niedziela, 17 lutego 2013
(Wataha Lata) od Tashy
Następne dni poświęciłam na poznawanie terenów watahy i nie tylko. Moje rany już prawie się wygoiły. Zaczęłam też uczyć się używać magii. Chociaż to nie było zbyt bezpieczne zajęcie. Czasami zdawało mi się, że to wręcz ona nade mną panuje, ale nie poddawałam się. Już pierwszego dnia kiedy usiłowałam użyć moich zabójczych pazurów na jakimś zającu wylądowałam na drzewie, a zając czmychnął. Następne próby nie były bardziej udane, złamałam parę drzew za ich pomocą, ale na ruchomym celu nie udawało mi się ich użyć. Nie wiedziałam co zrobić, aby wreszcie zadziałały tak jak chcę. Z resztą mocy poszło o wiele łatwiej. Ale nie mogłam ich świadomie używać dopóki nie nauczę się panować nad całą mocą. Było to zbyt niebezpieczne. Nie wiedziałam czy i ja mogłabym niechcący uruchomić nie tą moc, którą chciałam. To znaczy zamiast włamać się komuś do jego myśli to mogłam użyć przeciwko niemu np. pazurów. Ale nie chciałam tego sprawdzać w praktyce. Żałowałam bardzo, że nie mogłam porozmawiać o ty z kimś kto wiedział więcej o magii. Niestety wszystkie znane mi wilki były obecnie w podziemiach, więc mogłam tylko ćwiczyć magię na zwierzętach no i oczywiście na różnych roślinach, choć to drugie wydawało mi się bez sensowne. Przecież żaden wróg nie będzie stał bez ruchu czekając aż ja łaskawie go zabiję swoją mocą. Niby potrafiłam zatrzymywać czas, ale po pierwsze była to jeszcze jedna z moich nie przećwiczonych umiejętności magicznych, a po drugie nie mogłam zatrzymać czasu na polu bitwy, bo przecież wtedy zatrzymałabym nie tylko wrogów, ale również i przyjaciół. Chyba nie było rady musiałam poczekać aż wrócą z wyprawy.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz