Ruch Donatello mnie lekko zdziwił, bo jak tylko mówiłam to
komukolwiek to byli zmieszani i tak dalej. Nie lubiłam się smucić, więc szybko
złapałam jego łapę i wstałam. Nagle wbiegł Kondrakar.... Akurat teraz kiedy
miałam wspaniałą myśl...
- Hej Don, witaj Akine! Nie wiecie może gdzie jest Naili? -
Zapytał.
- Wyszła niedawno z jaskini jak szłam po Dona.- odpowiedziałam .
- Pewnie poszła gdzieś ze swoim partnerem...- powiedział Don niezadowolony i po chwili zamyślenia dodał – A co cię do niej sprowadza o tej porze?
- Ja w sprawie Verny, widziałem, że się ostatnio spotykały więc pomyślałem, że Naili mi pomoże ją pocieszyć. - Odparł.
- Wyszła niedawno z jaskini jak szłam po Dona.- odpowiedziałam .
- Pewnie poszła gdzieś ze swoim partnerem...- powiedział Don niezadowolony i po chwili zamyślenia dodał – A co cię do niej sprowadza o tej porze?
- Ja w sprawie Verny, widziałem, że się ostatnio spotykały więc pomyślałem, że Naili mi pomoże ją pocieszyć. - Odparł.
Widać było, że się martwił o waderę.
- Przecież ostatnio się z Verną pokłóciłeś, czy nie to jest przyczyną smutku twojej alfy?- powiedział na to Donatello
- Niestety nie to jest przyczyną, Verna widziała dziś wilki ognia, ale ich tam wcale nie było! Ma jakieś halucynacje... nie wiem od czego. Martwię się o moją alfę.- Mówił przejęty, od razu skojarzyłam fakty.
- Przecież ostatnio się z Verną pokłóciłeś, czy nie to jest przyczyną smutku twojej alfy?- powiedział na to Donatello
- Niestety nie to jest przyczyną, Verna widziała dziś wilki ognia, ale ich tam wcale nie było! Ma jakieś halucynacje... nie wiem od czego. Martwię się o moją alfę.- Mówił przejęty, od razu skojarzyłam fakty.
- Słyszałam, że Verna czuje coś do Bejala, ale to tylko
plotki...- powiedziałam szybko.
- Ale czasem plotki mogą być prawdą.- dodał Donatello.
- Dzięki za informację, jakbyście spotkali Naili powiedzcie niech się ze mną spotka i dodajcie, że w sprawie Verny. Muszę wracać, bo ktoś musi pilnować jaskini jak inni śpią, pa! - Pożegnał się i poszedł.
- Ale czasem plotki mogą być prawdą.- dodał Donatello.
- Dzięki za informację, jakbyście spotkali Naili powiedzcie niech się ze mną spotka i dodajcie, że w sprawie Verny. Muszę wracać, bo ktoś musi pilnować jaskini jak inni śpią, pa! - Pożegnał się i poszedł.
Spojrzałam szybko na basiora podejrzanie.
- Ona go kocha? - Zapytałam.
- Szczerze to nie nasza sprawa. - Powiedział wymijająco.
- Jednak nasza. Pewnie jej ciężko teraz. - Westchnęłam.
- Pewnie tak. - Spojrzał na kwiaty.
Nagle zrozumiałam, że on próbuje ignorować naszą rozmowę i
uniaka tematu, więc go popchnęłam, tak że się przewrócił.
- A to za co? - Zdziwił się.
- Bo mnie olewasz. - Uśmiechnęłam się wrednie.
- Wcale nie. - Powiedział.
Gdy to powiedział to tym bardziej mnie zmusił do mojego
kolejnego ruchu. Zmieniłam się szybko w
człowieka i on też. Za nim wstał usiadłam mu na brzuchu i zablokowałam ręce i nogi korzeniami, do tego usiadłam krzyżując
nogi i wpatrywałam się w niego.
- Ej! Co ty robisz!? - Zaczął się lekko szarpać.
- Przyznaj się, że mnie ignorowałeś, to Cię puszczę. -
Wpatrywałam się w niego jak w malowane wrota.
- Nie, bo to nie prawda i przestań tak patrzeć. - Odwrócił
głowę.
Złapałam jego głowę i przekręciłam tak by patrzył na mnie.
Nadęłam policzki po czym powiedziałam:
- Omijałeś mój wzrok, odpowiadałeś krótko i obojętnie,
ewidentnie chciałeś zakończyć rozmowę, wiec mnie ignorowałeś. - Powiedziałam.
- To, że chciałem zakończyć temat nie znaczy, że Cię
ignorowałem. - Odparł.
- To jest jednoznaczne i takie zachowanie odbieram jako
ignorancję. - Podskoczyłam.
Byłam leciutka, więc ciężarem nic nie zdziałałam, ale kości
lekko wbiły się w jego brzuch. Zacisną wargi i nawet nie pisną, ale wiedziałam,
że go trochę pobolewa.
- W takim razie, niech Ci będzie. - Powiedział, jak by
uwłaczało to jego godności.
Uśmiechnęłam się i zlikwidowałam korzenie.
- Możesz chyba już zejść. - Spojrzał na mnie pytająco.
- Wygodny jesteś, więc mi się nie chce. - Oparłam się o jego
ugięte nogi.
Położył głowę i zaczął się śmiać.
- Nie śmiej się ze mnie. - Udałam obrażoną.
- Wybacz mi, nie chciałem Cię obrazić w ten niegodziwy
sposób. - Uśmiechał się.
- W takim razie mogę Ci wybaczyć Sir. Donatello. - Zaczęłam
udawać nie wiadomo kogo.
- Dziękuję za wybaczenie Panienko Akine. - Odparł.
- Proszę bardzo, jednak me serce zapamięta tą zniewagę. -
Odparłam wyniośle.
- W takim razie proszę, a wręcz błagam o to by Panienka
wymazała moją wpadkę. - Zaczął chichota, a ja za to podskakiwać.
- Sir! Jak możesz prosić o taką rzecz? Przecież to tak jak
bym zapomniała o tym kiedy się urodziłam. - Powiedziałam z udawanym oburzeniem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz