Właśnie miałam naradę z pozostałymi dwiema alfami, gdy Rex nam oznajmił, że przyszedł do nas wilk z Watahy Lata. Wszystkie trzy wymieniłyśmy spojrzenia i wyszłyśmy za nim do niespodziewanego gościa. Gdy wyszłyśmy z jaskini wilczyca czekała na polanie przed urwiskiem. Znowu spojrzałam na towarzyszące mi wilczyce, one też na mnie patrzyły.
Już z daleka rozpoznałyśmy w gościu Alfę Watahy Lata. Gdy przybliżyłyśmy się, zdałam sobie sprawę, że na plecach Alfy jest ranna wilczyca. Wszystkie wilki wyszły na dwór i mimo, że polana pomieściłaby jeszcze co najmniej dziesięć razy tyle, gdy wszyscy zbili się w kupę zrobiło się tłoczno.
Gdy stanęłam przed wilczycą, ta przeszła od razu do rzeczy:
- Cześć Aniel. Czy mogłabyś mi użyczyć medyka?
Pokazała na ranną wilczycę na swoim grzbiecie.
Domyślałam się, że o to chodzi. Mimo tego, iż tak właściwie wciąż jesteśmy wrogami, nie mogłam odmówić wilczycom pomocy. Zawołałam Evanestencie i rozkazałam jej szeptem, by poszła po Neyę, która była w swojej jaskini i pomagała rannej Shili. Alfa patrzyła na mnie podejrzliwie, czekając na odpowiedz.
- Dobrze, Neya za chwilę przyjdzie i zajmie się nią.- Wskazałam na ranną.
Na twarzy wilczycy dało się dostrzec ulgę. Jednak wciąż byłą spięta.
- Dobra! Tu nie ma nic do oglądania! Rozejdźcie się!- Rozkazałam wilkom.
- Choć do mojej jaskini, tam Neya zajmie się twoją przyjaciółką.- I ruszyłam, nie oglądając się za siebie. Dwie towarzyszące wilczyce ruszyły za mną jak cienie. Nic nie mówiły, ale wiedziałam, że też czują się nieswojo w obecności czwartej alfy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz