sobota, 5 stycznia 2013

(Wataha Mroku) od Mortic'a

       Chyba obudziłem się dość późno, bo słońce było już wysoko. Wyszedłem z jaskini wypoczęty i postanowiłem skierować się w to miejsce gdzie wczoraj zapolowałem na dzika. Jednak parę susów od wyjścia zauważyłem wilczycę którą nie dawno poznałem. Leżała na wielkim głazie i uśmiechała się do mnie.  Odwzajemniłem uśmiech.
  - Cześć, co tu robisz? Z tęskniłaś się za mną? – przywitałem się.
  - Nie… Niekoniecznie – odrzekła szybko. – Ale myślałam, że cię spotkam na drugi dzień po spotkaniu.     Spojrzałem na nią pytająco. – Spałeś całe cztery dni! Co cię tak zmęczyło? – spytała.
  - E… No, nie wiem. Przepraszam. – Uśmiechnąłem się przymilnie. – Ale chyba jeszcze nie znamy swojego imienia? – przypomniałem sobie.
  - Galaxy, nazywam się Galaxy. – przedstawiła się.
       Spytałem, ale ona odrzekła, że musi już iść i że już jadła. Nie przeszkadzało mi to. Ruszyłem znów w stronę delikatnego powiewu. Po dłuższym kłusie doszedłem nad brzeg jeziora. Przyszedłem w dobrą porę bo właśnie poiła się tam duża sarna. Cofnąłem się i czekałem na odpowiedni moment. W końcu nastał. Z przyjemnością skoczyłem do jej gardła. Wszystko stało się nagle. Uderzyła we mnie biała masa a ja odbiłem się i wpadłem na pień. Uderzyłem mocno głową straciłem przytomność.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz