Dzisiaj kompletnie przestało mi zależeć na syrenach.
Kiedyś, cóż, nie... lubić to za mocne słowo... Tolerowałam je. Zadziwiały mnie swą determinacją i sprytem, ale i odstraszały.
Dzisiaj kolejny punkt minusowy dla nas. Mortic'a już nie ma. Zdążyłam
zarejestrować jedynie ruch gałęzi, które niecierpliwie sięgały po
kolejnego wilka. Za chwilę, trzymały go mocno, a sam Mortic miotał się
na wszystkie strony. Przykry widok. Jeżeli miałabym choć ciut więcej
współczucia, ruszyłabym na ratunek.
Moment, przecież to właśnie robię.
Zgodziłam się pilnować dwóch samców. Zadanie z początku wydawało się
proste, byli zamknięci w bańce. Lecz, gdy Nikita została ściągana przez syrenę na dno, ruszyli jej na pomoc, rozrywając bańkę
Powtórka z rozrywki, gdy Perrie dała się nabrać na gierki syren.
Oczywiście, obydwie wadery przeżyły.
Zastanawiałam się, ilu nas pozostanie przy życiu?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz