Automatycznie zdjęłam bluzę i mu podałam.
- Nie musisz się tak stresować. - Uśmiechnęłam się.
Wziął bluzę i chciał iść, ale go jeszcze zatrzymałam.
- Chcę żebyś się uśmiechnął. - Spojrzałam na niego
błagalnie.
- Po co? - Zdziwił się.
- To ważne. Proszę.- Stałam marznąc coraz bardziej.
Nie miałam zamiaru odchodzić za nim się nie uśmiechnie, po
prostu jak ktoś odchodzi ode mnie bez uśmiechu to mam resztę dani/ nocy do
bani. Chwilkę stał zdziwiony, ale uśmiechnął się, co prawda nie naprawdę, bo od
tak nie da się uśmiechnąć, ale to zrobił.
- Dziękuję. - Powiedziałam tajemniczo i szybko odbiegłam zostawiając
go ze swoimi myślami.
Poszłam do mojej jaskini i usiadłam w kącie, cała dygotałam.
Epril podeszła do mnie,, bo chyba chciała o coś zapytać, ale zamiast tego
uklękła i zapytała:
- Zimno Ci?
- Miałam mała kąpiel, więc z lekka tak. - Zaśmiałam się
nerwowo.
- No wiesz ty co? Tak się załatwić na wieczór? - Powiedziała
żartobliwie.
- To cała ja! - Rozłożyłam ręce i zaczęłyśmy się śmiać.
- Pójdę po koc z twojego legowiska. - Uśmiechnęła się.
Po chwili okryła mnie, a ja podziękowałam.
- Gdzie byłaś cały dzień? - Zapytała.
- Z kolegą. - Odparłam.
- Jakim? - Zdziwiła się.
- Z Wathy Mroku. Nazywa sie Donatello. - Odparłam.
- Byś z Alfami nawiązała kontakty. - Spojrzała na mnie
podejrzliwie.
- Są zajęte z tego co wiem. Poza tym szlajam się całymi
dniami to przynajmniej kogoś poznaje. - Zaczęłam pocierać dłonie o uda.
- Fakt. - Odparła.
- Ty też pochodź po innych terenach. Poznaj kogoś i spędź
miło dzień. - Złapałam ja za rękę.
Też była zimna... Przyciągnęłam ją szybko bliżej i
opatuliłam kocem, tak, że siedziałyśy oby dwie przykryte.
- Nie musisz, pójdę po swój koc. - Powiedziała zmieszana,
najwidoczniej nikt nigdy sie nią aż tak nie opiekował.
- Daj se siana. Jest Ci zimno, a mój kocyk jest ciepły, więc
nie narzekaj. - Wytknęłam język.
- Dziękuję. - Uśmiechnęła się.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz