Zapowiadało się spokojne popołudnie w Dangerous Wolf.
Coraz mniej dusz prosiło o pomoc, więc to był znak,że Vernie ,Bejalowi i
reszcie wilków się powiodła w części misja i wkrótce wrócą.
Dużo osób miało jakieś inne zajęcie niż wylegiwanie na słońcu po
obiedzie i drzemka. Ja grałem z Genezą w wyścigi, MonstersDream przejął
obowiązek Verny i pilnował nas wszystkich ,Deep szybował w chmurach,
Lucy obserwowała owady w krzakach ze Scythe ,którego z trudem namówiła
na to lecz się zgodził po krótkim rozmyślaniu i Lucy opowiadała mu o
różnych gatunkach owadów co go chyba zainteresowało...
Niark śledził wzrokiem jak się ścigam z Genezą i nam sędziował,ale to chyba jasne kto wygrał... ona zawsze jest szybsza niż ja.
-Gratuluję zwycięstwa po raz 50!-mówił znów Niark Genezie.
-Jak ty to robisz,że jesteś taka szybka???,,---zapytałem jej.
-Ma się tą szybkość...po prostu mam to od urodzenia,,---powiedziała i
poszła się napić wody,a ja podszedłem do Lucy i z zachwytem tak jak i
Scythe słuchałem jak opowiada ciekawostki o każdym zauważonym owadzie.
-O! zobacz tam Scythe ten motyl ma dwa inne skrzydła!? -zaczęła się zachwycać Lucy.
-Rzeczywiście ma dwa inne skrzydła to nie jest zwykły motyl!-zachwycał się i Scythe u, którego
pierwszy raz widziałem takie zainteresowanie.
-Podobno takie motyle symbolizują same szczęście i spełniają
marzenia...-wtrąciłem się i zauważyłem ,że motyl wleciał na głowę
Lucy.
-Pomyśl życzenie to ci się spełni ,motyl ujrzał w tobie kwiat,więc to dobry znak-powiedziałem jej z uśmiechem.
-Hm...chcę aby wszyscy wrócili cali i zdrowi z wyprawy do portalu i aby
znów zapanował pokój i szczęście w krainie Dangerous
Wolf!-powiedziała z nadzieją Lucy i motyl odleciał.
-Dziękuję ci Lucy,że mnie namówiłaś na obserwację owadów, od dziecka
się tak dobrze nie bawiłem jak dziś. -powiedział Scythe z wielkim
uśmiechem do Lucy i poszedł się położyć przy jaskini pod drzewem.
Przyznaję ,że on jest tajemniczy,poważny i niechętny do zabawy,ale dziś
naprawdę inaczej się zachowywał przy Lucy,wyglądali jak
rodzina,szczęśliwa rodzina i on się pierwszy raz do kogoś tak uśmiechnął
od kiedy doszedł do watahy,nawet do Aoime się tak nie uśmiechał
mimo,że znają się bardzo długo, a Lucy...przecież ta wadera nie zna go za
dobrze a on się do niej właśnie uśmiechnął tak bardzo
szczęśliwy.Zamyśliłem się tą sprawą ,ale Lucy mi przerwała i zapytała
-Kondro,a czy moje życzenie się naprawdę spełni?
-Musisz uwierzyć, że się spełnią twoje prośby.Ja wierzę ,że tak, bo mój
pradziadek jak jeszcze byłem mały przeżył podobna historię z takim
motylem i mi ją opowiedział stąd znam historie motyla-odpowiedziałem
jej z uśmiechem i poszedłem położyć się obok Genezy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz