Tak cieszyłem się że nic jej nie jest. Bo co bym zrobił gdyby coś jej się stało tak naprawdę. Usiedliśmy na drzewie. Słońce zbliżało się ku zachodowi. Było piękne.
-Lubię gdy jest kolorowe.
Powiedziała patrząc z przebłyskiem w oku w stronę słońca. Akine jak i ja była cała mokra ale jakoś dziwnie drżała. A robiło się coraz zimniej. Więc zdjąłem swoją bluzę, chyba tak się to nazywa i okryłem nią Akine. Po tym zdarzeniu nie umiałem się uśmiechnąć. Ale kiedy ciepłym głosem powiedziała:
-Dziękuje...
Uśmiechnąłem się w duchu. Zdałem sobie sprawę że niedługo nadejdzie noc. Więc powiedziałem:
-Wiesz, za długo z tobą jestem. Nie powinno mnie tu być. Muszę chyba wracać.
Próbowałem zejść z drzewa jako człowiek ale mi się nie udało więc zmieniłem się w samego siebie czyli wilka i pazurami zjechałem po koronie drzewa. Powiem to była zabawa. Akine nie zmieniła się tylko za pomocą swoich roślinek udało jej się zejść. Gdy zeszła nadal miała na sobie moją czarną bluzę. Zmieniłem się w człowieka i powiedziałem:
-Może...wiesz...oddasz...albo
Jąkałem się bo nie wiedziałem czy ją jej zabrać czy zostawić ale ja drugiej nie mam. Eh czekałem co dopowie nie ruszałem się z miejsca.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz