Gdy wpadłam do wody, od razu chciałam się zemścić, za to, że
myśli, iż może mnie pokonać wodą. Kiedyś dużo pływałam i umiałam wytrzymać pół
godziny pod wodą, no ale teraz mogłam wytrzymać trochę mniej. Postanowiłam
udawać, że się utopiłam, bo to poważne, a on był poważny, więc ja będę poważna,
żeby on poczuł się winny i zaczął myśleć, po czym otworze oczy uśmiechnę się
wrednie i zarzucę jakimś tekstem. Zanurzyłam się w rwącej wodzie i
przymocowałam strój do jakiejś gałęzi, bo było by niebezpiecznie udawać martwą
płynąc nie wiadomo gdzie. byłam pod wodą jakieś 5 minut kiedy poczułam, że ktoś
mnie odczepia od kijka. Gdy znalazłam się na brzegu wyczułam, że Donatello się
stresuje, no i panikuje, w tym momencie uznałam, że to przesada. Gdy nachylił
się by sprawdzić mój oddech uwiesiłam mu się na szyję i szepnęłam:
- Wybacz, ale ze mną nie wygrasz.
- Co? - Zdziwił się, ale mnie przytulił.
- Przepraszam, ale nie mogłam się powstrzymać. - Mówiłam z
uśmiechem.
- Nigdy więcej mnie tak nie strasz, bo... - Nie dokończył.
- Nie będę, ale ty nie wrzucaj mnie do zimnej wody, bo mi
teraz zimno. - Puściłam go i się uśmiechnęłam.
Widziałam na jego twarzy ulgę, ale nie zamierzał się chyba
jak na razie uśmiechać. Nie lubię gdy ktoś się stresuje czy smuci, więc
musiałam go rozweselić. Pomyślałam, że znęcać
się nad nim nie będę, bo znowu wrócimy do podobnej sytuacji, no więc zostało mi
tylko jedno.
- Chodź. - Złapałam go za rękę i szybko wstaliśmy.
- Gdzie idziemy? - Zapytał.
- Na drzewo. - Odparłam z uśmiechem.
- Co ty znowu wymyśliłaś? - Powiedział podejrzliwie.
Nie odpowiedziałam mu, bo zaczęliśmy wchodzić na drzewo, a
żeby się nie męczyć skorzystałam z linek. Usiedliśmy na gałęzi, tak, że widzieliśmy
zachodzące słońce. Wyciągnęłam rękę i spojrzałam na niego uśmiechnięta.
- Lubię gdy jest kolorowe. - Powiedziałam dziecinnie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz