środa, 20 lutego 2013

(Wataha Lata) od Verny

Patrzyłam smutna na oddalającą się grupę wilków która kierowała się do Drzewa Życia. Byłam przygnębiona, i... samotna. Dawno nie czułam tego stanu. Chciałam czuć się kochana, jak kiedyś..
- Verno, spójrz na mnie! To przez to miejsce? Drzewo Ci coś zrobiło, a może Dusze? – zapytał się Bejal błagalnym głosem.
 - Nie, to nie tak… - Próbowałam coś więcej powiedzieć, ale załamał mi się głos. Nie byłam w stanie Ci więcej odpowiedzieć.
- To o co chodzi? – zapytał z troską w głosie.
Spojrzałam basiorowi w oczy, powoli zbliżyłam się do niego. Kierowała mną samotność i chęć poczucia że jest się bezpiecznym, kochanym. Złożyłam na Bejalowym policzku pocałunek
    - Verno ja… ja nie wiem co powiedzieć… -Spuścił swój pysk w dół. Wiedziałam że coś jest nie tak, albo się zawstydził, ale zakładałam to pierwsze. Nagle podeszła do nas Rose i pozostałymi wilkami. Zaczęła mówić o zdobytych wskazówkach od Drzewa, a ja podeszłam do Nikity. Chciałam z nią porozmawiać, ale nie wiedziałam jak zacząć.
-Przejdziemy się?- Zaproponowała.
-Taak.- odparłam z ulgą.
- To o czym chciałaś mi powiedzieć?- Zapytała.
 -Ja... Nie wiem dlaczego to zrobiłam, źle się czuję, nie wiem co się dzieje.
-A ja wiem i mimo, że nie powinnam się w to wtrącać, to radze, abyś tego nie powtarzała. Ze względu na... Nieważne nie powinnam tego mówić.
-Ze względu na...- Powiedziałam.
-Nie- odparła.- Nie powiem.
-Jeśli tak, to wydalam cię z watahy.
-Nie.
-Na prawdę. Mówię serio.
-To Aoime, ale Verno, wierz mi nie odpuszczę ci tego.- Odparła.- Nie licz na moją pomoc.
Podeszła do nas Aoime, spojrzałam na nią wściekła, i odbiegłam od wilczyc. W lesie rozłożyłam skrzydła i wzbiłam się  w powietrze. W głowie kłębiło się z tysiąc myśli.
,,Aoime kocha się w Bejalu? Pięknie, teraz będzie tak jak z Cassy, on mnie odrzuci dla innej.On się nie zmienił. Jak go pocałowałam, to nagle spochmurniał, dlatego że zobaczył Aoime" Fragmenty układanki zaczęły się dopełniać. ,,Co z tego ze nawet po odrzuceniu nadal... go kocham?!"
Czułam że łzy zbierają się w moich oczach. Miałam Déjà vu. Wtedy tez leciałam, ze łzami w oczach, i wleciałam w drzewo i umarłam. I to po tym jak Bejal mnie odrzucił dla Cassy.
,,NIE! Nie chcę znowu czuć się odrzucona. Nie chcę aby znowu Bejal patrzył na mnie tym przepraszającym wzrokiem na mnie, a później leciał jak na skrzydłach do pierwszej lepszej!"-Wykrzyczałam w myślach, i wytarłam łapą łzy, poczułam w sobie nową siłę.
 Wzleciałam na wysoką skałę.
 Postanowiłam że nie będzie już tej uprzejmej, miłej, opanowanej Verny, teraz zamiast niej, będzie zimna, niewrażliwa, bezlitosna Alfa Lata. Aby potwierdzić moje słowa, zawyłam z bólem, i długo w stronę 'nieba'.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz