sobota, 23 lutego 2013

(Wataha Mroku) od Rosalie

Nie czekając ani chwili, każdy prawdopodobnie odpędzał od umysłu jęki duchów, bo już nie krzywili się, jak poprzednio. Podbiegłam do Mortic'a, bo w tej chwili musimy trzymać się razem.
-Masz jakiś pomysł, jak złapać tą duszę?- spytałam.
-Nie, nie mam.- westchnął.- A Ty?
-Co nieco mam... Ale nie wiem, czy wypali.
Wilk wydawał się zaciekawiony.
-Jaki?
Wzięłam głęboki wdech i powiedziałam mu. Dodałam na koniec:
-Ale kompletnie nie wiem, jak to zrobić.- posmutniałam.
Mortic zamyślił się na chwilę. Może on coś wymyśli...?
-Wydaję mi się, że całą swoją moc powinniśmy zebrać w łapach, złączyć ją i rzucić w cień.
Tak! Wspaniały pomysł! W sumie tak proste rozwiązanie, ale nie wpadłam na nie...
-Tak, myślę, że to wypali...- nie dokończyłam, bo Perrie mi przerwała.
-Rose... Patrz, tu jest mnóstwo dusz... Może tu znajdziemy tą, której szukamy?
Spojrzałam w kierunku, który wskazała mi łapą. Kiwnęłam głową.
-Przejdźcie tamtędy i rozglądajcie się za cieniem. Macie to robić tak, aby dusze Was nie rozgryzły bo musimy z Mortic'em znienacka zaatakować. Kiedy ją odnajdziecie, dajcie nam jakiś znak, gdzie jest. My schowamy się niedaleko.- wskazałam ogromny głaz.
Nikt się nie sprzeciwiał, poszli w tamtym kierunku, a ja z samcem Mroku ukryliśmy się.
Wyglądaliśmy lekko zza skały i obserwowaliśmy ich. Strasznie długo szukali, myśleliśmy, że w życiu jej nie znajdą. Ale mieli przeszkodę, bo duchy rzuciły się na nich i zaczęły błagać o pomoc, jęczeć. W końcu sama z Mortic'em zaczęliśmy się rozglądać, wiedząc, że oni i tak nam pomagają- odciągają duchy, aby nas nie zauważyły. W końcu basior szturchnął mnie lekko i wskazał duszę schowaną za drzewem, a tam... Cień! Bez słowa złapaliśmy się za łapy i zamknęliśmy oczy dla lepszego skupienia. Poczułam, jak moc wędruje w moim ciele, przepływa przeze mnie. Później doszła do łap- tam, gdzie ją koncentrowałam. Otworzyłam oczy, Mortic również. W naszych łapach uformowała się na razie maleńka kula. Namierzyliśmy cień i ... Bach! Znalazł się w środku szarej kuli, a ducha aż odrzuciło. Reszta dusz się przestraszyła i zwiała. Ale właściciel cienia zdenerwował się. Rzucił się w naszą stronę, a my zaczęliśmy uciekać. Byłam trochę w tyle i niestety złapał mnie za ogon. Zaczęłam krzyczeć, bo poleciałam w górę! Mejsi i Aniel stworzyły kolejną kulę i walnęły w niego, a ja ... Spadłam na Perrie. Przynajmniej miękkie lądowanie. Szybko wstałam.
-Przepraszam, coś Cię boli?- spytałam przestraszona.
-Nie.. Spokojnie.- odparła i uśmiechnęła się. Pomogłam jej wstać.
Spojrzałam w bok. Duch był uwięziony, a Mortic już trzymał w kuli Cień Duszy.
-Lepiej chodźmy zanim to coś się wydostanie..- powiedział.
Kiwnęłam głową, nadal nieco oszołomiona i ruszyliśmy w stronę Drzewa Życia.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz