Moim oczom ukazał się dosyć niezwykły obraz.
Verna, podchodząc niepewnie do Bejala, złożyła pocałunek na jego policzku. W tym samym momencie w moją stronę odwrócił się Bejal. Był zadowolony.
Musiało to być widać, że byłam lekko zdenerwowana, bo Nikita podeszła do mnie, pytając czy nic mi nie jest.
- Mi? - roześmiałam się chaotycznie. - A co miałoby pójść nie tak? - powiedziałam już nieco ciszej: - Nie wiem, dlaczego uważasz, że coś do niego czuję. - po chwili dodałam: - Idź, nic mi nie będzie.
Ale było. To paliło jak kwas. Czyżby nasza stara Aoime się zakochała? Prawdopodobnie.
Postanowiłam po raz kolejny zarzucić maskę i udawać, że wszystko jest wspaniale.
Został nam ostatni talizman, cień duszy.
Rosalie jest wyrocznią, czyli prawdopodobnie z pomocą Mortica, poradzą sobie.
Obraliśmy ponownie nasz pierwotny kierunek, gdy Nikita zboczyła z Verną lekko na bok.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz