Zaczełam znowu uciekać, w przeciwną stronę ale Duch Lasu klasnał w dłonie i 'przypłyneły' małe duszki, które mnie oblepiły. Próbowałam się z nich otrzepać- na próżno. Dusza zaczela sie głośno śmiać.
-Verno, moja kochana Verno... -Zaczął kręcić głową. - Nie rozumiesz, że nie uciekniesz mi?
-Moi przyjaciele mnie uwolnią! -Krzyknełam.
-Na przykład Bejal? Myślisz ze On Cie uratuje?-Zapytał, z szyderczym uśmiechem. Posmutniałam.-Widzisz, on Cię nie chcę, ze mną będziesz szczęśliwa.
- Nie będę z Tobą szczęśliwa. -Wysyczałam. Zmorze zbledł uśmiech z pyska, a zastąpił go wściekły grymas.
-Dość!- 'Podpłynąl' do mnie, i chuchnął na mnie swym cuchnącym oddechem. Po chwili świat spowiła ciemność.
Kiedy sie obudziłam, zauważyłam że leżę w klatce z łodyg.
,,Oho, mam być jego żoną, a zamyka mnie w więzieniu."- Pomyślałam z ironią. Podeszłam powoli do 'krat', naparłam na nie. Nie ruszyły ani odrobinę. Zaczęłam sie rozglądać, mój wzrok zatrzymał sie na małym szczeniaku, który spał za kratami. Obudził się. Myślałam, że to był mały, uroczy szczeniaczek, ale jak spojrzałam na niego pprzeraziłam się. Był to mały, krępy wilk. Miał czerwone oczy bez źrenic, sierść miał czarno z refleksami czerwonymi. Wyszczerzył na mnie czarne zębiska w szyderczym uśmiechu...
-Witaj, w swoim osobistym piekle. -Strażnik zaczął się złowieszczo śmiać.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz