Czułam radość z wygranej, ale także smutek, bo kogoś straciliśmy -Belle. Nie znałam jej za dobrze, ale każda członkini Watahy Wiosny i oczywiście Lata jest dla mnie członkiem rodziny.
Jak wracaliśmy z pola bitwy, że tak powiem. Mejsi powiedziała, że mamy wracać sami. Strasznie mnie to zmartwiło. Powiedziałam moim towarzyszom żeby szli dalej.
Pobiegłam do Mejsi, która leżała pod drzewem. I cicho łkała.
- Oh, Mejsi co się stało?
I spojrzałam na jej łapę, która leżała bezwładna koło niej.
-Och.. Szepnęłam. I ją przytuliłam.
-Verno, strasznie mnie boli. Nie mogę nią ruszać.
-Poczekaj, zabiorę Cię o medyka.
-Ale przecież nasz medyk zginął, była nim Bella.
-To polecimy do innej watahy. Mejsi to może troszkę boleć.
Wzięłam ją na grzbiet i poleciałam w stronę Liliowej Wyspy, widziałam jak oni tam szli.
Wylądowałam koło drzew i powoli zbliżałam się do wilka zimy, który stał na warcie. Warkną na mnie.
-Musze porozmawiać z Alfą Zimy.
-A może ona nie chce?! -Warkną znowu
-Nie warcz na mnie, tylko zaprowadź mnie do niej.
I posłałam wilkowi stalowe spojrzenie. Wilk się zgodził.
Szłam między wilkami Zimy, Jesieni i Mroku. Które od czasu do czasu powarkiwały.
Stanęłam przed Aniel.
- Cześć Aniel. Czy mogłabyś mi użyczyć medyka?
Pokazałam na ranną Mejsi, która leżała na moim grzbiecie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz