Po chwili w naszym obozie, odłączyłam się od reszty i ułożyłam, wśród drzew, może mój pobyt jak byłam sama w lesie, mnie zmienił i sprawił, że nie czułam się tak źle w ich obecności. Przestały mnie dręczyć tylko się na mnie dziwnie patrzyły, jakby przeszła jakąś niemożliwą do pokonania próbę i nadal żyła. Zmartwiło mnie to, patrzyłam właśnie na Vernę i Bejala, ale ten widok, sprawił tylko, że poczułam się gorzej.
Szybko wybrałam sobie inne miejsce, z dala od tego emanującego uczuciami miejsca, od tamtej pory również wilki patrzyły na mnie inaczej, od wtedy kiedy wybrałam skraje lasu zamiast bycia z nimi teraz, jednak czułam się dziwnie, jakbym próbowała pogodzić moją ukrytą naturę z tym kim jestem. Miałam ochotę uciec, ale nie mogłam i tak sprawiłam reszcie dużo kłopotów.
Znowu wstałam i zmieniłam miejsce, kiedy usłyszałam myśli o mnie od nich, chyba ten pobyt rzeczywiście jakoś na mnie wpłynął, bo byłam bardziej wyczulona na wszystkie uczucia i myśli, nie tylko własne, ale też innych. Niestety nie sądziłam, żeby wszyscy czuli się szczęśliwi, wiedząc, że mogę ich przez przypadek usłyszeć, kiedy próbowałam się odgrodzić, była w stanie zablokować widok tylko swoich myśli, Wniosek? Moje drugie imię powinno brzmieć ,,Problemy".
W końcu zobaczyłam Perrie i do niej podeszłam, zmusiłam się do uśmiechu (chyba mi trochę nie wyszedł), bo wadera zmierzyła mnie zmartwionym wzrokiem.
-Jak poszukiwania amuletu?- Zapytała. Na moje słowa duchy zamilkły, jakby i niektóre wśród nich były poddane tym próbom.
-Niezbyt dobrze, wciąż nie wiemy gdzie szukać..
-No tak, musimy coś wymyślić, ja widzę chwilami TO Drzewo, wciąż nas śledzi i tylko czeka na okazję, aby nam utrudnić zadanie.
-A może jakaś przepowiednia?- Zapytała.
-Nie chce próbować, mam złe przeczucia, każde słowo, które wypowiada duch do mnie, kosztuje MNIE, a nie ich wiele energii, to tak jakbym oddawała ciało, ale musiała przez to zużywać pięć razy więcej siły, aby moja dusza utrzymała się w nim. Boję się, że mi się nie uda, albo, że zasłabnę, może nawet umrę.
-Aha.- Powiedziała zmartwiona Perrie.- Te przepowiednie mogą się czasami przydać.
-Ano mogą- potwierdziłam. -Ale nie zamierzam z tego powodu się zabijać, bo przedawkuję kontakty z duchami.
Posłała mi smutny uśmiech, potrzebowaliśmy teraz każdej pomocy.
-To pa!- Pożegnałam się i schowałam się wśród drzew. Znowu dusze zaczęły się do mnie odzywać:
-Inna, przeżyła. Dadzą radę. Posłuszeństwo ślepe, nie będzie jej drogą. staną jeszcze przed trudniejszymi rzeczami, niż uwolnienie nas. Już wkrótce.
-Widzicie przyszłość?- Zapytałam. Jedna z nich odwróciła się w moją stronę.
Poczułam się jakby potraktowano mnie paralizatorem, ja... Ja znałam tą osobę za życia. Miałam wrażenie, że cały świat zwalił mi się na głowę, a potem przyszedł spokój i pewność siebie.
-My nie widzimy przyszłości- uśmiechnęła się.- Lecz nasze dusze, żyją w każdym momencie. jestem tu i jednocześnie jestem gdzie indziej za dziesięć lat, my nie widzimy przyszłości, my w niej żyjemy. Żyjemy w dwóch czasach, dla nas nie istnieje teraźniejszość, tylko przeszłość i przyszłość. Nasze postrzeganie, jest inne niż wasze.
-Ale... Ale- wyjąkałam.- Ty...Ty, przecież.
-Wiem, przyzwałaś mnie, jakbym wcale nie była uwięziona, jednak spotkałaś tylko cząstkę mej osoby, pamiętaj przyszłość nie jest niezmienna, zaszliście dalej niż ktokolwiek inny. Musisz iść wciąż naprzód przez życie, masz dokonywać własnych wyborów, a nie wybierać wśród cudzych, jakie ci oferują. I tak pomogę ci, ale to będzie ostatni raz.
-Proszę, nie mogę ich zawieść.
-Więc zaprowadź mnie do nich, myślę, że miło pogawędzimy.
Wróciłam do reszty, kiedy zobaczyli idącą za mną zjawę, poderwały się ze swoich legowisk.
-Kim ona jest?- Zapytała Verna.
-To osoba, którą znała za życia, myślę, że odpowie na kilka naszych pytań. Nazywa się Vine i podróżowałam z nią zanim dołączyłam do tej watahy.
Rozmowa trwała długo, wadera- duch przekazała nam wszystko co wiedziała, a także porozmawiała ze mną na prywatności, wróciłam ze łzami oczach i zauważyłam, że Rose i Mortic już poszli złapać dusze.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz