Cieszyłam się, że Aniel zgodziła się, aby medyk uleczył Mejsi. Poczułam ulgę, ale dalej byłam spięta.
Alfa Zimy wraz ze swoimi koleżankami z Alfami Jesieni i Mroku zaprowadziły mnie do jaskini, tam gdzie znajdował się medyk. Wilczyca siedziała i zapewne na nas już czekała.
Alfa Jesieni pomogła mi położyć bezpiecznie Mejsi na ziemie, tak aby ją nie bolała łapa.
-Jak masz na imię? Zapytałam medyka.
-Ja mam na imię Neya.
-Neyo dziękuję, że w ogóle chcesz ją zbadać i uleczyć..
Wilczyca się uśmiechnęła, ale nie odezwała.
Wyszłam przed jaskinie aby się przewietrzyć. Okazało się, że Mejsi nie tylko łapa jest naruszona, ale prawdopodobnie jeszcze ma jedno połamane żebro... Robiło się ciemno.
Po chwili podeszła do mnie Neya.
-Verno? Odwróciłam się do niej.
-Pacjentka ma się dobrze. Musi trochę poleżeć. Następnego dnia możecie wyruszyć w drogę do swoich watah jeśli zobaczę, że rany dobrze się goją.
-Dziękuję. Przytuliłam wilczycę.
Po jakimś czasie kiedy siedziałam przy śpiącej Mejsi podeszła do mnie Aniel
-Opowiedziała mi Neya o Mejsi. I chciałabym prosić abyście zostały na noc.
-Dziękuję. Zostanę. -Szepnełam, wpatrywałam się w spokojną przyjaciółkę.
Nie wiem kiedy, ale zasnęłam. Gdy się obudziłam było dosyć wcześnie. Mejsi jeszcze spała, więc wyszłam przed jaskinię. A przed nią niespodzianka. Upolowana sarna. Zjadłam ją z radością, bo byłam głodna. Zostawiłam także trochę Mejsi.
,,Ciekawe kto ją przyniósł" Pomyślałam.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz