wtorek, 19 lutego 2013

(Wataha Mroku) - od Rose

                 Jak kazał nam Bejal, tak też zrobiliśmy. Szliśmy, a raczej biegliśmy do Drzewa Życia po kolejne wskazówki. Ciekawe, jak poradzimy sobie z zadaniem w nocy...
Gdy dotarliśmy na miejsce, miałam wrażenie, że drzewo jest jakby wściekłe. Stanęliśmy przed nim, ale żaden wilk się nie odzywał, byli przerażeni i nie chcieli się narażać na jego gniew. Musiałam przejąć inicjatywę.
-Przyszliśmy po wskazówki do kolejnego zadania. -odezwałam się cicho, ale stanowczo.
Spojrzał tylko na mnie, a już przeszły mi ciarki. Nie dałam po sobie poznać skruchy.
-Nie macie wrażenia, że coś mi odebraliście?- wymamrotał groźnie.
-Co?- odezwała się Mejsi.
-Ich.- wskazał na Sunshinę, Dianę i Mortic’a.
-Nie. Oni nigdy nie należeli do Ciebie.- odezwałam się.
Zaśmiał się szyderczo i spojrzał na mnie, jakby chciał mnie przewiercić śrubokrętem.
-Jeśli tak uważasz... Rosalie.
O nie... Skąd ten gad wiedział, jak mam na imię?
-Skąd.... Skąd znasz moje imię?!- wykrzyczałam.
-Ja wiem wszystko....
             Tego było za wiele. Musimy wydobyć kolejne informację i zmywać się stąd, zanim on znów czegoś się dowie.
-To jeszcze raz... Jakie są kolejne wskazówki do zadania?- odezwała się Sunshine.
-Ducha nie ma w cichym i bezpiecznym miejscu...
Łał, ale mi nowina... Ale chwila, chwila... Czy on mówi o tym potwornym lesie?
-Cienia nie złapiecie w ręce, to byłoby zbyt proste.
             Wiedziałam, że skończył swoją przemowę, więc bez słowa zaczęłam wracać do Bejala, a wszyscy prawdopodobnie za mną.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz