Kiedy jest się wybuchowym, młodym wilkiem i ma się moją moc trudno jest nad nią zapanować i mieć jakiś "porządek" w życiu. Ale ja nie byłam taka, była opanowana i poukładana, zresztą musiałam się tego nauczyć inaczej moje mocy wymykały mi się całkowicie spod jakiejkolwiek kontroli, a były wtedy jedynie namiastką mocy, którą teraz posiadam.Teraz jest początek i jest ciężko z panowaniem nad mocą, ale na początku zawsze jest ciężko, po tylu odrodzeniach już to wiedziałam i doskonale sobie z tym radziłam. Musiałam po prostu zachowywać się ostrożnie i cały czas panować nad sobą, a raczej nad swoimi emocjami. I oczywiście ćwiczyć swoje moce najpierw będąc w dobrym wcieleniu wilczym, potem ludzkie wcielenie a na końcu zmiana wcieleń wilczych i tyle. Potem to ja już rządzę własnym ciałem. Ale to tylko wygląda na takie łatwe w rzeczywistości jest o wiele trudniej, a ja musiałam być gotowa zawsze. Nawet jeśli nie wiem jaki zasięg ma teraz moja moc i tak naprawdę co mogę zrobić używając konkretnej umiejętności. Spacerowałam sobie po lesie, szukając miejsca do ćwiczeń dostatecznie dużego i wystarczająco oddalonego od innych wilków i oczywiście ukrytego, żeby nikt go nie znalazł i nie natrafił na mnie będącej w furii, to najgorsza odmiana złego wcielenia i tak strasznie jej nie znosiłam. Nie znosiłam ogólnie całej mojej złej natury, ale furii szczególnie. Kiedy byłam mała wszyscy sądzili, że jestem przeklęta, a kiedy dorosłam ja sama zaczęłam tak myśleć, a potem pogodziłam się ze swoim losem i zaczęłam używać mojej magi pomagając mojej rodzinie, a szczególnie naszym przywódcą. Pozostałam im wierna do samego końca... Wbiegłam na jakąś łąkę "wystarczająco obszerna i oddalona od watahy i nie tak łatwo ją znaleźć" pomyślałam "Idealna" byłam z siebie zadowolona. "Chyba mogę zacząć ćwiczyć" pomyślałam, a jakiś głosik podszeptywał mi, żebym rzuciła się na głęboką wodę i spróbowała od razu od zamiany w złego, ale ten głosik zignorowałam, miałam z nim do czynienia nie raz i tylko raz go posłuchałam, zdradzę w tajemnicy, że nie wyszłam na tym najlepiej. Zastanawiałam się od czego zacząć "mogłabym zacząć od telepatii, bo przecież to tylko telepatia, ale nie chciałabym nikogo przez przypadek podpalić i zresztą w pobliżu nie było nikogo na kim mogłabym przećwiczyć tą moc" po długich rozmyślaniach postanowiłam zacząć od lśnienia.
Lśnienie, pierwsza próba
Omal nie zwaliło mnie z nóg. Prawie się zabiłam próbując złapać równowagę i weszłam w drzewo, a przecież przeniosłam się tylko kilka centymetrów dalej, a przynajmniej tak zamierzałam. No cóż moc urosła tego się spodziewałam.
Przez kolejną godzinę usiłowałam za pomocą tej mocy wrócić na moją polanę. Po tysiącu prób w końcu mi się udało, ale miałam problemy z utrzymaniem równowagi przy zatrzymywaniu się. Moja moc przenosiła mnie z zawrotną szybkością, ale cóż mój pierwszy mały sukces i pierwsza moc w podstawowym stopniu opanowana, tyle że to najłatwiejsza do opanowania z moich mocy. To trochę mnie przygnębiło i postanowiłam dać sobie spokój z dzisiejszym dalszym eksperymentowaniem, wróciłam do watahy i nie myślcie, że zrobiłam to idąc czy biegnąc. O nie! Udało mi się opanować lśnienie, więc od teraz nie zamierzam marnować czasu na chodzenie gdziekolwiek, nawet jeśli mam problemy z zatrzymywaniem się.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz