroku) Od Clanka
- Sarna dla Ciebie, ja więcej nie zmieszczę. A tak w ogóle... gdzie jesteśmy?
Spytała Amai po zjedzeniu króliczków. Widziałem że je je z ...no z żalem. I niechęcią. To trochę mnie zasmuciło.
-Gdzie? A tak. Jesteś w Watasze Mroku a dokładniej mojej jaskini.
Uśmiechnąłem się do niej. Samica coś tam zaczęła myśleć i miała zaraz o coś mnie zapytać ale ja od razu wiedząc co ma mi do powiedzenia odpowiedziałem:
-Nawet nie pytaj co się działo w wodzie i jak się tu znalazłaś dobra? To dla mnie...krępujące.
Zrobiłem się czerwony. I wziąłem się za zjedzenie sarny. Samica patrzyła jak jem. Zjadłem zaledwie ćwiartkę. Spojrzałem się na samice i burknąłem:
Zraz wracam. Zmieniłem się w człowieka.Pobiegłem na polane. Zapytacie. Jaki mam plan? Powiem że złapie Amai z 2 króliczki ale ich nie zabiję. Zobaczyłem białego królika, skusiłem go na różową kończynę. Gdy podszedł wziąłem go za futro i poszedłem szukać czegoś na królika. Znalazłem pnącza związane ze sobą. Włożyłem królika, kilka razy próbował wyskoczyć ale mu nie dałem. Poszedłem szukać drugiego, znalazłem pięknego szarego królika. Tego łatwo nie złapałem. Ale gdy się udałem włożyłem go do ,,pudełka''. Przy jaskini zmieniłem się w wilka i położyłem je obok Amai z uśmiechem.
-Proszę...
Powiedziałem.
Spytała Amai po zjedzeniu króliczków. Widziałem że je je z ...no z żalem. I niechęcią. To trochę mnie zasmuciło.
-Gdzie? A tak. Jesteś w Watasze Mroku a dokładniej mojej jaskini.
Uśmiechnąłem się do niej. Samica coś tam zaczęła myśleć i miała zaraz o coś mnie zapytać ale ja od razu wiedząc co ma mi do powiedzenia odpowiedziałem:
-Nawet nie pytaj co się działo w wodzie i jak się tu znalazłaś dobra? To dla mnie...krępujące.
Zrobiłem się czerwony. I wziąłem się za zjedzenie sarny. Samica patrzyła jak jem. Zjadłem zaledwie ćwiartkę. Spojrzałem się na samice i burknąłem:
Zraz wracam. Zmieniłem się w człowieka.Pobiegłem na polane. Zapytacie. Jaki mam plan? Powiem że złapie Amai z 2 króliczki ale ich nie zabiję. Zobaczyłem białego królika, skusiłem go na różową kończynę. Gdy podszedł wziąłem go za futro i poszedłem szukać czegoś na królika. Znalazłem pnącza związane ze sobą. Włożyłem królika, kilka razy próbował wyskoczyć ale mu nie dałem. Poszedłem szukać drugiego, znalazłem pięknego szarego królika. Tego łatwo nie złapałem. Ale gdy się udałem włożyłem go do ,,pudełka''. Przy jaskini zmieniłem się w wilka i położyłem je obok Amai z uśmiechem.
-Proszę...
Powiedziałem.
(Wataha Mroku) Od Amai
Ciemno, ciemno, ciemno. Nie przepadam za ciemnościami. Dlaczego nie
mogłoby być jasno? Ech. I do tego słyszałam jakiś... stłumiony głos.
Ktoś coś do mnie mówił? Wołał mnie? Nie byłam w stanie niczego
zrozumieć.
Bo dłuższej chwili zaczęłam się znikąd krztusić i mogłam otworzyć oczy.
Wróciłam? Yey! Chciałabym to wyrazić, ale moja siła była prawie równa
zeru. Nie wiem, co mi przyszło do głowy, ale pierwsze co powiedziałam,
to imię samca. Cóż, nie wiem czy w ogóle to powiedziałam, czy po prostu
pomyślałam. Dla mnie to nadal jest jak sen.
Słowa, że mu na mnie zależy... to... też sen, wyobrażenie? A może raczej rzeczywistość. Ugh, nawet tego nie jestem pewna... Właściwie dalej nie wiem co się działo. Znikąd zasnęłam. Było tak ciepło, a ja jestem śpiochem. Poddałam się, i odpłynęłam w sen. Zmęczona? Trochę. Obudziłam się z dwóch powodów. Pierwszym było to, że słyszałam jak ktoś idzie. Drugim? Te słońce, które postanowiło świecić mi prosto w oczy. Pierwszym widokiem był Clank, potem trzy słodkie króliczki, które niestety już nie żyły. - Cześć! - uśmiechnęłam się radośnie. - Dziękuję za uratowanie mnie i za śniadanie. Zaczęłam jeść króliczki, chociaż były takie słodkie, że było mi ich trochę szkoda. Właściwie najadłam się nimi. Spojrzałam na samca i posłałam mu uśmiech. - Sarna dla Ciebie, ja więcej nie zmieszczę. A tak w ogóle... gdzie jesteśmy? |
(Wataha Mroku) Od Minsa
Wstałem wczesnym rankiem. Udałem się przed jaskinie gdzie siedział
Silver Shadow. Spytałem go czy nie chciał by nie chciał z nami ruszyć po
amulet. Pobiegłem upolować coś na śniadanie. Po 10 minutach wyczułem
sarnę. Gdy ja wreszcie znalazłem szybko ją zabiłem. Gdy wreszcie się
najadłem ruszyłem w stronę jaskini. Gdy byłem na miejscu usiadłem przy
wejściu i zacząłem myśleć.Nagle z krzaków wyszła Naili.
-Więc mamy już trzech do wyprawy!- powiedziałem .
Ona usiadła i wesoło spytała .
-Kto to?
-West, Clank i Silver Shadow.- odpowiedziałem.
Wiedziałem, że była nieco rozczarowana bo obiecałem ,że znajdę jej kogoś do towarzystwa.
-Nie martw się kochanie może ktoś się jeszcze znajdzie.
Podbiegłem do niej i pocałowałem ją czule .
-Poczekamy do jutra. -powiedziałem.
-Dzięki-powiedziała po czym mnie przytuliła .
Nagle do jaskini wpadł Clank niosąc jakąś wilczyce. Zaczął tłumaczyć kto to jest i jak ja znalazł. Nie wiem po co on ją tu przyniósł przecież jest medykiem. Gdy wilczyca którą przyniósł zasnęła podszedłem do niego.
-Ale wiesz, że jutro w południe wyruszamy?
-Wiem ale nie wiem czy z wami pójdę. Muszę się nią zająć.
-A porozmawiasz z nią czy by z nami nie poszła.
-Porozmawiam.
-Okej dzięki.
Mówiąc to wyszedłem przed jaskinie.
-Więc mamy już trzech do wyprawy!- powiedziałem .
Ona usiadła i wesoło spytała .
-Kto to?
-West, Clank i Silver Shadow.- odpowiedziałem.
Wiedziałem, że była nieco rozczarowana bo obiecałem ,że znajdę jej kogoś do towarzystwa.
-Nie martw się kochanie może ktoś się jeszcze znajdzie.
Podbiegłem do niej i pocałowałem ją czule .
-Poczekamy do jutra. -powiedziałem.
-Dzięki-powiedziała po czym mnie przytuliła .
Nagle do jaskini wpadł Clank niosąc jakąś wilczyce. Zaczął tłumaczyć kto to jest i jak ja znalazł. Nie wiem po co on ją tu przyniósł przecież jest medykiem. Gdy wilczyca którą przyniósł zasnęła podszedłem do niego.
-Ale wiesz, że jutro w południe wyruszamy?
-Wiem ale nie wiem czy z wami pójdę. Muszę się nią zająć.
-A porozmawiasz z nią czy by z nami nie poszła.
-Porozmawiam.
-Okej dzięki.
Mówiąc to wyszedłem przed jaskinie.
(Wataha Mroku) Od Clanka
Popłynąłem po samice. Wziąłem ją w obcięcia i wypłynąłem na dno. Samica nie oddychała. Nie jestem panikarzem ale w tej chwili nie miałem pojęcia co zrobić.
-Amai, nie umieraj!
Wrzeszczałem jak wariat. Mój głos odbijał się echem. Ale przecież samo darcie się do niej nie wystarczy. Więc szybko pomyślałem by zrobić samicy reanimację. Choć nigdy tego nie robiłem i nie chciałem ale po części to moja wina.
-Nie miej mi tego za złe.
Powiedziałem do ucha samicy i rozłożyłem ją do góry brzuchem. Zamknąłem oczy ale zależało mi na życiu samicy. Bardzo. Zacząłem naciskać na klatkę piersiową samicy. Ale było coś jeszcze potrzebne.
-Jesteś dla mnie ważna, oddychaj.
Ciągle do niej mówiłem ale wiedziałem że tego nie słyszy. Nadszedł ten czas.....by zrobić jej...sztuczne oddychanie. No tylko...ja jestem w tej chwili nieśmiały. Ale muszę coś zrobić.
-Amai, nie każ mi tego robić.
Prosiłem. Ale dość gadania czas przejść od słów do czynów. Przybliżyłem się do jej pyska i...zacząłem robić jej sztuczne oddychanie. Jeszcze raz nacisnąłem na jej klatkę piersiową, aż tu cud!!!!!!!! Amai zaczęła krztusić się wodą. Wziąłem ją a grzbiet by jej pomóc. Nagle usłyszałem jej głos:
-Clank...
Wyszeptała. Zdjąłem ją z siebie i przytuliłem ciepło i mocno. Nie znamy się długo ale ja...coś czuje.
-Amai...
Powiedziałem....zobaczyłem że samica jest bardzo słaba. Zmieniłem się w człowieka i wziąłem Amai na ręce. Chciałam by wiedziała więc powiedziałem:
-Zależy mi na tobie Amai.
I powoli pobiegłem w stronę watahy. Naili z Minsem siedzieli w jaskini. Wbiegłem do niej i wytłumaczyłem wszystko Naili. Zupełnie zapomniałem że Ja jestem medykiem. Musiałem sprawdzić co z nią. Powinna coś zjeść dlatego też jest słaba. Amai uśmiechnęła się do mnie.
-Śpi.
Powiedziałem miło do niej. Samica usnęła w mojej jaskini. Polizałem ją za uchem i usnąłem obok niej ocieplając ją.
Rano obudził mnie blask wschodzącego słońca. Amai jeszcze słodko spała. Ja wyszedłem na polowanie z watahą. Obgadałem z Naili na polowaniu dołączanie Amai jak będzie chcieć. Zgodziła się ją przyjąć. Upolowałem 3 króliczki w różnych kolorach i sarnę. Wszytko zostawiłem samicy . Gdy wróciłem wstała.
-Cześć, masz śniadanie.
-Amai, nie umieraj!
Wrzeszczałem jak wariat. Mój głos odbijał się echem. Ale przecież samo darcie się do niej nie wystarczy. Więc szybko pomyślałem by zrobić samicy reanimację. Choć nigdy tego nie robiłem i nie chciałem ale po części to moja wina.
-Nie miej mi tego za złe.
Powiedziałem do ucha samicy i rozłożyłem ją do góry brzuchem. Zamknąłem oczy ale zależało mi na życiu samicy. Bardzo. Zacząłem naciskać na klatkę piersiową samicy. Ale było coś jeszcze potrzebne.
-Jesteś dla mnie ważna, oddychaj.
Ciągle do niej mówiłem ale wiedziałem że tego nie słyszy. Nadszedł ten czas.....by zrobić jej...sztuczne oddychanie. No tylko...ja jestem w tej chwili nieśmiały. Ale muszę coś zrobić.
-Amai, nie każ mi tego robić.
Prosiłem. Ale dość gadania czas przejść od słów do czynów. Przybliżyłem się do jej pyska i...zacząłem robić jej sztuczne oddychanie. Jeszcze raz nacisnąłem na jej klatkę piersiową, aż tu cud!!!!!!!! Amai zaczęła krztusić się wodą. Wziąłem ją a grzbiet by jej pomóc. Nagle usłyszałem jej głos:
-Clank...
Wyszeptała. Zdjąłem ją z siebie i przytuliłem ciepło i mocno. Nie znamy się długo ale ja...coś czuje.
-Amai...
Powiedziałem....zobaczyłem że samica jest bardzo słaba. Zmieniłem się w człowieka i wziąłem Amai na ręce. Chciałam by wiedziała więc powiedziałem:
-Zależy mi na tobie Amai.
I powoli pobiegłem w stronę watahy. Naili z Minsem siedzieli w jaskini. Wbiegłem do niej i wytłumaczyłem wszystko Naili. Zupełnie zapomniałem że Ja jestem medykiem. Musiałem sprawdzić co z nią. Powinna coś zjeść dlatego też jest słaba. Amai uśmiechnęła się do mnie.
-Śpi.
Powiedziałem miło do niej. Samica usnęła w mojej jaskini. Polizałem ją za uchem i usnąłem obok niej ocieplając ją.
Rano obudził mnie blask wschodzącego słońca. Amai jeszcze słodko spała. Ja wyszedłem na polowanie z watahą. Obgadałem z Naili na polowaniu dołączanie Amai jak będzie chcieć. Zgodziła się ją przyjąć. Upolowałem 3 króliczki w różnych kolorach i sarnę. Wszytko zostawiłem samicy . Gdy wróciłem wstała.
-Cześć, masz śniadanie.
(Wataha Mroku) Od Naili
Bardzo dobrze rozmawiało mi się z Aniel. Cieszyłam się że tak jak ja ma partnera. Gdy opowiedziałam Aniel o wyprawie widziałam jej zmartwienie. Mam nadzieję że nie znikniemy na długo. Po skończonej rozmowie odprowadziłam Aniel do granicy i pożegnałam się z nią. Sama udałam się do jaskini. Tam czekał już na mnie Mins który powiedział:
-Więc mamy już trzech do wyprawy!
Uśmiechną się sztucznie Byłam ciekawa.
-Kto to?
Spytałam siadając i merdając ogonem.
-West, Clank i Silver Shadow.
Kiedy to powiedział troszkę się ...zasmuciłam.
-Nie martw się kochanie może ktoś się jeszcze znajdzie.
Pocałował mnie czule.
-Poczekamy do jutra.
Powiedział po chwili. Przytuliłam to mówiąc:
-Dzięki.
Nagle do jaskini wpadł Clank niosąc na rękach (jako człowiek) jakąś samicę. Była słaba.
-Więc mamy już trzech do wyprawy!
Uśmiechną się sztucznie Byłam ciekawa.
-Kto to?
Spytałam siadając i merdając ogonem.
-West, Clank i Silver Shadow.
Kiedy to powiedział troszkę się ...zasmuciłam.
-Nie martw się kochanie może ktoś się jeszcze znajdzie.
Pocałował mnie czule.
-Poczekamy do jutra.
Powiedział po chwili. Przytuliłam to mówiąc:
-Dzięki.
Nagle do jaskini wpadł Clank niosąc na rękach (jako człowiek) jakąś samicę. Była słaba.
niedziela, 21 lipca 2013
(Wataha Mroku) Od Amai
Pomysł z turlaniem się był... dość głupi,
nie powiem, nie powinnam tego robić. No, ale, cóż. Dziecinny charakter,
a dzieci robią głupie rzeczy. Bez pojęcia. Ale kto by się spodziewał,
że tam będzie woda? Ach, w sumie, jakby teraz nad tym pomyśleć,
przyszłam nad nią.
Jednak zawroty głowy były straszne. Kompletna bezwładność. Ma się wrażenie, że się leci, ale wiatr jest zbyt silny, aby z nim walczyć, więc za bardzo nie próbowałam. Kiedyś i tak by się to skończyło, prawda? Przestałabym się turlać. Myślałam, że będę po woli zwalniać, ale okazało się, że Clank jest bardziej opiekuńczy, rycerski, nie wiem jak to ująć. Przytulanie z jego strony dało mi jakieś poczucie bezpieczeństwa. Dawno mnie nikt nie przytulał. Albo w ogóle. Robiłam to co powiedział, bez najmniejszych zastrzeżeń. Chciałam się tylko zatrzymać. Wiele przecież nie wymagam, prawda? Zamiast tego dostałam dodatkowo wodą po ciele, aż się wystraszyłam, ale nie otwierałam oczu. Moim błędem było to, że otworzyłam pysk w wodzie. Po co? Co ja właściwie chciałam zrobić? Ten odruch bezwarunkowy pozbawił mnie całego tlenu. Czułam się tragicznie.
Z półprzymkniętych oczu obserwowałam wszystko do okoła. Wszystko co ciągle się kręciło. Nie zamierza przestać, co? Woli kręcić się dalej... Tak jak Clank, którego właśnie zauważyłam. Chyba stał w miejscu, ale pewności nie mam, bo świat nagle zaczął odlatywać, ciemnieć, by po chwili zniknąć. Teraz już nie było nic prócz ciemności, a ja nadal czułam się fatalnie.
Jednak zawroty głowy były straszne. Kompletna bezwładność. Ma się wrażenie, że się leci, ale wiatr jest zbyt silny, aby z nim walczyć, więc za bardzo nie próbowałam. Kiedyś i tak by się to skończyło, prawda? Przestałabym się turlać. Myślałam, że będę po woli zwalniać, ale okazało się, że Clank jest bardziej opiekuńczy, rycerski, nie wiem jak to ująć. Przytulanie z jego strony dało mi jakieś poczucie bezpieczeństwa. Dawno mnie nikt nie przytulał. Albo w ogóle. Robiłam to co powiedział, bez najmniejszych zastrzeżeń. Chciałam się tylko zatrzymać. Wiele przecież nie wymagam, prawda? Zamiast tego dostałam dodatkowo wodą po ciele, aż się wystraszyłam, ale nie otwierałam oczu. Moim błędem było to, że otworzyłam pysk w wodzie. Po co? Co ja właściwie chciałam zrobić? Ten odruch bezwarunkowy pozbawił mnie całego tlenu. Czułam się tragicznie.
Z półprzymkniętych oczu obserwowałam wszystko do okoła. Wszystko co ciągle się kręciło. Nie zamierza przestać, co? Woli kręcić się dalej... Tak jak Clank, którego właśnie zauważyłam. Chyba stał w miejscu, ale pewności nie mam, bo świat nagle zaczął odlatywać, ciemnieć, by po chwili zniknąć. Teraz już nie było nic prócz ciemności, a ja nadal czułam się fatalnie.
sobota, 20 lipca 2013
(Wataha Zimy) od Aniel
Wracając do jaskiń szliśmy z Whitem trzymając się za ręce. Było to naprawdę przyjemne uczucie, zwłaszcza, że zawsze robiąc to poruszał swoimi palcami po mojej dłoni, delikatnie mnie łaskocząc i wywołując przyjemne mrowienie. Było już późne popołudnie i nawet tutaj było ciepło.
Na Jaskiniowym Wybrzeżu czekała już na nas Maja- wilk ognia. Na początku obawiałam się, że zimno jakie tu panuje nie pozwoli jej zostać tu na długo, ale o dziwo, moje obawy były bezpodstawne. Choć rzeczywiście nie było dla niej niczym przyjemnym, to w żaden sposób jej nie szkodziło. Westos mówił nam, że w związku z tym, że będziemy zmieniać się w ludzi zajdą w nas zarówno mniejsze jak i większe zmiany. Jedną z nich- jak podejrzewałam- było właśnie to, iż nie byliśmy już tak wrażliwi na otaczający nas klimat. Wyciągnęłam taki wniosek bazując również na tym, jak czułam się na terenach innych watach. Już nawet ciepło na terenie wilków ognia tak mi nie przeszkadzało. Pojawienie się Maji uświadomiło mi, iż zniknięcie watahy Wiosny jest coraz bardziej poważne. Co mają zrobić wili ognia, które się tu znajdą? Oczywiście przyjmę każdego, ale przecież nie mogę być ich alfą. Jeśli sytuacja nie ulegnie zmianie trzeba będzie zorganizować poszukiwania. Choć zgodnie z Verną i Naili ustaliłyśmy, że musimy dać Bejalowi czas, to zaczyna się robić dziwne. Dlaczego znikną tak po prostu, nic nikomu nie mówiąc? Mimo tego co zaszło jest alfą. Jest potrzebny w Dangerous Wolf, bez niego wilki ognia, które się tu znajdą nie będą mogły mieć prawdziwego stada. Bo każde potrzebuje przywódcy z ICH żywiołem.
Nie mogąc przestać o tym myśleć postanowiłam udać się do Naili, a następnie do Verny. Wchodząc na teren wilków mroku zaczęłam zastanawiać się, czy to prawda, że i ona ma teraz partnera. Ostatnio zrobiło się tu sporo par, może w końcu DW doczeka się pierwszych szczeniąt?
Gdy dotarłam do jaskiń Watahy Mroku trafiłam od razu na alfę. Podzieliłam się z nią swoimi spostrzeżeniami. Choć wilczyca również się martwiła uznała, że chociaż rzeczywiście Bejal jest potrzebny, to by być dobrym alfą musi najpierw poukładać swoje sprawy. Słowa wilczycy dały mi do myślenia. Po chwili przeszłyśmy na inne tematy, aż w końcu Naili powiedziała mi o wyprawie na którą zamierza się wybrać. Zmartwiło mnie to, iż kolejny alfa zniknie, ale ufałam jej.
- Moje obowiązki przejmie tymczasowo Donatello, dlatego nie muszę się o nic martwić.- Wyjaśniła mi.
- Właściwie ja też mam betę i mogłabym ci towarzyszyć, ale widzisz... Ja również mam teraz partnera.- Speszyłam się lekko- I chciałabym spędzić z nim więcej czasu.
Naili była zdziwiona. Sama nie sadziłam, że tak szybko pogodzę się z tym co stało się między mną, a Bejalem. Obie miałyśmy teraz partnerów. Resztę dnia spędziłyśmy na opowiadaniu o nich i żartowaniu.
Na Jaskiniowym Wybrzeżu czekała już na nas Maja- wilk ognia. Na początku obawiałam się, że zimno jakie tu panuje nie pozwoli jej zostać tu na długo, ale o dziwo, moje obawy były bezpodstawne. Choć rzeczywiście nie było dla niej niczym przyjemnym, to w żaden sposób jej nie szkodziło. Westos mówił nam, że w związku z tym, że będziemy zmieniać się w ludzi zajdą w nas zarówno mniejsze jak i większe zmiany. Jedną z nich- jak podejrzewałam- było właśnie to, iż nie byliśmy już tak wrażliwi na otaczający nas klimat. Wyciągnęłam taki wniosek bazując również na tym, jak czułam się na terenach innych watach. Już nawet ciepło na terenie wilków ognia tak mi nie przeszkadzało. Pojawienie się Maji uświadomiło mi, iż zniknięcie watahy Wiosny jest coraz bardziej poważne. Co mają zrobić wili ognia, które się tu znajdą? Oczywiście przyjmę każdego, ale przecież nie mogę być ich alfą. Jeśli sytuacja nie ulegnie zmianie trzeba będzie zorganizować poszukiwania. Choć zgodnie z Verną i Naili ustaliłyśmy, że musimy dać Bejalowi czas, to zaczyna się robić dziwne. Dlaczego znikną tak po prostu, nic nikomu nie mówiąc? Mimo tego co zaszło jest alfą. Jest potrzebny w Dangerous Wolf, bez niego wilki ognia, które się tu znajdą nie będą mogły mieć prawdziwego stada. Bo każde potrzebuje przywódcy z ICH żywiołem.
Nie mogąc przestać o tym myśleć postanowiłam udać się do Naili, a następnie do Verny. Wchodząc na teren wilków mroku zaczęłam zastanawiać się, czy to prawda, że i ona ma teraz partnera. Ostatnio zrobiło się tu sporo par, może w końcu DW doczeka się pierwszych szczeniąt?
Gdy dotarłam do jaskiń Watahy Mroku trafiłam od razu na alfę. Podzieliłam się z nią swoimi spostrzeżeniami. Choć wilczyca również się martwiła uznała, że chociaż rzeczywiście Bejal jest potrzebny, to by być dobrym alfą musi najpierw poukładać swoje sprawy. Słowa wilczycy dały mi do myślenia. Po chwili przeszłyśmy na inne tematy, aż w końcu Naili powiedziała mi o wyprawie na którą zamierza się wybrać. Zmartwiło mnie to, iż kolejny alfa zniknie, ale ufałam jej.
- Moje obowiązki przejmie tymczasowo Donatello, dlatego nie muszę się o nic martwić.- Wyjaśniła mi.
- Właściwie ja też mam betę i mogłabym ci towarzyszyć, ale widzisz... Ja również mam teraz partnera.- Speszyłam się lekko- I chciałabym spędzić z nim więcej czasu.
Naili była zdziwiona. Sama nie sadziłam, że tak szybko pogodzę się z tym co stało się między mną, a Bejalem. Obie miałyśmy teraz partnerów. Resztę dnia spędziłyśmy na opowiadaniu o nich i żartowaniu.
(Wataha Jesieni) Od Akine
Siedziałyśmy dosyć długo i gadałyśmy jak najęte, aż uznałam,
że trzeba iść spać. Każda poszła na swoje legowisko i zasnęła. Wstałam rano,
nieco nie wyspana, ale miałam koszmar. Wstałam na wpół przytomna i poszłam na
Kwiecistą Łąkę. Usiadłam na samym środku i skierowałam pyszczek do rażącego
słońca. Gdy się nareszcie obudzałam do końca postanowiłam iść się umyć, bo jak zauważyłam
miałam lekko posklejaną sierść od czegoś lepkiego, prawdopodobnie żywicy. Spostrzegłam jakiś dość mały strumyk.
Namoczyłam łapę i zaczęłam mój poranny "prysznic". Po tym jak byłam idealnie
czysta, włożyłam pyszczek do lodowatej wody. Od razu poczułam się jak nowo
narodzona. Poszłam szybko zapolować. Wyczaiłam jakiegoś zająca, który nie był
za gruby, ale nie za chudy, czyli idealny dla mnie. Szybko go zabiłam i
zjadłam. No i zaczęłam planować co zrobię dzisiaj. No i moim pomysłem było
ćwiczenie szybkiego przemieszczania się w glebie. Od razu wzięłam się do pracy.
Doszło do tego, że w pięć minut zwiedziłam całą moją Watahę. Wróciłam lekko
zmęczona do jaskini. Usiadłam w kącie i zaczęłam myśleć co dalej. Po jakimś
czasie poszłam "siać" nowe drzewa i leczyć stare. Zajęło mi to pół
dnia, ale warto było. Weszłam na drzewo i tak nagle moje myśli zapełnił....
Kto? No i aż się zdziwiłam, bo Donatello. Zaczęłam myśleć o jego niebiańskich
oczach, ale w końcu doszłam do wniosku, że muszę do niego iść i jak zwykle
zadać głupie pytanie, ale odezwał się mój rozum i uznałam, że moje pytanie było
by nie na miejscu. Siadłam na gałęzi lekko wnerwiona i co?! Chrup i nagle
leciałam na dół, szybko zamortyzowałam upadek, ale to było nie lada wyzwanie.
Rozejrzałam się zszokowana wokół siebie, bo nie mogłam ogarnąć co się dzieje.
Wstałam i uznałam, że nikt mnie nie widział, więc byłam bezpieczna. Nagle buch
zaatakowało mnie jeno pytanie, a mianowicie: Czy ja czasem nie chcę iść do
niego? Natychmiast potrząsnęłam głową. Wzięłam głęboki oddech i polazłam się
przejść. Moje łapy mnie nie słuchały i szły se nie wiadomo gdzie. Odbyłam
ciekawą kłótnię, z nadzieją, że mnie nikt nie widzi, bo to mniej więcej
wyglądało, jak bym była jakaś chora psychicznie. W końcu cztery kończyny uległy
mi i poszłam... W sumie nie wiedziała gdzie! Rozejrzałam się, ale po prostu nie
mogłam się odnaleźć. Nie wpadłam jednak w panikę, za to miałam dziwne myśli!
Myślałam, że zaraz spalę się ze wstydu. Wytworzyłam korzenie i wlazłam po nich
dość wysoko by dowiedzieć się gdzie jestem. Walnęłam łapą w czoło, bo byłam
zaledwie kilka kroków do jaskini. Po chwili straciłam nad sobą panowanie i
wyobraźnia robiła swoje....
" Stojąc na korzeniach ktoś nagle zakrył mi oczy po
czym...." Nie, nie, nie! Nawet nie będę wspominała o tych dziwactwach
>.<. Zeszłam szybko i jak jakaś nawiedzona poszłam do domu, przy okazji
potykając się i uderzając o wszystko o co nie dało się potknąć i walnąć....
Przed samą grotą był szczyt wszystkiego, bo na mojej drodze nagle pojawiło się
drzewo! Miłe odkrycie go nie było, no, ale tak to jest gdy patrzy się przed
siebie, nie patrząc ( w moim języku znaczy to tyle co: zamyślenie XD). Weszłam
no i oczywiście potknęłam się o kamyk. Obudziłam Epril...
- Co się stało? - Zapytała zaspana.
- Nic, nic. śpij dalej. - Szepnęła siadając na samym środku,
żeby nie hałasować.
*Zaraz, zaraz ona jeszcze śpi! Przecie to już po południe!*
Pomyślałam i szybko wstałam.
- Hej! Budź się! - Krzyknęłam, a wadera zerwała się z
posłania.
- C-Co jest? - Zapytała zaspana.
- Ile ty śpisz! - Zdziwiłam się.
- Siedziałyśmy wczoraj do późna... - Wytłumaczyła.
- No tak.... - Zamyśliłam się jednocześnie wychodząc z "domu".
(Wataha Jesieni) od Leysit
Wciąż czekałam na Idüne, która miała przyjść by nauczyć mnie znikania. Po chwili pojawiła się nagle przede mną.
- Nie boj się, nie spóźniam się w zadnym przypadku. Poza tym obiecałam Ci i zawsze dotrzymuje słowa.- Idüna zawsze czytała w mych myślach! To nie do zniesienia.
- I własnie dla tego odłożymy lekcje znikania na później. Powinnaś być strażnikiem umysłu, a co się z tym wiąże musisz umieć czytać w myślach. Ale nie ja cie będę tego uczyć.- i wtedy pojawiła się przede mną Neya.
- Jesteś gotowa?- spytała mnie jak zawsze ponuro
- Na co?- spytała leżąca na kamieniu obok Aoime.
- Skąd się tu wzięłaś? - spytałam rozwścieczona.
- Idüna powiedziała, że będzie cie uczyć, wiec chciałam popatrzeć na twoje porażki - powiedziała z pogarda. Tego było już za wiele; Idüna czytała w mych myślach i sprowadziła Aoime, a ona najbezczelniej mnie poniżała. Jej myśli kipiały niczym wulkan. Przez jej ciało przeleciała rzeka wspomnień, doświadczonych uczuć jakby ziemia przekazała wiedzę. Jej amulet oświecał całą polane. I wtedy rzuciła czar.
Bezwiednie, jakby miała to zakodowane w głowie... Nie, to instynkt łowcy jej tak nakazał.
Neyi wcale nie podobało się, że Idüna powiedziała Aoime o mojej nauce. W tym właśnie momencie mój amulet rozbłysł zielonkawym światłem. Cale moje ciało stało się przezroczyste. Widząc to Aoime ulotniła się, a Idüna stała jak wryta. Moje ciało jak smuga odleciało, mieniać się rożnymi odcieniami zieleni. Na polanie zrobiło się ciemno.
Leciałam nad Liliowym Jeziorem, Walecznymi górami aż wreszcie dotarłam do podziemnych tuneli. Moje mieszane uczucia oraz kipiący gniew sprawiły iż poczułam moc swoich przodków oraz zamieniłam się w ducha ziemi . Dopiero moc jesieni sprawiła, iż poczułam się bezpiecznie i nie musiała być duchem. Wykończona padłam na ziemie i zasnęłam.
- Nie boj się, nie spóźniam się w zadnym przypadku. Poza tym obiecałam Ci i zawsze dotrzymuje słowa.- Idüna zawsze czytała w mych myślach! To nie do zniesienia.
- I własnie dla tego odłożymy lekcje znikania na później. Powinnaś być strażnikiem umysłu, a co się z tym wiąże musisz umieć czytać w myślach. Ale nie ja cie będę tego uczyć.- i wtedy pojawiła się przede mną Neya.
- Jesteś gotowa?- spytała mnie jak zawsze ponuro
- Na co?- spytała leżąca na kamieniu obok Aoime.
- Skąd się tu wzięłaś? - spytałam rozwścieczona.
- Idüna powiedziała, że będzie cie uczyć, wiec chciałam popatrzeć na twoje porażki - powiedziała z pogarda. Tego było już za wiele; Idüna czytała w mych myślach i sprowadziła Aoime, a ona najbezczelniej mnie poniżała. Jej myśli kipiały niczym wulkan. Przez jej ciało przeleciała rzeka wspomnień, doświadczonych uczuć jakby ziemia przekazała wiedzę. Jej amulet oświecał całą polane. I wtedy rzuciła czar.
Bezwiednie, jakby miała to zakodowane w głowie... Nie, to instynkt łowcy jej tak nakazał.
Neyi wcale nie podobało się, że Idüna powiedziała Aoime o mojej nauce. W tym właśnie momencie mój amulet rozbłysł zielonkawym światłem. Cale moje ciało stało się przezroczyste. Widząc to Aoime ulotniła się, a Idüna stała jak wryta. Moje ciało jak smuga odleciało, mieniać się rożnymi odcieniami zieleni. Na polanie zrobiło się ciemno.
Leciałam nad Liliowym Jeziorem, Walecznymi górami aż wreszcie dotarłam do podziemnych tuneli. Moje mieszane uczucia oraz kipiący gniew sprawiły iż poczułam moc swoich przodków oraz zamieniłam się w ducha ziemi . Dopiero moc jesieni sprawiła, iż poczułam się bezpiecznie i nie musiała być duchem. Wykończona padłam na ziemie i zasnęłam.
(Wataha Wiosny) nowy członek- Ayril
Imię: Ayril
Płeć: Samiec
Wiek: 32
Stanowisko: Łowca
Żywioł: Ogień
Moce: potrafi zamienić się w feniksa, jest duchem wulkanu
Charakter: żartobliwy, skrywający swe uczucia
Rodzina: brak
Partner/Partnerka: Laytis
Właściciel: wertius (Howrse)
Lvl: 1
(Wataha Mroku) Od Minsa
Naili zgodziła się iść ze mną na wyprawę co mnie cieszyło. Wieczorem zrobiła małe zebranie .
-Słuchajcie kochani, potrzebni mi kandydaci na pewną jakby misję. Wytłumaczę tym co się zgłoszą, ale powiem w skrócie że chodzi o ojca Minsa i o bardzo niebezpieczny amulet. Szukamy 2 góra 3 kandydatów. Bety i Gamma zostają i dowodzą watahą. Donatello zastąpisz mnie.
Danatello dziwnie się uśmiechnął. Dziwiło mnie to.
-Jest ktoś chętny z tu obecnych? -spytała .
-Ja! Ja mogę iść! powiedział -West .
Po nim zgłosił się jeszcze Clank. Czyli dla mnie męskie towarzystwo jest, tylko trzeba znaleźć jakąś waderę żeby towarzyszyła Naili.
Gdy wychodziłem z jaskini zobaczyłem jak West próbuje wyciągnąć jakieś informacje od Naili, ale ma marne szanse. Pobiegłem na Polane Duchów. Tam spotkałem mojego ojca.
-Jutro w południe wyruszamy.-powiedziałem .
-To dobrze. Proszę oto druga część amuletu.-powiedział wręczając mi ćwiartkę amuletu .
-A gdy znajdziemy ten amulet to co z nim zrobić?
-Są dwie możliwości. Pierwsza to go zniszczyć. Druga to spróbować go opanować.
-A ty którą byś wybrał .
-Drugą.
-A czemu?
-Bo gdy opanujesz jego moc. Amulet będzie bardzo pomocny.
-A jest jakieś ryzyko.
-Tak. Możesz umrzeć. Jedyne co może pokonać mroczna stronę amuletu to miłość, przyjaźń i wierność. Jeśli te słowa nie są ci obce łatwo będzie ci opanować amulet.
-Aha .
-Ale uważaj na terenach na których się wychowywałeś nie jest zbyt bezpiecznie.
-Co może na nas czyhać ?
-Różne stwory. Ogry i takie tam.
-Aha .
-Może nawet spotkasz swojego gryfa.
-To ja gryfa miałem .
-Tak wychowywaliście się razem.
-Jak go rozpoznam?
-W okolicy prawego oka ma bliznę.
-Aha. Żegnaj muszę już uciekać.
Pobiegłem w stronę jaskini. Gdy dotarłem na miejsce było już ciemno.
Podbiegłem do Naili i spytałem:
-Znalazłaś już sobie kogoś do towarzystwa na czas wyprawy?
-Jeszcze nie.
-Jeśli chcesz możesz popytać w innych watahach.
-Może popytam .
-To popytaj bo jutro w południe wyruszamy.
-Dobrze.
-Dobranoc mówiąc to dałem jej całusa .
Zasnąłem myśląc co zrobię gdy odnajdziemy amulet.
-Słuchajcie kochani, potrzebni mi kandydaci na pewną jakby misję. Wytłumaczę tym co się zgłoszą, ale powiem w skrócie że chodzi o ojca Minsa i o bardzo niebezpieczny amulet. Szukamy 2 góra 3 kandydatów. Bety i Gamma zostają i dowodzą watahą. Donatello zastąpisz mnie.
Danatello dziwnie się uśmiechnął. Dziwiło mnie to.
-Jest ktoś chętny z tu obecnych? -spytała .
-Ja! Ja mogę iść! powiedział -West .
Po nim zgłosił się jeszcze Clank. Czyli dla mnie męskie towarzystwo jest, tylko trzeba znaleźć jakąś waderę żeby towarzyszyła Naili.
Gdy wychodziłem z jaskini zobaczyłem jak West próbuje wyciągnąć jakieś informacje od Naili, ale ma marne szanse. Pobiegłem na Polane Duchów. Tam spotkałem mojego ojca.
-Jutro w południe wyruszamy.-powiedziałem .
-To dobrze. Proszę oto druga część amuletu.-powiedział wręczając mi ćwiartkę amuletu .
-A gdy znajdziemy ten amulet to co z nim zrobić?
-Są dwie możliwości. Pierwsza to go zniszczyć. Druga to spróbować go opanować.
-A ty którą byś wybrał .
-Drugą.
-A czemu?
-Bo gdy opanujesz jego moc. Amulet będzie bardzo pomocny.
-A jest jakieś ryzyko.
-Tak. Możesz umrzeć. Jedyne co może pokonać mroczna stronę amuletu to miłość, przyjaźń i wierność. Jeśli te słowa nie są ci obce łatwo będzie ci opanować amulet.
-Aha .
-Ale uważaj na terenach na których się wychowywałeś nie jest zbyt bezpiecznie.
-Co może na nas czyhać ?
-Różne stwory. Ogry i takie tam.
-Aha .
-Może nawet spotkasz swojego gryfa.
-To ja gryfa miałem .
-Tak wychowywaliście się razem.
-Jak go rozpoznam?
-W okolicy prawego oka ma bliznę.
-Aha. Żegnaj muszę już uciekać.
Pobiegłem w stronę jaskini. Gdy dotarłem na miejsce było już ciemno.
Podbiegłem do Naili i spytałem:
-Znalazłaś już sobie kogoś do towarzystwa na czas wyprawy?
-Jeszcze nie.
-Jeśli chcesz możesz popytać w innych watahach.
-Może popytam .
-To popytaj bo jutro w południe wyruszamy.
-Dobrze.
-Dobranoc mówiąc to dałem jej całusa .
Zasnąłem myśląc co zrobię gdy odnajdziemy amulet.
piątek, 19 lipca 2013
(Watah Mroku) Od Naili
-Więc tak. Mój partner, Mins. Jego ojciec pokazał mu się jako duch i prosił byśmy znaleźli wszystkie cząstki amuletu. Jedną ćwiartkę ma Mins druga jego ojciec a cała polowa spoczywa na grobie jego matki.
-A po co tam iść?
Spytał samiec dziwiąc się mi.
-Amulet jest niebezpieczny z tego co ja wiem o szczegóły ,,ciekawisiu'' spytaj się Minsa.
Uśmiechnęłam się do Westa. Nie wiem co mnie napadło by nazwać go ciekawisiem. To słowo samo wpadło mi w usta. Prócz Westa zgłosił się Clank . Potrzebujemy jeszcze jednej osóbki. Może samicy dla mego towarzystwa. West odszedł chyba się na mnie troszkę obraził. Aj tam przejdzie z czasem. Obgadałam z Donem wszystko. I ku mojemu zdziwieniu zgodził się pilnować i kierować watahą pod moją nieobecnością. Podziękowałam mu ładnie i udałam się do Clanka by obgadać troszkę sprawę. Przyjął to dobrze i nie zadawał żadnych pytań. Ucieszyło mnie to niezmiernie.
-A po co tam iść?
Spytał samiec dziwiąc się mi.
-Amulet jest niebezpieczny z tego co ja wiem o szczegóły ,,ciekawisiu'' spytaj się Minsa.
Uśmiechnęłam się do Westa. Nie wiem co mnie napadło by nazwać go ciekawisiem. To słowo samo wpadło mi w usta. Prócz Westa zgłosił się Clank . Potrzebujemy jeszcze jednej osóbki. Może samicy dla mego towarzystwa. West odszedł chyba się na mnie troszkę obraził. Aj tam przejdzie z czasem. Obgadałam z Donem wszystko. I ku mojemu zdziwieniu zgodził się pilnować i kierować watahą pod moją nieobecnością. Podziękowałam mu ładnie i udałam się do Clanka by obgadać troszkę sprawę. Przyjął to dobrze i nie zadawał żadnych pytań. Ucieszyło mnie to niezmiernie.
(Wataha Mroku) Od Clanka
Wilczyca troszkę zdziwiła mnie swoim zachowaniem. Ale nie chciałem jej zabierać szczęścia z życia. Była zbyt szczęśliwa. Ale też postanowiłem się bawić. Schowałem się za jednym z drzew a kiedy Amai się odwróciła mnie nie było. Troszkę się zdziwiła gdy mnie nie zobaczyła. Nie szła dalej. Cofnęła się a gdy była blisko mnie i mojego drzewa skoczyłem na nią.
-I co teraz?
-A to.
I poturlała się wraz ze mną z górki. Po chwili miałem już dość więc zatrzymałem się wbijając pazury w ziemię. Ale Amai turlała się dalej. Coś mnie to dziwiło. Pobiegłem w jej stronę. Chyba nie mogła się zatrzymać.
-Wbij pazury w ziemię!!
Krzyczałem do niej.
-Nie mogę, kręci...mi..się..w głowie.
Odpowiedziała bezradnym niemal że głosem. Nie miałem wyboru, rzuciłem się i turlałem razem z nią gdy już ją dogoniłem objąłem ją łapami, wyglądło jakbym ją przytulał.
-Zamknij oczy.
Jak powiedziałem tak samica zrobiła. Musiałem się bardzo z nią ścisnąć by udało się zatrzymanie. Ale mój wysiłek nie wystarczył.
-Przytul mnie.
Powiedziałem błagalnym głosem choć w dyszy tego nie chciałem. Samica mnie przytuliła. Nic to nie dało tylko szorowałem pazurami po trawie. Za kilka sekund wpadliśmy do wody. Nie czułem się dobrze, ale po kilku próbach wydostałem się na ląd. Ja turlałem się krócej ale Amai dłużej więc nie wiem gdzie jest. Po kilku sekundach wparowałem do wody na ratunek samicy. Leżała na dnie....z otwartym pyskiem.
-I co teraz?
-A to.
I poturlała się wraz ze mną z górki. Po chwili miałem już dość więc zatrzymałem się wbijając pazury w ziemię. Ale Amai turlała się dalej. Coś mnie to dziwiło. Pobiegłem w jej stronę. Chyba nie mogła się zatrzymać.
-Wbij pazury w ziemię!!
Krzyczałem do niej.
-Nie mogę, kręci...mi..się..w głowie.
Odpowiedziała bezradnym niemal że głosem. Nie miałem wyboru, rzuciłem się i turlałem razem z nią gdy już ją dogoniłem objąłem ją łapami, wyglądło jakbym ją przytulał.
-Zamknij oczy.
Jak powiedziałem tak samica zrobiła. Musiałem się bardzo z nią ścisnąć by udało się zatrzymanie. Ale mój wysiłek nie wystarczył.
-Przytul mnie.
Powiedziałem błagalnym głosem choć w dyszy tego nie chciałem. Samica mnie przytuliła. Nic to nie dało tylko szorowałem pazurami po trawie. Za kilka sekund wpadliśmy do wody. Nie czułem się dobrze, ale po kilku próbach wydostałem się na ląd. Ja turlałem się krócej ale Amai dłużej więc nie wiem gdzie jest. Po kilku sekundach wparowałem do wody na ratunek samicy. Leżała na dnie....z otwartym pyskiem.
(Wataha Mroku) Od West'a
Pod wieczór Naili zrobiła dziwne zebranie. Jej twarz była poważna. Wilki usiadły a alfa przemówiła:
-Słuchajcie kochani, potrzebni mi kandydaci na pewną jakby misję. Wytłumaczę tym co się zgłoszą, ale powiem w skrócie że chodzi o ojca Minsa i o bardzo niebezpieczny amulet. Szukamy 2 góra 3 kandydatów. Bety i Gamma zostają i dowodzą watahą. Donatello zastąpisz mnie.
Zobaczyłem uśmiech na twarzy Dona.
~~Może się zgłoszę?-pomyślałem.Rozejrzałem się do okoła. Wilki siedzialy i spoglądały uważnie na Alfe.Było słychać szepty,ale sam nie wiedziałem o co dokładnie chodzi.Jestem tu nowy.
-Jest ktoś chętny z tu obecnych?-zapytała,szukając wzrokiem chętnych wilków.Basiory i wadery spoglądały na siebie.Po chwili zastanowienia wstałem.
-Ja! Ja mogę iść!-powiedziałem trochę wyższym tonem.
Po mnie zgłosił się jeszcze jeden albo dwa wilki.Nie patrzyłem dokładnie.Szedłem w stronę Naili i zastanawiałem się o co chodzi z tą wyprawą i o jaki amulet.
Stanąłem przy Alfie i spytałem:
-O co chodzi z tą wyprawą i całym tym amuletem?
-Słuchajcie kochani, potrzebni mi kandydaci na pewną jakby misję. Wytłumaczę tym co się zgłoszą, ale powiem w skrócie że chodzi o ojca Minsa i o bardzo niebezpieczny amulet. Szukamy 2 góra 3 kandydatów. Bety i Gamma zostają i dowodzą watahą. Donatello zastąpisz mnie.
Zobaczyłem uśmiech na twarzy Dona.
~~Może się zgłoszę?-pomyślałem.Rozejrzałem się do okoła. Wilki siedzialy i spoglądały uważnie na Alfe.Było słychać szepty,ale sam nie wiedziałem o co dokładnie chodzi.Jestem tu nowy.
-Jest ktoś chętny z tu obecnych?-zapytała,szukając wzrokiem chętnych wilków.Basiory i wadery spoglądały na siebie.Po chwili zastanowienia wstałem.
-Ja! Ja mogę iść!-powiedziałem trochę wyższym tonem.
Po mnie zgłosił się jeszcze jeden albo dwa wilki.Nie patrzyłem dokładnie.Szedłem w stronę Naili i zastanawiałem się o co chodzi z tą wyprawą i o jaki amulet.
Stanąłem przy Alfie i spytałem:
-O co chodzi z tą wyprawą i całym tym amuletem?
(Wataha Mroku) Od Donatella
Ostanie słowa które usłyszałem od Akine to:,,Dziękuję.'' Tak wogule to zapomniałem jej przeprosić za ten wypadek z wodą ale chyba nadarzy się jeszcze okazja. Błądząc troszkę w myślach wróciłem do watahy. Po drodze widziałem Naili z jakimś samcem. Nie odezwała się. Miałem chęć jej coś powiedzieć ale tan samiec, odebrało mi mowę. Niedawno ja koło niej tak kroczyłem, szczęśliwy pełen miłości a teraz klapa. Ale nie warto o tym wspominać. Nareszcie dotarłem do jaskini a potem szybko wszedłem do tajemniczych. Widniało na jednej nowe imię:,,West.'' Pewnie jakiś nowy dołączył, może to ten co szedł z Naili? Raczej na pewno. Położyłem się w swojej jaskini nie mogąc zapomnieć o Akine i dzisiejszym dniu. Pomyśleć ile dzisiaj przeżyłem z nią przygód ile radości i smutku. Ciepła...A nie jak zawsze, szare dni. Nie wiem może kiedyś jeszcze ją spotkam. Nadzieja....nadzieja matką głupich. Za dużo dziś mądrości wysnułem moja inteligęcia coś przy Akine maleje. A 1 000 myśli na sekundę zmienia się w 10 na minutę.
-Dziwne to wszystko.
Wyszeptałem sam do siebie a echo roznosiło moje słowa po wszystkich jaskiniach wilków. Na szczęście wszyscy spali, no tak mi się przynajmniej zdawało.
-Dziwne to wszystko.
Wyszeptałem sam do siebie a echo roznosiło moje słowa po wszystkich jaskiniach wilków. Na szczęście wszyscy spali, no tak mi się przynajmniej zdawało.
(Wataha Mroku) Od Naili
Bardzo bałam się, nie wiedziałam co zrobić czy iść z kochanym . Czy zostać przy watasze, ostatnio dołączyło sporo członków a ostatnim był West. Stało się to wczoraj po rozmowie z Minsem. Kiedy wyszłam z jaskini potkałam wilka który przedstawił mi się jako West. Ponoć szukał watahy więc z miłą chęcią go przyjęłam. Opowiedział mi trochę o sobie a ja o terenach i watahach je zamieszkujących. No oczywiście nie pominęłam tematu postaci ludzkiej. Samiec nie zareagował źle. Wręcz przeciwnie, odrazu ją wypróbował. Śmiałam się z niego bo nie umiał chodzić, ja miałam tak samo. Potem oprowadziłam go troszkę po naszych terenach i przedstawiłam członków. Donatello przyszedł gdy słońce zaszło. Nie był smutny, coś się dziś działo. Ale nie chciałam wnikać. Pokazałam mu tajemnicze jaskinie, gdy weszliśmy na prawej jaskini 8 od końca pojawiło się imię:,,West''. Opowiedziałam mu że to ,,normalne''. Ucieszony wbiegł do jaskini, nie wiem co było dalej bo poszłam do swojej rozmyślając czy iść z Minsem czy też nie. Ehhh. Zasnęłam.
Rano obudził mnie zapach świeżego mięsa. Czuć było że Mins rozkazał zrobić polowanie. Wstałam rozciągając się. Przed jaskinią leżało pół sarny. Kusiła mnie zapachem, ale jej nie tknęłam. Chciałam iść do Minsa by dać mu odpowiedz.Spotkałam go przed jaskiniami patrzył na niebo.
-Mins!
Krzyknęłam podbiegając do niego.
-O już wstałaś, nie jadałaś sarny którą ci zostawiłem?
Spytał wąchając mnie pieszczotliwie.
-Nie, muszę ci odpowiedzieć na pytanie zadane wczoraj.
Uśmiechnęłam się.
-Proszę, mów.
-Więc...ja... pójdę z tobą. Ale nie możemy iść sami.
-Kto jeszcze?
Spytał ze zdziwieniem.
-Dwóch członków z naszej watahy. Wybierzemy ich dziś lub sami się zgłoszą.
-Dobrze.
Odpowiedział i wróciliśmy do jaskini. Zjadłam sarnę i zaczęłam rozmyślać kogo wziąć. Donatello i Akiara zostają będą dowodzić watahą. Potrzebni wojownicy więc może West jak się zgodzi. Galaxy niech też zostanie, może Silver Shadow i Clank? Albo Amai. Ehh sami się zgłoszą po czasie...
Rano obudził mnie zapach świeżego mięsa. Czuć było że Mins rozkazał zrobić polowanie. Wstałam rozciągając się. Przed jaskinią leżało pół sarny. Kusiła mnie zapachem, ale jej nie tknęłam. Chciałam iść do Minsa by dać mu odpowiedz.Spotkałam go przed jaskiniami patrzył na niebo.
-Mins!
Krzyknęłam podbiegając do niego.
-O już wstałaś, nie jadałaś sarny którą ci zostawiłem?
Spytał wąchając mnie pieszczotliwie.
-Nie, muszę ci odpowiedzieć na pytanie zadane wczoraj.
Uśmiechnęłam się.
-Proszę, mów.
-Więc...ja... pójdę z tobą. Ale nie możemy iść sami.
-Kto jeszcze?
Spytał ze zdziwieniem.
-Dwóch członków z naszej watahy. Wybierzemy ich dziś lub sami się zgłoszą.
-Dobrze.
Odpowiedział i wróciliśmy do jaskini. Zjadłam sarnę i zaczęłam rozmyślać kogo wziąć. Donatello i Akiara zostają będą dowodzić watahą. Potrzebni wojownicy więc może West jak się zgodzi. Galaxy niech też zostanie, może Silver Shadow i Clank? Albo Amai. Ehh sami się zgłoszą po czasie...
(Wataha Mroku) Od Amai
Zaciekawiona wysłuchałam wszystkiego co Clank ma do powiedzenia. Z
początku serio się trochę bałam, ale potem strach ze mnie uleciał, i
nawet uśmiechnęłam się w duchu, że samiec nic mi nie zrobił i jest taki
miły. Kiedy podał mi łapę, uścisnęłam ją, a po chwili się zaśmiałam.
- Ufam, ale już Cię znam, przedstawiłeś się - uśmiechnęłam się radośnie. - Chętnie skorzystam z propozycji i dołączę. Więc, hm, chodźmy!
Nie czekając na jakąkolwiek odpowiedź z jego strony leciutko dotknęłam go łapą.
- Gonisz!
Krzyknęłam i odbiegłam trochę, po chwili zwalniając i oglądając się czy Clank biegnie za mną. Biegłam w stronę z której przyszedł samiec. Intuicyjnie. Po prostu wiedziałam gdzie. Uśmiechnęłam się jak dziecko. Dawno nie miałam z nikim spotkania, i włączyła mi się moja ogromn radość z niczego.
- Nie ma oszukiwania! - krzyknęłam do Clanka. Chodziło mi o jego teleportacje, oczywiście!
- Ufam, ale już Cię znam, przedstawiłeś się - uśmiechnęłam się radośnie. - Chętnie skorzystam z propozycji i dołączę. Więc, hm, chodźmy!
Nie czekając na jakąkolwiek odpowiedź z jego strony leciutko dotknęłam go łapą.
- Gonisz!
Krzyknęłam i odbiegłam trochę, po chwili zwalniając i oglądając się czy Clank biegnie za mną. Biegłam w stronę z której przyszedł samiec. Intuicyjnie. Po prostu wiedziałam gdzie. Uśmiechnęłam się jak dziecko. Dawno nie miałam z nikim spotkania, i włączyła mi się moja ogromn radość z niczego.
- Nie ma oszukiwania! - krzyknęłam do Clanka. Chodziło mi o jego teleportacje, oczywiście!
(Wataha Mroku) Od Clanka
Zrobiło mi się głupio gdy samica powiedziała po co tu jest i kim jest. Za kilka sekund uspokoiłem się i usiadłem.
-Ja...nie wiedziałem. Ahhhh. . . wiesz, ja.
Kompletnie mnie zatkało bo nie wiedziałem co powiedzieć. Może się przedstawie, dobry początek:
-Jestem Clank, z tutejszej Watahy Mroku. Wiesz, może chcesz dołączyć. No i sorki bardzo za tą sytuację od niedawna jestem w tej watasze a tan na serio od dwóch dni i chciałem się wykazać złapaniem ,,intruza'' czyli ciebie.
Wytłumaczyłem spokojnie wszystko z lekkim rumieńcem. Ale ona nadal się bała, tak mi się zdawało.
-Nie bój się, choć za mną. Zaprowadzę cię do alfy jeśli chcesz.
Wstałem i dziwnie się uśmiechnąłem. Samica rozluźniła się. Chyba wiedziałem o co jej chodzi wyciągnąłem łapę, szczerze mówiąc:
-Możesz mi zaufać nie znając mnie.
-Ja...nie wiedziałem. Ahhhh. . . wiesz, ja.
Kompletnie mnie zatkało bo nie wiedziałem co powiedzieć. Może się przedstawie, dobry początek:
-Jestem Clank, z tutejszej Watahy Mroku. Wiesz, może chcesz dołączyć. No i sorki bardzo za tą sytuację od niedawna jestem w tej watasze a tan na serio od dwóch dni i chciałem się wykazać złapaniem ,,intruza'' czyli ciebie.
Wytłumaczyłem spokojnie wszystko z lekkim rumieńcem. Ale ona nadal się bała, tak mi się zdawało.
-Nie bój się, choć za mną. Zaprowadzę cię do alfy jeśli chcesz.
Wstałem i dziwnie się uśmiechnąłem. Samica rozluźniła się. Chyba wiedziałem o co jej chodzi wyciągnąłem łapę, szczerze mówiąc:
-Możesz mi zaufać nie znając mnie.
(Wataha Mroku) Od Amai
Myślałam, że umrę ze strachu kiedy wilk znikł a potem pojawił się w
innym miejscu - za mną. Odskoczyłam kiedy krzyknął. Przez chwilę stałam
wystraszona i patrzyłam się na niego.
- Em... Przepraszam - zaczęłam cicho. Nie wiedziałam co mam za bardzo
mówić, więc zaczęłam odpowiadać na pytania. - J-Jestem Amai, przyszłam
tu na chwilę odpocząć, bo już długo szłam w poszukiwaniu watahy... Nie
zauważyłam wcześniej, że tutaj są czyjeś tereny, wybacz.
Trochę się uspokoiłam, ale nadal stałam w większej odległości od samca za drzewem. Mam mu... zaufać? |
(Wataha Jesieni) nowy członek- Leysit
Imię: Leysit
Płeć: Samica
Wiek: 6 lat
Stanowisko: Łowca
Żywioł: Ziemia
Moce: Ziemia i ona tworzą jedno, wszystkie żywe istoty są jej wierne
Charakter: skryta i waleczna
Rodzina: siostry bliźniaczki Idüna i Neya
Partner/Partnerka: brak
Właściciel: cyber (Howrse)
Lvl: 1
(Wataha Jesieni) Od Akine
Automatycznie zdjęłam bluzę i mu podałam.
- Nie musisz się tak stresować. - Uśmiechnęłam się.
Wziął bluzę i chciał iść, ale go jeszcze zatrzymałam.
- Chcę żebyś się uśmiechnął. - Spojrzałam na niego
błagalnie.
- Po co? - Zdziwił się.
- To ważne. Proszę.- Stałam marznąc coraz bardziej.
Nie miałam zamiaru odchodzić za nim się nie uśmiechnie, po
prostu jak ktoś odchodzi ode mnie bez uśmiechu to mam resztę dani/ nocy do
bani. Chwilkę stał zdziwiony, ale uśmiechnął się, co prawda nie naprawdę, bo od
tak nie da się uśmiechnąć, ale to zrobił.
- Dziękuję. - Powiedziałam tajemniczo i szybko odbiegłam zostawiając
go ze swoimi myślami.
Poszłam do mojej jaskini i usiadłam w kącie, cała dygotałam.
Epril podeszła do mnie,, bo chyba chciała o coś zapytać, ale zamiast tego
uklękła i zapytała:
- Zimno Ci?
- Miałam mała kąpiel, więc z lekka tak. - Zaśmiałam się
nerwowo.
- No wiesz ty co? Tak się załatwić na wieczór? - Powiedziała
żartobliwie.
- To cała ja! - Rozłożyłam ręce i zaczęłyśmy się śmiać.
- Pójdę po koc z twojego legowiska. - Uśmiechnęła się.
Po chwili okryła mnie, a ja podziękowałam.
- Gdzie byłaś cały dzień? - Zapytała.
- Z kolegą. - Odparłam.
- Jakim? - Zdziwiła się.
- Z Wathy Mroku. Nazywa sie Donatello. - Odparłam.
- Byś z Alfami nawiązała kontakty. - Spojrzała na mnie
podejrzliwie.
- Są zajęte z tego co wiem. Poza tym szlajam się całymi
dniami to przynajmniej kogoś poznaje. - Zaczęłam pocierać dłonie o uda.
- Fakt. - Odparła.
- Ty też pochodź po innych terenach. Poznaj kogoś i spędź
miło dzień. - Złapałam ja za rękę.
Też była zimna... Przyciągnęłam ją szybko bliżej i
opatuliłam kocem, tak, że siedziałyśy oby dwie przykryte.
- Nie musisz, pójdę po swój koc. - Powiedziała zmieszana,
najwidoczniej nikt nigdy sie nią aż tak nie opiekował.
- Daj se siana. Jest Ci zimno, a mój kocyk jest ciepły, więc
nie narzekaj. - Wytknęłam język.
- Dziękuję. - Uśmiechnęła się.
(Wataha Mroku) Od Donatella
Tak cieszyłem się że nic jej nie jest. Bo co bym zrobił gdyby coś jej się stało tak naprawdę. Usiedliśmy na drzewie. Słońce zbliżało się ku zachodowi. Było piękne.
-Lubię gdy jest kolorowe.
Powiedziała patrząc z przebłyskiem w oku w stronę słońca. Akine jak i ja była cała mokra ale jakoś dziwnie drżała. A robiło się coraz zimniej. Więc zdjąłem swoją bluzę, chyba tak się to nazywa i okryłem nią Akine. Po tym zdarzeniu nie umiałem się uśmiechnąć. Ale kiedy ciepłym głosem powiedziała:
-Dziękuje...
Uśmiechnąłem się w duchu. Zdałem sobie sprawę że niedługo nadejdzie noc. Więc powiedziałem:
-Wiesz, za długo z tobą jestem. Nie powinno mnie tu być. Muszę chyba wracać.
Próbowałem zejść z drzewa jako człowiek ale mi się nie udało więc zmieniłem się w samego siebie czyli wilka i pazurami zjechałem po koronie drzewa. Powiem to była zabawa. Akine nie zmieniła się tylko za pomocą swoich roślinek udało jej się zejść. Gdy zeszła nadal miała na sobie moją czarną bluzę. Zmieniłem się w człowieka i powiedziałem:
-Może...wiesz...oddasz...albo
Jąkałem się bo nie wiedziałem czy ją jej zabrać czy zostawić ale ja drugiej nie mam. Eh czekałem co dopowie nie ruszałem się z miejsca.
-Lubię gdy jest kolorowe.
Powiedziała patrząc z przebłyskiem w oku w stronę słońca. Akine jak i ja była cała mokra ale jakoś dziwnie drżała. A robiło się coraz zimniej. Więc zdjąłem swoją bluzę, chyba tak się to nazywa i okryłem nią Akine. Po tym zdarzeniu nie umiałem się uśmiechnąć. Ale kiedy ciepłym głosem powiedziała:
-Dziękuje...
Uśmiechnąłem się w duchu. Zdałem sobie sprawę że niedługo nadejdzie noc. Więc powiedziałem:
-Wiesz, za długo z tobą jestem. Nie powinno mnie tu być. Muszę chyba wracać.
Próbowałem zejść z drzewa jako człowiek ale mi się nie udało więc zmieniłem się w samego siebie czyli wilka i pazurami zjechałem po koronie drzewa. Powiem to była zabawa. Akine nie zmieniła się tylko za pomocą swoich roślinek udało jej się zejść. Gdy zeszła nadal miała na sobie moją czarną bluzę. Zmieniłem się w człowieka i powiedziałem:
-Może...wiesz...oddasz...albo
Jąkałem się bo nie wiedziałem czy ją jej zabrać czy zostawić ale ja drugiej nie mam. Eh czekałem co dopowie nie ruszałem się z miejsca.
(Wataha Jesieni) Od Akine
Gdy wpadłam do wody, od razu chciałam się zemścić, za to, że
myśli, iż może mnie pokonać wodą. Kiedyś dużo pływałam i umiałam wytrzymać pół
godziny pod wodą, no ale teraz mogłam wytrzymać trochę mniej. Postanowiłam
udawać, że się utopiłam, bo to poważne, a on był poważny, więc ja będę poważna,
żeby on poczuł się winny i zaczął myśleć, po czym otworze oczy uśmiechnę się
wrednie i zarzucę jakimś tekstem. Zanurzyłam się w rwącej wodzie i
przymocowałam strój do jakiejś gałęzi, bo było by niebezpiecznie udawać martwą
płynąc nie wiadomo gdzie. byłam pod wodą jakieś 5 minut kiedy poczułam, że ktoś
mnie odczepia od kijka. Gdy znalazłam się na brzegu wyczułam, że Donatello się
stresuje, no i panikuje, w tym momencie uznałam, że to przesada. Gdy nachylił
się by sprawdzić mój oddech uwiesiłam mu się na szyję i szepnęłam:
- Wybacz, ale ze mną nie wygrasz.
- Co? - Zdziwił się, ale mnie przytulił.
- Przepraszam, ale nie mogłam się powstrzymać. - Mówiłam z
uśmiechem.
- Nigdy więcej mnie tak nie strasz, bo... - Nie dokończył.
- Nie będę, ale ty nie wrzucaj mnie do zimnej wody, bo mi
teraz zimno. - Puściłam go i się uśmiechnęłam.
Widziałam na jego twarzy ulgę, ale nie zamierzał się chyba
jak na razie uśmiechać. Nie lubię gdy ktoś się stresuje czy smuci, więc
musiałam go rozweselić. Pomyślałam, że znęcać
się nad nim nie będę, bo znowu wrócimy do podobnej sytuacji, no więc zostało mi
tylko jedno.
- Chodź. - Złapałam go za rękę i szybko wstaliśmy.
- Gdzie idziemy? - Zapytał.
- Na drzewo. - Odparłam z uśmiechem.
- Co ty znowu wymyśliłaś? - Powiedział podejrzliwie.
Nie odpowiedziałam mu, bo zaczęliśmy wchodzić na drzewo, a
żeby się nie męczyć skorzystałam z linek. Usiedliśmy na gałęzi, tak, że widzieliśmy
zachodzące słońce. Wyciągnęłam rękę i spojrzałam na niego uśmiechnięta.
- Lubię gdy jest kolorowe. - Powiedziałam dziecinnie.
(Wataha Mroku) Od Clanka
Na drugi dzień po super przespanej nocy poszedłem poprzyglądać się tym terenom. Wychodząc z jaskini wziąłem głęboki dech i za chwilę ruszyłem biegiem prosto. Biegłem aż nagle coś kazało skręcić w lewo. Po paru minutach biegu wszedłem na śnieg!! Popatrzyłem do góry a tu ciągle pada. A na naszych terenach postawiłem nogę i nic. Zrobiło się zimno więc szybko skierowałem się w stronę mojej watahy. Nareszcie zobaczyłem polanę duchów po ty gdzieś tam poszedłem i zobaczyłem jakąś samicę leżącą pod drzewem. Powiem baaardzo przyciągnęła moją uwagę ze względu że nie jest z naszej watahy i nie tylko. Powoli i cicho skradałem się w krzakach. Widziałem jak się rozgląda a po chwili patrzy w moją stronę. Stanąłem w bezruchu. Za kilka sekund opuściła wzrok więc mogłem działać. Wyszedłem z krzaków, chyba mnie zauważyła. Więc szybko teleportowałem się za drzewo o które opierała się nieznajoma. Widziałem iż jedno oko ma koloru zielonego a drugie niebieskiego. A jednak dwoje oczu miało w sobie jakiś urok. Nie wiem...w głębi siebie poczułem coś dziwnego .Czego nie czułem nigdy, nie wiem co to. Wyrwałem się z rozmyślań i zacząłem działać.
-Kim jesteś!!
Zagrzmiał mój głos. Samica podskoczyła ze strachu. Ustawiłem się do ataku warcząc co chwilę. Widziałem jej oczy, strach.
-Ktoś ty i po co tu przyszłaś?!
Krzyknąłem nie spuszczając jej z oka. Może alfa będzie ucieszona jak wroga przyniosę albo intruza czy coś. Ale mniejsza z tym.
-Kim jesteś!!
Zagrzmiał mój głos. Samica podskoczyła ze strachu. Ustawiłem się do ataku warcząc co chwilę. Widziałem jej oczy, strach.
-Ktoś ty i po co tu przyszłaś?!
Krzyknąłem nie spuszczając jej z oka. Może alfa będzie ucieszona jak wroga przyniosę albo intruza czy coś. Ale mniejsza z tym.
czwartek, 18 lipca 2013
(Wataha Mroku) Od Donatella
Tak na serio zdziwiło mnie wszystko co robiła Akine. Nie wiem....normalnie mój mózg tego nie potrafił pojąć choć jest bardzo dobrze rozbudowany. I jak na wilczy mózg lepszy od człowieczego. Potrafiłem się śmiać z samicy, bo to zabawne. Zauważyłem że prawie zawsze dopisuje jej humor. Ta chwila w której wypowiedziała:
-Sir! Jak możesz prosić o taką rzecz? Przecież to tak jak bym zapomniała o tym kiedy się urodziłam.
Dała mi do zrozumienia że ta głupia ,,wpadka'' coś dla nas obojga znaczy. Na jej słowa zareagowałem dziwnie próbując wstać. Widziałem jak Akine siedzi na mnie z oburzeniem. O co jej chodzi jest taka szalona...nie lubię jak ktoś na mnie siada, nikt tego przedtem nie robił. Ale to dobrze? No raczej... Nie wiem, ale zacząłem się nad czymś zastanawiać, czymś ważnym. Zrobiłem stanowczą i sztywną minę. Wcale nie wesołą, powiedziałem:
-Zejdź.
Jedno słowo z stanowczością na twarzy powinno starczyć. Popatrzyła się na mnie dziwnie. Obok nas, nie daleko była głęboka rzeka z chłodną wodą. Akine nie zeszła, chciałem jej dać nauczkę by wiedziała że ja to nie żartuje. Więc wstałem zrzucając przy tym dziewczynę w bok. Szybko się wyprostowałem biorąc Akine za nogi. Znalazła się na moich plecach wisząc do góry. Na moich ustach zagościł szyderczy uśmiech. Pobiegłem w stronę rzeki. Akine po pewnym czasie zaczęła mowić:
-Co..co ty robisz?
-Daję ci nauczkę. A co?
Zaśmiałem się dziwnie. Akine próbowała się wyrwać. Ale za kilka sekund postawiłem ją na brzegu rzeki niegrzecznie mówiąc (nigdy taki nie jestem ale jak ktoś mnie trochę upokorzy mój mózg zamienia się w siłę) :
-Bajo.
Popchnąłem dziewczynę do rwącej i głębokiej rzeki. Dopiero teraz zdałem sobię sprawę że zdurniałem do końca, przecież może jej się coś stać. Na chwilę zamknąłem oczy łapiąc się za głowę i szepcząc:
-Co..co ja robię ? Chwila, co ja zrobiłem!!!
Nigdzie nie widziałem Akine a jeśli coś jej się stało a jeśli utonęła? Nie wybaczę sobie tego! Muszę zrobić co w mojej mocy by ją uratować, nawet coś ryzykownego. Wskoczyłem do wody jako człowiek i zorientowałem się że ludzie słabo pływają ale nie zmieniłem się w wilka. Z dala nie wiedziałem że rzeka jest aż tak głęboka i rwąca ale teraz wiem.
-Akine!!
Krzyczałem patrząc zszokowany we wszystkie strony. Na powierzchni jej nie było. Zacząłem się strasznie martwić (a w takich sytuacjach moje myślenie zamienia się w szybkie myślenie z wieloma rozwiązaniami). Szukałem jej, długo. Nareszcie się zanurzyłem by nie sprawdzić...czy Akine nie utonęła. Kiedy zanurkowałem, widok przyprawił mnie prawie o łzy smutku ! Jak to się stało?!!! Przezemnie! Wiem co robić..ale...
-Sir! Jak możesz prosić o taką rzecz? Przecież to tak jak bym zapomniała o tym kiedy się urodziłam.
Dała mi do zrozumienia że ta głupia ,,wpadka'' coś dla nas obojga znaczy. Na jej słowa zareagowałem dziwnie próbując wstać. Widziałem jak Akine siedzi na mnie z oburzeniem. O co jej chodzi jest taka szalona...nie lubię jak ktoś na mnie siada, nikt tego przedtem nie robił. Ale to dobrze? No raczej... Nie wiem, ale zacząłem się nad czymś zastanawiać, czymś ważnym. Zrobiłem stanowczą i sztywną minę. Wcale nie wesołą, powiedziałem:
-Zejdź.
Jedno słowo z stanowczością na twarzy powinno starczyć. Popatrzyła się na mnie dziwnie. Obok nas, nie daleko była głęboka rzeka z chłodną wodą. Akine nie zeszła, chciałem jej dać nauczkę by wiedziała że ja to nie żartuje. Więc wstałem zrzucając przy tym dziewczynę w bok. Szybko się wyprostowałem biorąc Akine za nogi. Znalazła się na moich plecach wisząc do góry. Na moich ustach zagościł szyderczy uśmiech. Pobiegłem w stronę rzeki. Akine po pewnym czasie zaczęła mowić:
-Co..co ty robisz?
-Daję ci nauczkę. A co?
Zaśmiałem się dziwnie. Akine próbowała się wyrwać. Ale za kilka sekund postawiłem ją na brzegu rzeki niegrzecznie mówiąc (nigdy taki nie jestem ale jak ktoś mnie trochę upokorzy mój mózg zamienia się w siłę) :
-Bajo.
Popchnąłem dziewczynę do rwącej i głębokiej rzeki. Dopiero teraz zdałem sobię sprawę że zdurniałem do końca, przecież może jej się coś stać. Na chwilę zamknąłem oczy łapiąc się za głowę i szepcząc:
-Co..co ja robię ? Chwila, co ja zrobiłem!!!
Nigdzie nie widziałem Akine a jeśli coś jej się stało a jeśli utonęła? Nie wybaczę sobie tego! Muszę zrobić co w mojej mocy by ją uratować, nawet coś ryzykownego. Wskoczyłem do wody jako człowiek i zorientowałem się że ludzie słabo pływają ale nie zmieniłem się w wilka. Z dala nie wiedziałem że rzeka jest aż tak głęboka i rwąca ale teraz wiem.
-Akine!!
Krzyczałem patrząc zszokowany we wszystkie strony. Na powierzchni jej nie było. Zacząłem się strasznie martwić (a w takich sytuacjach moje myślenie zamienia się w szybkie myślenie z wieloma rozwiązaniami). Szukałem jej, długo. Nareszcie się zanurzyłem by nie sprawdzić...czy Akine nie utonęła. Kiedy zanurkowałem, widok przyprawił mnie prawie o łzy smutku ! Jak to się stało?!!! Przezemnie! Wiem co robić..ale...
(Wataha Mroku) Od West'a
Gdy miałem dwa lata moja rodzina
prowadziła wojnę z po bliższą watahą.Pewnej nocy wyszedłem na spacer pod
gwiazdami i trafiłem na syna Alfy wrogiej watahy.Był on moim
przyjacielem, a ja jego.Nikt nie wiedział że się znamy bo moglibyśmy
zostać wyrzuceni ze swoich watah.W te noc gadaliśmy co nasze watahy
planują i czy się pogodzą.Szanse na spokój między nami byłe nie
wielkie.Z nudów zaczęliśmy trenować ściemnione walki.Podczas wojny
gdybyśmy musieli razem walczyć bylibyśmy już przygotowani "ściemniać"
walkę.Trenowaliśmy aż zaczęliśmy powoli naprawdę się gryźć. Mój kolega
zaciskał coraz mocniej szczękę a ja coraz mocniej zaciskałem swoją by
mnie puścił.Wbiłem mu kły prosto w tętnice choć przez przypadek musiało
go to bardzo zaboleć.Gdy legł na ziemię nie wiadomo z kąt na łące
znalazł się jego ojciec i rzucił się na mnie.Prawie spadłem w przepaść
gdy mój ojciec chwycił wroga szczękami za wsiasz i odciągną ode
mnie.Walka znowu się zaczęła.Nie chciałem dłużej na to patrzeć i
następnej nocy odszedłem od watahy.Błąkałem się po górach przez rok aż
spotkałem Naili.Pozwoliła mi być członkiem watahy mroku i tu zostałem.
(Wataha Mroku) Od Silver Shadow'a
Nie przejdę na stronę Xivo ,nie wykonam jego polecenia...już nie zabijam.
-Silver to leży w twoim interesie...mógłbyś odzyskać Sonie !
Teraz już wiedziałem o co chodzi...przez niego powróciły wspomnienia o których istnieniu chciałem zapomnieć.Sonia była moją partnerką 2 lata temu.Została uprowadzona a potem zamordowana przez białego wilka w krwistej pelerynie.
-Tak to on jest tym tyranem.Pamiętasz naszyjnik Soni ?
Kiwnąłem sprzecznie głową.
-Był to sznurek z czarnym diamentem.To jest ten diament który znalazłeś.On ją zabił dla diamentu.
-Po co ?!
-Chciał się ukryć na kilka lat albo i wieków a potem znów siać spustoszenie.
Położyłem głowę na ziemi ,zamknąłem oczy i przypomniałem sobie ten dzień który był najgorszy w moim życiu.Kiedy otworzyłem oczy poczułem nienawiść...ale po tym zdarzeniu stałem się taki jaki jestem teraz.A ta nienawiść...kiedy zabije tyrana posmakuje krwi wilka i będzie jeszcze gorzej.
-I co ? Zabijesz go ?
-Xivo chciałbym się na nim zemścić ale...mam stado które jest normalne i podobne do mnie...teraz czuję nienawiść i złość a jak go zabije będzie jeszcze gorzej.Przykro mi...naprawdę chciałbym ale nie chcę być takim potworem jakim byłem kiedyś.
-Nie byłeś potworem !
Nie wiem co wstąpiło w Xivo zawsze był spokojny ale on też sądził ,byłem potworem.
-Nie byłeś potworem i nim się nie staniesz ,zadbam o to.
-Nie Xivo...
-Dobrze....ale zastanów się nad tym.Wiesz gdzie mnie szukać.
Mój brat zniknął z szyderczym uśmiechem a ja zostałem w jaskini sam.Musiałem rozwiązać liny i uciec stąd.Kiedy już pozbyłem się lin usłyszałem uderzenie czegoś o ziemię.Spojrzałem pod łapy i zobaczyłem diament.Zabrałem go i wróciłem do watahy.Tam dowiedziałem się ,że Naili jest z Minsem....muszę już o niej zapomnieć.Jeśli udałoby mi się odzyskać Sonię....byłbym szczęśliwy.
-Silver to leży w twoim interesie...mógłbyś odzyskać Sonie !
Teraz już wiedziałem o co chodzi...przez niego powróciły wspomnienia o których istnieniu chciałem zapomnieć.Sonia była moją partnerką 2 lata temu.Została uprowadzona a potem zamordowana przez białego wilka w krwistej pelerynie.
-Tak to on jest tym tyranem.Pamiętasz naszyjnik Soni ?
Kiwnąłem sprzecznie głową.
-Był to sznurek z czarnym diamentem.To jest ten diament który znalazłeś.On ją zabił dla diamentu.
-Po co ?!
-Chciał się ukryć na kilka lat albo i wieków a potem znów siać spustoszenie.
Położyłem głowę na ziemi ,zamknąłem oczy i przypomniałem sobie ten dzień który był najgorszy w moim życiu.Kiedy otworzyłem oczy poczułem nienawiść...ale po tym zdarzeniu stałem się taki jaki jestem teraz.A ta nienawiść...kiedy zabije tyrana posmakuje krwi wilka i będzie jeszcze gorzej.
-I co ? Zabijesz go ?
-Xivo chciałbym się na nim zemścić ale...mam stado które jest normalne i podobne do mnie...teraz czuję nienawiść i złość a jak go zabije będzie jeszcze gorzej.Przykro mi...naprawdę chciałbym ale nie chcę być takim potworem jakim byłem kiedyś.
-Nie byłeś potworem !
Nie wiem co wstąpiło w Xivo zawsze był spokojny ale on też sądził ,byłem potworem.
-Nie byłeś potworem i nim się nie staniesz ,zadbam o to.
-Nie Xivo...
-Dobrze....ale zastanów się nad tym.Wiesz gdzie mnie szukać.
Mój brat zniknął z szyderczym uśmiechem a ja zostałem w jaskini sam.Musiałem rozwiązać liny i uciec stąd.Kiedy już pozbyłem się lin usłyszałem uderzenie czegoś o ziemię.Spojrzałem pod łapy i zobaczyłem diament.Zabrałem go i wróciłem do watahy.Tam dowiedziałem się ,że Naili jest z Minsem....muszę już o niej zapomnieć.Jeśli udałoby mi się odzyskać Sonię....byłbym szczęśliwy.
(Wataha Jesieni) Od Akine
Ruch Donatello mnie lekko zdziwił, bo jak tylko mówiłam to
komukolwiek to byli zmieszani i tak dalej. Nie lubiłam się smucić, więc szybko
złapałam jego łapę i wstałam. Nagle wbiegł Kondrakar.... Akurat teraz kiedy
miałam wspaniałą myśl...
- Hej Don, witaj Akine! Nie wiecie może gdzie jest Naili? -
Zapytał.
- Wyszła niedawno z jaskini jak szłam po Dona.- odpowiedziałam .
- Pewnie poszła gdzieś ze swoim partnerem...- powiedział Don niezadowolony i po chwili zamyślenia dodał – A co cię do niej sprowadza o tej porze?
- Ja w sprawie Verny, widziałem, że się ostatnio spotykały więc pomyślałem, że Naili mi pomoże ją pocieszyć. - Odparł.
- Wyszła niedawno z jaskini jak szłam po Dona.- odpowiedziałam .
- Pewnie poszła gdzieś ze swoim partnerem...- powiedział Don niezadowolony i po chwili zamyślenia dodał – A co cię do niej sprowadza o tej porze?
- Ja w sprawie Verny, widziałem, że się ostatnio spotykały więc pomyślałem, że Naili mi pomoże ją pocieszyć. - Odparł.
Widać było, że się martwił o waderę.
- Przecież ostatnio się z Verną pokłóciłeś, czy nie to jest przyczyną smutku twojej alfy?- powiedział na to Donatello
- Niestety nie to jest przyczyną, Verna widziała dziś wilki ognia, ale ich tam wcale nie było! Ma jakieś halucynacje... nie wiem od czego. Martwię się o moją alfę.- Mówił przejęty, od razu skojarzyłam fakty.
- Przecież ostatnio się z Verną pokłóciłeś, czy nie to jest przyczyną smutku twojej alfy?- powiedział na to Donatello
- Niestety nie to jest przyczyną, Verna widziała dziś wilki ognia, ale ich tam wcale nie było! Ma jakieś halucynacje... nie wiem od czego. Martwię się o moją alfę.- Mówił przejęty, od razu skojarzyłam fakty.
- Słyszałam, że Verna czuje coś do Bejala, ale to tylko
plotki...- powiedziałam szybko.
- Ale czasem plotki mogą być prawdą.- dodał Donatello.
- Dzięki za informację, jakbyście spotkali Naili powiedzcie niech się ze mną spotka i dodajcie, że w sprawie Verny. Muszę wracać, bo ktoś musi pilnować jaskini jak inni śpią, pa! - Pożegnał się i poszedł.
- Ale czasem plotki mogą być prawdą.- dodał Donatello.
- Dzięki za informację, jakbyście spotkali Naili powiedzcie niech się ze mną spotka i dodajcie, że w sprawie Verny. Muszę wracać, bo ktoś musi pilnować jaskini jak inni śpią, pa! - Pożegnał się i poszedł.
Spojrzałam szybko na basiora podejrzanie.
- Ona go kocha? - Zapytałam.
- Szczerze to nie nasza sprawa. - Powiedział wymijająco.
- Jednak nasza. Pewnie jej ciężko teraz. - Westchnęłam.
- Pewnie tak. - Spojrzał na kwiaty.
Nagle zrozumiałam, że on próbuje ignorować naszą rozmowę i
uniaka tematu, więc go popchnęłam, tak że się przewrócił.
- A to za co? - Zdziwił się.
- Bo mnie olewasz. - Uśmiechnęłam się wrednie.
- Wcale nie. - Powiedział.
Gdy to powiedział to tym bardziej mnie zmusił do mojego
kolejnego ruchu. Zmieniłam się szybko w
człowieka i on też. Za nim wstał usiadłam mu na brzuchu i zablokowałam ręce i nogi korzeniami, do tego usiadłam krzyżując
nogi i wpatrywałam się w niego.
- Ej! Co ty robisz!? - Zaczął się lekko szarpać.
- Przyznaj się, że mnie ignorowałeś, to Cię puszczę. -
Wpatrywałam się w niego jak w malowane wrota.
- Nie, bo to nie prawda i przestań tak patrzeć. - Odwrócił
głowę.
Złapałam jego głowę i przekręciłam tak by patrzył na mnie.
Nadęłam policzki po czym powiedziałam:
- Omijałeś mój wzrok, odpowiadałeś krótko i obojętnie,
ewidentnie chciałeś zakończyć rozmowę, wiec mnie ignorowałeś. - Powiedziałam.
- To, że chciałem zakończyć temat nie znaczy, że Cię
ignorowałem. - Odparł.
- To jest jednoznaczne i takie zachowanie odbieram jako
ignorancję. - Podskoczyłam.
Byłam leciutka, więc ciężarem nic nie zdziałałam, ale kości
lekko wbiły się w jego brzuch. Zacisną wargi i nawet nie pisną, ale wiedziałam,
że go trochę pobolewa.
- W takim razie, niech Ci będzie. - Powiedział, jak by
uwłaczało to jego godności.
Uśmiechnęłam się i zlikwidowałam korzenie.
- Możesz chyba już zejść. - Spojrzał na mnie pytająco.
- Wygodny jesteś, więc mi się nie chce. - Oparłam się o jego
ugięte nogi.
Położył głowę i zaczął się śmiać.
- Nie śmiej się ze mnie. - Udałam obrażoną.
- Wybacz mi, nie chciałem Cię obrazić w ten niegodziwy
sposób. - Uśmiechał się.
- W takim razie mogę Ci wybaczyć Sir. Donatello. - Zaczęłam
udawać nie wiadomo kogo.
- Dziękuję za wybaczenie Panienko Akine. - Odparł.
- Proszę bardzo, jednak me serce zapamięta tą zniewagę. -
Odparłam wyniośle.
- W takim razie proszę, a wręcz błagam o to by Panienka
wymazała moją wpadkę. - Zaczął chichota, a ja za to podskakiwać.
- Sir! Jak możesz prosić o taką rzecz? Przecież to tak jak
bym zapomniała o tym kiedy się urodziłam. - Powiedziałam z udawanym oburzeniem.
(Wataha Zimy) od Aniel
Od wyznania White'a minęło już kilka dni, a ja ciągle czułam się jak we śnie. Od tamtego dnia codziennie rano czekał na mnie pod moją jaskinią i gdy tylko się budziłam pędziłam do wyjścia cała w skowronkach. Na początku wilki z watahy były zdziwione naszym zachowaniem, ale nie musieliśmy im mówić, by domyślili się, co jest grane. Teraz często żartowali sobie z nas i nam dokuczali, sprawiało to wszystkim niezłą frajdę, nawet naszej dwójce, gdy im się odgryzaliśmy. Zdziwiło mnie, jak dobrze zareagowali na związek mój i White'a. Właściwie, nie tylko ja byłam teraz o wiele weselsza. Dotarło do mnie, jak wieli wpływ na stado ma szczęście ( i nieszczęście) alfy. Wszyscy mieli dobry humor, nawet Evanestencia, z którą od razu odbyłam szczerą rozmowę. Ucieszyło mnie to, że nie była na mnie zła i tak dobrze to wszystko przyjęła. Mój partner zdradził mi, że rozmawiał z nią przed spotkaniem się ze mną.
Byliśmy teraz wszyscy na Płaczącym Wybrzeżu. Skryta w cieniu wierzby obserwowałam White'a unoszącego się na plecach po spokojnej wodzie. Nieopodal Evanestencia i Daglezja zawzięcie o czymś dyskutowały chichocząc po cichu. Wszyscy byliśmy w ludzkiej postaci. Przyzwyczaiłam się już, że jest nas tak mało. Oprócz naszej czwórki była już tylko Meg. Nie zdziwiłam się, że siedziała tak daleko od nas, mimo, iż ostatnio i jej doskwierał dobry humor, wciąż była zamknięta w sobie i było jej ciężko wysiedzieć w towarzystwie innych.
Odwróciłam się w stronę słońca, które przyjemnie grzało mi plecy. Po chwili namysłu wstałam i ruszyłam w stronę samotnej wilczycy. Choć próbowała nie dać tego po sobie poznać spięła się lekko. Udając, że nie zauważyłam usiadła obok niej. Nie chciałam zaczynać rozmowy, nie potrzebowałam tego. Powtarzałyśmy już ten proces kilka razy. Siedziałyśmy obok siebie bez słowa. Może dzięki temu w końcu choć trochę się otworzy.
Byliśmy teraz wszyscy na Płaczącym Wybrzeżu. Skryta w cieniu wierzby obserwowałam White'a unoszącego się na plecach po spokojnej wodzie. Nieopodal Evanestencia i Daglezja zawzięcie o czymś dyskutowały chichocząc po cichu. Wszyscy byliśmy w ludzkiej postaci. Przyzwyczaiłam się już, że jest nas tak mało. Oprócz naszej czwórki była już tylko Meg. Nie zdziwiłam się, że siedziała tak daleko od nas, mimo, iż ostatnio i jej doskwierał dobry humor, wciąż była zamknięta w sobie i było jej ciężko wysiedzieć w towarzystwie innych.
Odwróciłam się w stronę słońca, które przyjemnie grzało mi plecy. Po chwili namysłu wstałam i ruszyłam w stronę samotnej wilczycy. Choć próbowała nie dać tego po sobie poznać spięła się lekko. Udając, że nie zauważyłam usiadła obok niej. Nie chciałam zaczynać rozmowy, nie potrzebowałam tego. Powtarzałyśmy już ten proces kilka razy. Siedziałyśmy obok siebie bez słowa. Może dzięki temu w końcu choć trochę się otworzy.
(Wataha Mroku) nowy członek- West
Imię: West (Łest)
Płeć: Samiec
Wiek: 3 lata
Stanowisko: Wojownik
Żywioł: Iluzja
Moce: lewitacja, kontaktowanie się z duchami, potrafi wejść w ciało innego wilka jako duch, może nawiedzić w snach jako dobry i zły duch, rozpłynąć się w powietrzu, kontroluje myśli, przewiduje przyszłość i widzi przeszłość, może zmienić bieg wydarzeń, jest niewykrywalny, cichy, potrafi zajść ofiarę z zaskoczenia, ma super słuch, wzrok, węch i szybkość, czyta w myślach, transformacja, wnikanie do dowolnego umysłu i kierowanie nim, umie stać się niewidzialny, potrafi wywoływać demony, potrafi leczyć rany lecz dopiero się uczy, znikanie w Cieniu, Cieniste Tornado, „Postrzeganie Pozazmysłowe”- wystarczy jedno spojrzenie na kogoś i wie o nim prawie wszystko. Zmiana w kruka i inne stworzenia. Umie rozmawiać ze wszystkimi stworzeniami na świecie
Charakter: czuły, romantyczny, miły, wierny, inteligentny, zdecydowany, odważny, potrafi pocieszać, zdolny, przyjazny, można mu zaufać, wesoły, ma poczucie humoru, potrafi rozbawić smutną wilczyce lub wilka, zadbany,opanowany, na początku nieufny, raczej uprzejmy,opiekuńczy, odpowiedzialny, stanowczy, bywa porywczy, ciekawski, dba o najbliższych, nie przejmuje się opinią innych, mądry, sprytny, spokojny, skupiony, rozsądny, niezależny, samodzielny, bardzo odważny, doskonale radzi sobie w trudnych sytuacjach, szarmancki, dżentelmen, podejrzliwy, nie lubi wader typu "Top Model", sympatyczny, szanuje innych ,ale czasami(gdy jest wkurzony czy coś) jest: wredny, niemiły, zadziorny, chytry, nie przepada za wilkami, potrafi pokazać pazury i zawsze stawia na swoim, niemiły, tajemniczy, skryty, nietowarzyski, typ samotnika,
Rodzina: kuzyn Black Wolfs
Partner/Partnerka: podoba mu się Amai/ jest otwarty na nowe propozycje
Właściciel: dragon24
Lvl: 1
(Wataha Lata) od Kondrakara
- Ciekawi Cie co mnie trapi? Cóż, nie powinnam o tym nic mówić i nie zamierzam. –Odparła naburmuszona Verna
- Ale... Po co szliśmy tutaj z dala od wilczych uszu.
- Bo chciałam Ci to powiedzieć, nie chcę, aby ktoś wiedział to i owo o mnie. – Powiedziała.
- Przecież to wszystko widać. – Powiedziałem z żalem. Wadera widocznie nie wie komu już ma ufać...
- Cóż trudno. Żegnam.- Rzekła i odwróciła się na pięcie.
Zatkało mnie, myślałem ,że mi wybaczy... ale Verna chyba wciąż mi nie ufa.
Zaczęła iść powoli między drzewami, szedłem za nią równie powoli, tak, by mnie nie widziała. Po chwili stanęła na granicy Watahy Lata, a Watahy Wiosny.
Po co ona tu przyszła?
Usiadła na trawie i zamknęła oczy. Podszedłem do niej cicho domyślając się o co chodzi... dawno temu bywały tu wilki wiosny, teraz jest tu pusto i słuch o nich zaginął.
- Teraz rozumiem... tęsknisz za wilkami wiosny?- odezwałem się do mojej alfy
- Kondro śledziłeś mnie?! E... Tak. Tęsknię... Nawet nie wiesz jak.
- Owszem, wiem co czujesz. Nie martw się, możesz mi wszystko powiedzieć, wiem, że byłem niemądry i straciłaś do mnie zaufanie... wybacz.- Verna chwilę milczała, nagle wstała i krzyknęła w dal:
- Bejal! Nie ukrywaj się, wyjdź!
Jednak nikogo tam nie było, musiało jej się wydawać...
- Verna tam nie ma Bejala.
- Jest, przecież go widzę. Bejal czekaj!!!- krzyczała jednak odbijało się tylko echo i nikogo tam nie było.
Pobiegła naprzód dalej wołając, pobiegłem za nią ,bo nie mogłem jej samej zostawić, biegnącej donikąd...
watahy wiosny nie było już tu od długiego czasu.
- Verna stój!- chciałem ją zatrzymać, ale tylko przyśpieszała
Nagle stanęła przy przepaści na terenie wiosny, tam niby prowadził ją Bejal, ale jego tam wcale go nie było!
- Bejaaaal! Bejal?- łzy poleciały jej z oczu, słychać było echo w górach.
- Verno, jego tu nie ma, wracajmy, robi się ciemno, a nie wiadomo, co się tu czai. Te tereny dawno zdziczały.- złapałem ją za rękę i zasmuconą, patrzącą w ziemię ciągnąłem za sobą.
Gdy weszliśmy do jaskini w naszej watasze Verna położyła się na posłaniu.
- Oni wrócą prawda?- zapytała z nadzieją
- Wrócą, teraz odpocznij Verno.- pocieszyłem ją i poszedłem czuwać przy jaskini zamiast niej.
Gdy wszystkie wilki wróciły do jaskini. Poprosiłem Nikitę, by popilnowała jaskini, sam zaś pobiegłem na teren watahy mroku szukać Naili.
Verna często u niej bywała, więc pewnie będzie wiedziała jak ją pocieszyć.
Jak dotarłem do jaskini watahy mroku Naili w niej nie było...
Pobiegłem w las by sprawdzić czy tam jest i zauważyłem Donatella z Akine alfą watahy jesieni.
Podszedłem do nich i zapytałem:
- Hej Don, witaj Akine! Nie wiecie może gdzie jest Naili?
- Wyszła niedawno z jaskini jak szłam po Dona.- odpowiedziała Akine
- Pewnie poszła gdzieś ze swoim partnerem...- powiedział Don niezadowolony i po chwili zamyślenia dodał – A co cię do niej sprowadza o tej porze?
- Ja w sprawie Verny, widziałem, że się ostatnio spotykały więc pomyślałem, że Naili mi pomoże ją pocieszyć.
- Przecież ostatnio się z Verną pokłóciłeś, czy nie to jest przyczyną smutku twojej alfy?- powiedział na to Donatello
- Niestety nie to jest przyczyną, Verna widziała dziś wilki ognia, ale ich tam wcale nie było! Ma jakieś halucynacje... nie wiem od czego. Martwię się o moją alfę.- tłumaczyłem
- Słyszałam, że Verna czuje coś do Bejala, ale to tylko plotki...- powiedziała Akine
- Ale czasem plotki mogą być prawdą.- dodał Don
- Dzięki za informację, jakbyście spotkali Naili powiedzcie niech się ze mną spotka i dodajcie, że w sprawie Verny. Muszę wracać, bo ktoś musi pilnować jaskini jak inni śpią, pa!- pożegnałem się i wróciłem do jaskini.
Dziwny zbieg okoliczności, Verna widziała na terenie wiosny właśnie Bejala, a plotki krążą, że ona coś do niego czuje...podejrzana sprawa.
- Ale... Po co szliśmy tutaj z dala od wilczych uszu.
- Bo chciałam Ci to powiedzieć, nie chcę, aby ktoś wiedział to i owo o mnie. – Powiedziała.
- Przecież to wszystko widać. – Powiedziałem z żalem. Wadera widocznie nie wie komu już ma ufać...
- Cóż trudno. Żegnam.- Rzekła i odwróciła się na pięcie.
Zatkało mnie, myślałem ,że mi wybaczy... ale Verna chyba wciąż mi nie ufa.
Zaczęła iść powoli między drzewami, szedłem za nią równie powoli, tak, by mnie nie widziała. Po chwili stanęła na granicy Watahy Lata, a Watahy Wiosny.
Po co ona tu przyszła?
Usiadła na trawie i zamknęła oczy. Podszedłem do niej cicho domyślając się o co chodzi... dawno temu bywały tu wilki wiosny, teraz jest tu pusto i słuch o nich zaginął.
- Teraz rozumiem... tęsknisz za wilkami wiosny?- odezwałem się do mojej alfy
- Kondro śledziłeś mnie?! E... Tak. Tęsknię... Nawet nie wiesz jak.
- Owszem, wiem co czujesz. Nie martw się, możesz mi wszystko powiedzieć, wiem, że byłem niemądry i straciłaś do mnie zaufanie... wybacz.- Verna chwilę milczała, nagle wstała i krzyknęła w dal:
- Bejal! Nie ukrywaj się, wyjdź!
Jednak nikogo tam nie było, musiało jej się wydawać...
- Verna tam nie ma Bejala.
- Jest, przecież go widzę. Bejal czekaj!!!- krzyczała jednak odbijało się tylko echo i nikogo tam nie było.
Pobiegła naprzód dalej wołając, pobiegłem za nią ,bo nie mogłem jej samej zostawić, biegnącej donikąd...
watahy wiosny nie było już tu od długiego czasu.
- Verna stój!- chciałem ją zatrzymać, ale tylko przyśpieszała
Nagle stanęła przy przepaści na terenie wiosny, tam niby prowadził ją Bejal, ale jego tam wcale go nie było!
- Bejaaaal! Bejal?- łzy poleciały jej z oczu, słychać było echo w górach.
- Verno, jego tu nie ma, wracajmy, robi się ciemno, a nie wiadomo, co się tu czai. Te tereny dawno zdziczały.- złapałem ją za rękę i zasmuconą, patrzącą w ziemię ciągnąłem za sobą.
Gdy weszliśmy do jaskini w naszej watasze Verna położyła się na posłaniu.
- Oni wrócą prawda?- zapytała z nadzieją
- Wrócą, teraz odpocznij Verno.- pocieszyłem ją i poszedłem czuwać przy jaskini zamiast niej.
Gdy wszystkie wilki wróciły do jaskini. Poprosiłem Nikitę, by popilnowała jaskini, sam zaś pobiegłem na teren watahy mroku szukać Naili.
Verna często u niej bywała, więc pewnie będzie wiedziała jak ją pocieszyć.
Jak dotarłem do jaskini watahy mroku Naili w niej nie było...
Pobiegłem w las by sprawdzić czy tam jest i zauważyłem Donatella z Akine alfą watahy jesieni.
Podszedłem do nich i zapytałem:
- Hej Don, witaj Akine! Nie wiecie może gdzie jest Naili?
- Wyszła niedawno z jaskini jak szłam po Dona.- odpowiedziała Akine
- Pewnie poszła gdzieś ze swoim partnerem...- powiedział Don niezadowolony i po chwili zamyślenia dodał – A co cię do niej sprowadza o tej porze?
- Ja w sprawie Verny, widziałem, że się ostatnio spotykały więc pomyślałem, że Naili mi pomoże ją pocieszyć.
- Przecież ostatnio się z Verną pokłóciłeś, czy nie to jest przyczyną smutku twojej alfy?- powiedział na to Donatello
- Niestety nie to jest przyczyną, Verna widziała dziś wilki ognia, ale ich tam wcale nie było! Ma jakieś halucynacje... nie wiem od czego. Martwię się o moją alfę.- tłumaczyłem
- Słyszałam, że Verna czuje coś do Bejala, ale to tylko plotki...- powiedziała Akine
- Ale czasem plotki mogą być prawdą.- dodał Don
- Dzięki za informację, jakbyście spotkali Naili powiedzcie niech się ze mną spotka i dodajcie, że w sprawie Verny. Muszę wracać, bo ktoś musi pilnować jaskini jak inni śpią, pa!- pożegnałem się i wróciłem do jaskini.
Dziwny zbieg okoliczności, Verna widziała na terenie wiosny właśnie Bejala, a plotki krążą, że ona coś do niego czuje...podejrzana sprawa.
środa, 17 lipca 2013
(Wataha Mroku) Od Minsa
Obudziłem się w środku nocy. Nie chciało mi się spać więc wyszedłem z
jaskini. Noc była ciepła więc wybrałem się na spacer. Maszerowałem w
stronę Polany duchów. Gdy byłem na miejscu z pomiędzy drzew wyszedł
czarny wilk. Spojrzałem na niego groźnie. Wtedy zobaczyłem ,że na jego
szyi wisi taki sam amulet jak mój.
-Kim jesteś? spytałem
-Duszą twojego ojca.
-Jak to możliwe? Przecież grupa wilków wyruszyła na pomoc duszom.
-Wiem ale mnie to nie dotyczyło.
-Czemu?
-Przez ten amulet.
-Jak to?
-Drzemie w nim wielka moc. My mamy tylko ćwiartki.
-Czyli jeśli je połączymy powstanie połowa. Więc co z drugą połową?
-Leży od wielu lat w skrzyneczce na grobie twojej matki.
-Więc co mam robić abyś zaznał spokoju.
-Musisz połączyć wszystkie części amuletu. Ale uważaj wszystkie wilki które go połączyły umarły. Tylko ktoś wystarczająco silny może tego dokonać.
-A ty tego dokonałeś?
-Tak
-Więc czemu go rozdzieliłeś?
-Kiedy umierałem dałem ci jedną z czterech ćwiartek. Ja też mam jedną, a na grobie twojej matki jest połowa.
-Więc wyruszę najszybciej jak będę tylko mógł.
-Czekaj...
-Tak?
-Weź te mapę. Przyda ci się
-Dobrze, żegnaj ojcze.
Pobiegłem w stronę jaskini. Gdy byłem na miejscu wszystkie wilki już wstały. Gdy tylko Naili mnie zobaczyła podbiegła i spytała
-Gdzie byłeś?
-Na spacerze
-Aha
Dałem jej całusa po czym spytałem
-Naili kochana a mogę wyruszyć na wyprawę.
-Gdzie i po co?
-Chcę dotrzeć na tereny na których się wychowywałem.
-A po co?
-Spotkałem dziś dusze mojego ojca?
-Jak to możliwe. Przecież ja i kilka innych wilków pomogłyśmy duszom i.....
-Wiem ale powiedział,że puki amulety nie zostanie połączone on nie zazna spokoju.
-Jakie amulety?
-Okazała się, że ja mam tylko ćwiartkę amuletu. Mój ojciec ma drugą a na grobie mojej matki jest połowa.
-Aha. Ale nie wiem czy cię puszczę.
-Czemu?
-A jak coś się stanie
-To wyrusz ze mną. Danatello jest Betą więc zajmie się watahą.
-No nie wiem.
-To zrobimy tak ty to przemyśl i jutro rano dasz mi odpowiedź. Dobrze?
-Dobrze?
-To super-mówiąc to dałem jej całusa
-Kim jesteś? spytałem
-Duszą twojego ojca.
-Jak to możliwe? Przecież grupa wilków wyruszyła na pomoc duszom.
-Wiem ale mnie to nie dotyczyło.
-Czemu?
-Przez ten amulet.
-Jak to?
-Drzemie w nim wielka moc. My mamy tylko ćwiartki.
-Czyli jeśli je połączymy powstanie połowa. Więc co z drugą połową?
-Leży od wielu lat w skrzyneczce na grobie twojej matki.
-Więc co mam robić abyś zaznał spokoju.
-Musisz połączyć wszystkie części amuletu. Ale uważaj wszystkie wilki które go połączyły umarły. Tylko ktoś wystarczająco silny może tego dokonać.
-A ty tego dokonałeś?
-Tak
-Więc czemu go rozdzieliłeś?
-Kiedy umierałem dałem ci jedną z czterech ćwiartek. Ja też mam jedną, a na grobie twojej matki jest połowa.
-Więc wyruszę najszybciej jak będę tylko mógł.
-Czekaj...
-Tak?
-Weź te mapę. Przyda ci się
-Dobrze, żegnaj ojcze.
Pobiegłem w stronę jaskini. Gdy byłem na miejscu wszystkie wilki już wstały. Gdy tylko Naili mnie zobaczyła podbiegła i spytała
-Gdzie byłeś?
-Na spacerze
-Aha
Dałem jej całusa po czym spytałem
-Naili kochana a mogę wyruszyć na wyprawę.
-Gdzie i po co?
-Chcę dotrzeć na tereny na których się wychowywałem.
-A po co?
-Spotkałem dziś dusze mojego ojca?
-Jak to możliwe. Przecież ja i kilka innych wilków pomogłyśmy duszom i.....
-Wiem ale powiedział,że puki amulety nie zostanie połączone on nie zazna spokoju.
-Jakie amulety?
-Okazała się, że ja mam tylko ćwiartkę amuletu. Mój ojciec ma drugą a na grobie mojej matki jest połowa.
-Aha. Ale nie wiem czy cię puszczę.
-Czemu?
-A jak coś się stanie
-To wyrusz ze mną. Danatello jest Betą więc zajmie się watahą.
-No nie wiem.
-To zrobimy tak ty to przemyśl i jutro rano dasz mi odpowiedź. Dobrze?
-Dobrze?
-To super-mówiąc to dałem jej całusa
(Wataha Mroku) Od Amai
Kolejny dzień. Letni wiatr wprawił w ruch moje futro, co już mnie
obudziło. Leniwie otworzyłam swoje dwu kolorowe oczy. Rozejrzałam się i
jak to jest - wstała i przeciągnęłam. Chwilę gapiłam się w pustą ziemię
pode mną. Co ja mam dzisiaj robić? Właściwie nie mam nic. Ruszyłam wolno
przed siebie, mrużąc oczy przez jaskrawe słońce z rana. Powinnam
znaleźć watahę, partnera, założyć rodzinę i mieć miałe. No, ale, już tak
zostało. Wiem, że mogę to zmienić, ale po prostu nie mogę trafić na
jakąkolwiek watahę, co wydawało mi się dziwne. Snując plany na
przyszłość nieświadomie weszłam na obce tereny. Ranek szybko mi zleciał
na marzeniach. Usiadłam pod drzewem. I rozglądając się po trochę
smutnych i mrocznych terenach, zrozumiałam, że już nie jestem na
niczyich, lecz zamieszkanych okolicach. Wciągnęłam powietrze, i jeszcze
raz się rozejrzałam, tym razem uważniej. Wolałabym nie zostać zabita.
Jakoś mnie to przerażało. Nie widząc nikogo odetchnęłam z ulgą, co
szybko zostało zmącone, bo kątem oka zauważyłam, że ktoś się do mnie
zbliża.
wtorek, 16 lipca 2013
(Wataha Wiosny) od Maji
Kiedy jest się wybuchowym, młodym wilkiem i ma się moją moc trudno jest nad nią zapanować i mieć jakiś "porządek" w życiu. Ale ja nie byłam taka, była opanowana i poukładana, zresztą musiałam się tego nauczyć inaczej moje mocy wymykały mi się całkowicie spod jakiejkolwiek kontroli, a były wtedy jedynie namiastką mocy, którą teraz posiadam.Teraz jest początek i jest ciężko z panowaniem nad mocą, ale na początku zawsze jest ciężko, po tylu odrodzeniach już to wiedziałam i doskonale sobie z tym radziłam. Musiałam po prostu zachowywać się ostrożnie i cały czas panować nad sobą, a raczej nad swoimi emocjami. I oczywiście ćwiczyć swoje moce najpierw będąc w dobrym wcieleniu wilczym, potem ludzkie wcielenie a na końcu zmiana wcieleń wilczych i tyle. Potem to ja już rządzę własnym ciałem. Ale to tylko wygląda na takie łatwe w rzeczywistości jest o wiele trudniej, a ja musiałam być gotowa zawsze. Nawet jeśli nie wiem jaki zasięg ma teraz moja moc i tak naprawdę co mogę zrobić używając konkretnej umiejętności. Spacerowałam sobie po lesie, szukając miejsca do ćwiczeń dostatecznie dużego i wystarczająco oddalonego od innych wilków i oczywiście ukrytego, żeby nikt go nie znalazł i nie natrafił na mnie będącej w furii, to najgorsza odmiana złego wcielenia i tak strasznie jej nie znosiłam. Nie znosiłam ogólnie całej mojej złej natury, ale furii szczególnie. Kiedy byłam mała wszyscy sądzili, że jestem przeklęta, a kiedy dorosłam ja sama zaczęłam tak myśleć, a potem pogodziłam się ze swoim losem i zaczęłam używać mojej magi pomagając mojej rodzinie, a szczególnie naszym przywódcą. Pozostałam im wierna do samego końca... Wbiegłam na jakąś łąkę "wystarczająco obszerna i oddalona od watahy i nie tak łatwo ją znaleźć" pomyślałam "Idealna" byłam z siebie zadowolona. "Chyba mogę zacząć ćwiczyć" pomyślałam, a jakiś głosik podszeptywał mi, żebym rzuciła się na głęboką wodę i spróbowała od razu od zamiany w złego, ale ten głosik zignorowałam, miałam z nim do czynienia nie raz i tylko raz go posłuchałam, zdradzę w tajemnicy, że nie wyszłam na tym najlepiej. Zastanawiałam się od czego zacząć "mogłabym zacząć od telepatii, bo przecież to tylko telepatia, ale nie chciałabym nikogo przez przypadek podpalić i zresztą w pobliżu nie było nikogo na kim mogłabym przećwiczyć tą moc" po długich rozmyślaniach postanowiłam zacząć od lśnienia.
Lśnienie, pierwsza próba
Omal nie zwaliło mnie z nóg. Prawie się zabiłam próbując złapać równowagę i weszłam w drzewo, a przecież przeniosłam się tylko kilka centymetrów dalej, a przynajmniej tak zamierzałam. No cóż moc urosła tego się spodziewałam.
Przez kolejną godzinę usiłowałam za pomocą tej mocy wrócić na moją polanę. Po tysiącu prób w końcu mi się udało, ale miałam problemy z utrzymaniem równowagi przy zatrzymywaniu się. Moja moc przenosiła mnie z zawrotną szybkością, ale cóż mój pierwszy mały sukces i pierwsza moc w podstawowym stopniu opanowana, tyle że to najłatwiejsza do opanowania z moich mocy. To trochę mnie przygnębiło i postanowiłam dać sobie spokój z dzisiejszym dalszym eksperymentowaniem, wróciłam do watahy i nie myślcie, że zrobiłam to idąc czy biegnąc. O nie! Udało mi się opanować lśnienie, więc od teraz nie zamierzam marnować czasu na chodzenie gdziekolwiek, nawet jeśli mam problemy z zatrzymywaniem się.
Lśnienie, pierwsza próba
Omal nie zwaliło mnie z nóg. Prawie się zabiłam próbując złapać równowagę i weszłam w drzewo, a przecież przeniosłam się tylko kilka centymetrów dalej, a przynajmniej tak zamierzałam. No cóż moc urosła tego się spodziewałam.
Przez kolejną godzinę usiłowałam za pomocą tej mocy wrócić na moją polanę. Po tysiącu prób w końcu mi się udało, ale miałam problemy z utrzymaniem równowagi przy zatrzymywaniu się. Moja moc przenosiła mnie z zawrotną szybkością, ale cóż mój pierwszy mały sukces i pierwsza moc w podstawowym stopniu opanowana, tyle że to najłatwiejsza do opanowania z moich mocy. To trochę mnie przygnębiło i postanowiłam dać sobie spokój z dzisiejszym dalszym eksperymentowaniem, wróciłam do watahy i nie myślcie, że zrobiłam to idąc czy biegnąc. O nie! Udało mi się opanować lśnienie, więc od teraz nie zamierzam marnować czasu na chodzenie gdziekolwiek, nawet jeśli mam problemy z zatrzymywaniem się.
(Wataha Mroku) Od Minsa
Gdy wyszliśmy przed jaskinie zobaczyliśmy wilki nadal się śmiejące z
mojego tekstu ,,Może błazen?,,. Przyznaje było to śmieszne ale ile można
się śmiać. Naili zaczęła rozmowę:
-Mins, wiesz o tym błaźnie to było śmieszne. Ale może zachowuj takie słowa dla siebie bo mogło mu się zrobić przykro a nowych powinniśmy przywitać miło, a nie..
-No dobra, dobra....już tego więcej nie palnę. -odpowiedziałem .
-Obiecujesz? -spytała patrząc w niebo.
-Obiecuje, w imię mojej miłości do ciebie.
Mówiąc to zbliżyłem się do niej lekko.A ona odpowiedziała zalotnie liżąc mnie policzek. Ja natomiast odpowiedziałem jej całusem.
-Kocham Cię.-powiedziałem .
-Ja ciebie też.-odpowiedziała zalewając się rumieńcami .
Jednak nie poprzestałem i uśmiechając się do niej powiedziałem:
-Ale ja ciebie bardziej!
Pocałowałem ją. Ona odpowiedziała słodkim uśmieszkiem. Rozpoczęliśmy nową rozmowę. Po godzinie weszliśmy do jaskini. Wszystkie wilki spały w swoich grotach. My mieliśmy jedną dużą grotę. Położyliśmy się w koncie przytuleni do siebie.
-Mins, wiesz o tym błaźnie to było śmieszne. Ale może zachowuj takie słowa dla siebie bo mogło mu się zrobić przykro a nowych powinniśmy przywitać miło, a nie..
-No dobra, dobra....już tego więcej nie palnę. -odpowiedziałem .
-Obiecujesz? -spytała patrząc w niebo.
-Obiecuje, w imię mojej miłości do ciebie.
Mówiąc to zbliżyłem się do niej lekko.A ona odpowiedziała zalotnie liżąc mnie policzek. Ja natomiast odpowiedziałem jej całusem.
-Kocham Cię.-powiedziałem .
-Ja ciebie też.-odpowiedziała zalewając się rumieńcami .
Jednak nie poprzestałem i uśmiechając się do niej powiedziałem:
-Ale ja ciebie bardziej!
Pocałowałem ją. Ona odpowiedziała słodkim uśmieszkiem. Rozpoczęliśmy nową rozmowę. Po godzinie weszliśmy do jaskini. Wszystkie wilki spały w swoich grotach. My mieliśmy jedną dużą grotę. Położyliśmy się w koncie przytuleni do siebie.
(Wataha Mroku) Od Naili
Po tym jak Mins zalotnie powiedział:
-Choć przed jaskinie.
Ja wesoła odrzekłam:
-Dobrze.
Wyszliśmy przed jaskinię, ja szłam krokiem z gracją a on całkiem wyluzowany. Przed jaskinią stali wszyscy nasi członkowie gadający ze sobą. I nawet niektórzy rozśmieszeni jeszcze przez słowa Minsa: ,,Może błazen!?''. Nie powiem ja też się uśmiałam! Ale chyba trzeba ich przeszkolić że nie należy się z nowych członków naśmiewać. Usiadłam a za mną Mins. Zaczęłam rozmowę:
-Mins, wiesz o tym błaźnie to było śmieszne. Ale może zachowuj takie słowa dla siebie bo mogło mu się zrobić przykro a nowych powinniśmy przywitać miło, a nie...
Przerwał mi przewracając oczyma:
-No dobra, dobra....już tego więcej nie palnę.
-Obiecujesz?
Spytałam patrząc na niebo. Połowa watahy weszła do tajemniczych jaskiń. Niedługo zacznie się noc.
-Obiecuje, w imię moje miłości do ciebie.
Powiedział zbliżając się do mnie. Wiedziałam na co czeka lub co chce zrobić więc zalotnie polizałam go w policzek. On odwdzięczył się pocałunkiem.
-Kocham Cię.
Powiedział słodko. Oblałam się rumieńcem i powiedziałam:
-Ja ciebie też.
Mins na tym nie przystaną, po mojej wypowiedzi uśmiechnięty wypowiedział:
-Ale ja ciebie bardziej!
Pocałował mnie. Uśmiechnęłam się zadziornie, po godzinie weszliśmy do jaskini. Wszyscy już słodko spali. Położyliśmy się i my. Zasnęłam...
-Choć przed jaskinie.
Ja wesoła odrzekłam:
-Dobrze.
Wyszliśmy przed jaskinię, ja szłam krokiem z gracją a on całkiem wyluzowany. Przed jaskinią stali wszyscy nasi członkowie gadający ze sobą. I nawet niektórzy rozśmieszeni jeszcze przez słowa Minsa: ,,Może błazen!?''. Nie powiem ja też się uśmiałam! Ale chyba trzeba ich przeszkolić że nie należy się z nowych członków naśmiewać. Usiadłam a za mną Mins. Zaczęłam rozmowę:
-Mins, wiesz o tym błaźnie to było śmieszne. Ale może zachowuj takie słowa dla siebie bo mogło mu się zrobić przykro a nowych powinniśmy przywitać miło, a nie...
Przerwał mi przewracając oczyma:
-No dobra, dobra....już tego więcej nie palnę.
-Obiecujesz?
Spytałam patrząc na niebo. Połowa watahy weszła do tajemniczych jaskiń. Niedługo zacznie się noc.
-Obiecuje, w imię moje miłości do ciebie.
Powiedział zbliżając się do mnie. Wiedziałam na co czeka lub co chce zrobić więc zalotnie polizałam go w policzek. On odwdzięczył się pocałunkiem.
-Kocham Cię.
Powiedział słodko. Oblałam się rumieńcem i powiedziałam:
-Ja ciebie też.
Mins na tym nie przystaną, po mojej wypowiedzi uśmiechnięty wypowiedział:
-Ale ja ciebie bardziej!
Pocałował mnie. Uśmiechnęłam się zadziornie, po godzinie weszliśmy do jaskini. Wszyscy już słodko spali. Położyliśmy się i my. Zasnęłam...
(Wataha Mroku) Od Donatella
Po słowach samicy zrobiło mi się głupio i smutno pewnie nie miała zbyt fainego dzieciństwa. Położyłem się koło niej i powiedziałem:
-Przykro mi. Pewnie nie lubisz przeszłości co?
Spytałem niepewnie. Zrobiło mi się jej żal, nie znam jej dobrze ale mi jej szkoda. Samica zrobiła smutną minę i przewróciła się na bok. Moja inteligęcia kazała ją pocieszyć ale po zbadaniu wszystkich możliwych opcji wstydziłem się.
-Dobra nie było tego pytania.
Wstałem, powąchałem jeden z kwiatków i niespodziewanie wpiłem kwiat za ucho samicy.
-Teraz jest dobrze?
Spytałem Akine z lekkim uśmiechem. Podałem jej łapkę, spojrzała na mnie z kręcącą się łzą w oku. Wiedziałem że nie chciała okazać słabości. Chciałem by wstała, złapała się mnie i wstała ale wolałem czekać na jej ruch zamiast mówić :,,No wstawaj!'' Albo:,,Rusz się.'' Wolałem wyciągnąć do niej łapę i tylko...czekać.
-Przykro mi. Pewnie nie lubisz przeszłości co?
Spytałem niepewnie. Zrobiło mi się jej żal, nie znam jej dobrze ale mi jej szkoda. Samica zrobiła smutną minę i przewróciła się na bok. Moja inteligęcia kazała ją pocieszyć ale po zbadaniu wszystkich możliwych opcji wstydziłem się.
-Dobra nie było tego pytania.
Wstałem, powąchałem jeden z kwiatków i niespodziewanie wpiłem kwiat za ucho samicy.
-Teraz jest dobrze?
Spytałem Akine z lekkim uśmiechem. Podałem jej łapkę, spojrzała na mnie z kręcącą się łzą w oku. Wiedziałem że nie chciała okazać słabości. Chciałem by wstała, złapała się mnie i wstała ale wolałem czekać na jej ruch zamiast mówić :,,No wstawaj!'' Albo:,,Rusz się.'' Wolałem wyciągnąć do niej łapę i tylko...czekać.
(Wataha Mroku) Nowa Członkini-Amai
Imię: Amai
Płeć: Samica
Wiek: 3 lata
Stanowisko: Obrońca Pary Alfa
Żywioł: Iluzja
Moce: Wszelkie związane z jej żywiołem, w tym blokada umysłu. Nie lubi kiedy ktoś jej grzebie w głowie. I nadal odkrywa.
Charakter: Trochę egoistyczna, mało ogarnięta w świecie. Kocha się uśmiechać i sprawiać innym radość - zależy jej, by wszyscy byli zadowoleni, ale nie zamierza być nikomu posłuszna prócz Pary Alfa, którym wiernie zamierza towarzyszyć. Trochę panikuje, jest ufna, dużo rozmyśla, momentami nie składa poprawnie zdań, ma zaniżoną samoocenę, nie przechwala się zbytnio, czasami jej zdania są pełne sarkazmu, ale jest miła i przyjazna. Chciałaby mieć w życiu stabilizację i ciepło rodzinne. Chciałaby czuć się komuś potrzebna.
Rodzina: Została porzucona, nie zna.
Partner: Aktualnie brak, ale może się w kimś zakocha.
Właściciel: Suzian (Howrse)
czwartek, 11 lipca 2013
(Wataha Mroku) Od Minsa
Gdy
Naili wróciła od Akine usiedliśmy przed jaskinią i zaczęliśmy
rozmawiać.Nagle wyczułem obcego mi wilka. Gdy go zobaczyłem wstałem
najeżony i spytałem:
-Kim jesteś?! On wyluzowany usiadł na trawie i oglądając pazury odpowiedział: -A ..ja jestem Clank. Od dawna pustelnik, zostawiony na pastwę losu i wilk który szuka domu. Wtedy wstała Naili i powiedziała : -Naili, Alfa Watahy Mroku. Mówisz że szukasz domu. Tutaj go znajdziesz bo z chęcią przyjmujemy nowych członków. -No to dołączam, jakie macie dla takiego jak ja stanowiska. -Może błazen! -zaproponowałem . Naili nie udało się powstrzymać śmiechu mi także. Wtedy z jaskini wyszła reszta watahy( także się śmiejąc). -No no no, dobra spokój to nie maraton. -powiedział. -Dobra, starczy!! Clank, możesz być medykiem? -zaproponowała Naili. -No dobra, zawód godny mnie! Naili zaprowadziła go do jaskini. Pokazała mu wewnętrzne groty po czym Clank wszedł do jednej i chyba zasnął. Ja natomiast podeszłem do Naili i dałem jej całusa. Ona się zarumieniła i spytała : -Za co? -A tak. Z niczego, jesteś moją partnerką. -powiedziałem uśmiechając się. -Choć przed jaskinie.- powiedziałem. -Dobrze- odpowiedziała wesoła. |
|
(Wataha Wiosny) Od Maji
Jeszcze podczas odradzania się czułam gniew, ale to nie był zwykły gniew. Tylko potężny, potężniejszy od każdego znanego mi uczucia. Ten gniew palił mi nogi, ogon i grzbiet. Ogień rozchodził się po całym moim ciele. Nie mogłam go powstrzymać, czułam, że staję się zła. Powstała moja dobra postać i po upływie zaledwie sekundy już płonęłam zamieniając się w moją złą postać. Poczułam w sobie dobrze znane mi instynkty, a zwłaszcza jeden, instynkt mordercy. "Muszę postarać się uspokoić" pomyślałam, ale czułam, że nie potrafię. Po raz pierwszy od 2000 lat nie mogłam się uspokoić na tyle by przemienić się z powrotem. "Nic dziwnego" pomyślałam ze złością "W końcu ten gniew emanował w moim ciele astralnym przez 5 lat". Postanowiłam biec i skupić się tylko na tym. Ale instynkty przejmowały nade mną kontrole. "Skup się" mówiłam do siebie "opanuj się". Wszystko było daremne, nie mogłam nad sobą zapanować. Gniew rósł coraz bardziej i już po chwili z mojego pysku wydostała się chmura ognia. Podpaliłam stojące obok drzewo. Zamknęłam oczy i postanowiłam bardziej się postarać i po chwili poczułam jak gniew ze mnie opada, ale nadal był wystarczająco silny, żeby utrzymać mnie we wcieleniu zła. W tym wcieleniu byłam znacznie potężniejsza, ale tu ograniczały mnie instynkty i potrzeba zemsty i wyżycia się. W dobrym wcieleniu byłam słabsza, ale miałam wolną wolę. Mogłam żyć i nie walczyć ze sobą byle tylko kogoś nie zabić. Nagle zobaczyłam, że w moim kierunku idzie, a raczej biegnie jakaś wilczyca. Była całkiem biała. Walcząc ze swoimi instynktami, krzyknęłam:
- Nie zbliżaj się
- Kim jesteś?- zapytała wilczyca, była zdezorientowana, ale nadal zbliżała się do mnie. Może trochę wolniej, ale jednak. Musiałam szybko się uspokoić. Nie chciałam, żeby to wcielenie zmusiło mnie do zrobienia jej krzywdy. Panowałam już nad swoim gniewem i czułam, że mogę go opanować. Poczułam, że mogę znów kontrolować swoje moce i po chwili ogień zgasł, a gniew zupełnie zniknął. Poczułam, że rozpływam się w powietrzu. "Tak"- pomyślałam z radością, znów byłam sobą. Znaczy tą dobrą sobą.
- Jestem Maja. Zawędrowałam tutaj przez przypadek.- odpowiedziałam z opóźnieniem
- Co to było?- zapytała
- Nic takiego. Tylko moje złe wcielenie.- odpowiedziałam żartobliwym tonem
- To twoje sprawka?- zapytała wskazując na drzewo
- Taaak, ale nie miałam wyjścia- powiedziałam- A ty kim jesteś i co tu robisz?
- Jestem alfą pobliskiej watahy.- odpowiedziała
- Spoko, nie martw się. Zaraz się stąd zmyję
- Może chcesz dołączyć do mojej watahy?- zapytała
- Jaka to wataha?- odpowiedziałam pytaniem na pytanie
- Wataha Zimy, panujemy nad żywiołem wody- odpowiedziała
-Raczej tam nie pasuję- odpowiedziałam
- Dlaczego?- zapytała, a ja tylko spojrzałam na płonące drzewo- Rozumiem.
- Mogłabym dołączyć do watahy ognia, jeśli taka jest- odpowiedziałam
- Niestety ta wataha zaginęła- odpowiedziała
- Okej. To ja sobie idę- postanowiłam i odwróciłam się i zamierzałam odejść
- Ale wiesz co, możesz przenocować w mojej watasze dopóki alfa ognia i wataha się nie znajdą.
- Ohh, okej. Dzięki- powiedziałam- Możesz coś z tym zrobić- wskazałam na drzewo
- Jasne- odpowiedziała i zgasiła płonące drzewo wodą
- Dzięki- powiedziałam
- Zaprowadzę cię do watahy- zaproponowała wilczyca i ruszyła przodem
- A mogę wiedzieć jak masz na imię?- zapytałam ruszając za nią
- Aniel
- Fajnie- powiedziałam. Nie rozmawiałyśmy podczas drogi do watahy, ja zajęta byłam swoimi myślami i jakoś nie mogłam znaleźć alternatywnego tematu do rozmowy, więc po prostu milczałam. Zresztą droga na tereny watahy nie zajęła nam zbyt wiele czasu, a potem Aniel gdzieś sobie poszła, zostawiając mnie samą sobie. Nie miałam nic przeciwko, lubiłam samotność i miałam parę spraw, które musiałam przemyśleć i o których nie mogłam nikomu powiedzieć.
- Nie zbliżaj się
- Kim jesteś?- zapytała wilczyca, była zdezorientowana, ale nadal zbliżała się do mnie. Może trochę wolniej, ale jednak. Musiałam szybko się uspokoić. Nie chciałam, żeby to wcielenie zmusiło mnie do zrobienia jej krzywdy. Panowałam już nad swoim gniewem i czułam, że mogę go opanować. Poczułam, że mogę znów kontrolować swoje moce i po chwili ogień zgasł, a gniew zupełnie zniknął. Poczułam, że rozpływam się w powietrzu. "Tak"- pomyślałam z radością, znów byłam sobą. Znaczy tą dobrą sobą.
- Jestem Maja. Zawędrowałam tutaj przez przypadek.- odpowiedziałam z opóźnieniem
- Co to było?- zapytała
- Nic takiego. Tylko moje złe wcielenie.- odpowiedziałam żartobliwym tonem
- To twoje sprawka?- zapytała wskazując na drzewo
- Taaak, ale nie miałam wyjścia- powiedziałam- A ty kim jesteś i co tu robisz?
- Jestem alfą pobliskiej watahy.- odpowiedziała
- Spoko, nie martw się. Zaraz się stąd zmyję
- Może chcesz dołączyć do mojej watahy?- zapytała
- Jaka to wataha?- odpowiedziałam pytaniem na pytanie
- Wataha Zimy, panujemy nad żywiołem wody- odpowiedziała
-Raczej tam nie pasuję- odpowiedziałam
- Dlaczego?- zapytała, a ja tylko spojrzałam na płonące drzewo- Rozumiem.
- Mogłabym dołączyć do watahy ognia, jeśli taka jest- odpowiedziałam
- Niestety ta wataha zaginęła- odpowiedziała
- Okej. To ja sobie idę- postanowiłam i odwróciłam się i zamierzałam odejść
- Ale wiesz co, możesz przenocować w mojej watasze dopóki alfa ognia i wataha się nie znajdą.
- Ohh, okej. Dzięki- powiedziałam- Możesz coś z tym zrobić- wskazałam na drzewo
- Jasne- odpowiedziała i zgasiła płonące drzewo wodą
- Dzięki- powiedziałam
- Zaprowadzę cię do watahy- zaproponowała wilczyca i ruszyła przodem
- A mogę wiedzieć jak masz na imię?- zapytałam ruszając za nią
- Aniel
- Fajnie- powiedziałam. Nie rozmawiałyśmy podczas drogi do watahy, ja zajęta byłam swoimi myślami i jakoś nie mogłam znaleźć alternatywnego tematu do rozmowy, więc po prostu milczałam. Zresztą droga na tereny watahy nie zajęła nam zbyt wiele czasu, a potem Aniel gdzieś sobie poszła, zostawiając mnie samą sobie. Nie miałam nic przeciwko, lubiłam samotność i miałam parę spraw, które musiałam przemyśleć i o których nie mogłam nikomu powiedzieć.
Subskrybuj:
Posty (Atom)