Gdy siedziałem na drzewie wadery przechodziły, jednak w postaci wilka ciężko jest utrzymać i… spadłem, a najlepsze jest to, że na jedną z nich.
- Ał! – Krzyknęła a ja trochę zmieszany nie wiedziałem co się stało.
Trzy wilczyce towarzyszące waderze zaczęły się śmiać, zabrały niejaką Rapix i poszły dalej.
Nie wiedziałem, czy być zdziwiony, czy smutny czy jedno i drugie … Ale postanowiłem wyjaśnić wszystko waderze. Po zapachu wiedziałem gdzie jest. Spojrzałem, leżała w jaskini. Spojrzała na mnie, niezbyt zadowolona i zapytała :
- To znów Ty ? Czy muszę Cię kolejny raz prosić byś ze mnie zszedł ?
Zmieszałem się. Ale jak już coś sobie obiecam to dotrzymuję tego owego słowa.
-Hej nie złość się na mnie , byłem w okolicy , próbowałem latać , jednak skrzydło odmówiło mi posłuszeństwa i straciłem kontrolę nad lotem. No i teraz ... wpadłem na Ciebie. – Tłumaczyłem się jak tylko mogłem.
-Wzruszająca historia , ale przerwałeś mi sen. – Powiedziała zła wilczyca.
-Hehe ... przepraszam , a no i nazywam się Killed. – Uśmiechnąłem się i spojrzałem na nią, wydawała się sympatyczna ale to chyba tylko z wyglądu.
-Ja jestem Rapix... -Powiedziała uśmiechem.
-Swoją drogą , ładną masz tą jaskinię – Rozejrzałem się i nie zwracałem uwagi tak naprawdę dokąd idę i… przewróciłem się. „Idiota!” pomyślałem. Podbiegła do mnie wilczyca i zaśmiała się :
-Killed chyba już na Ciebie pora , może lepiej idź spać bo jutra nie dożyjesz. -Uśmiechnęłam się łobuziarsko.
Przemyślałem sobie tą sytuację i trochę głupio wyszło ale zacząłem się sam z siebie śmiać. Postanowiłem odwiedzić Rapix pod inną postacią. Jako sokół usiadłem obok jaskini i patrzyłem na śpiącą Rapix… „Jaka szkoda, że nie umiem wisieć do góry nogami” pomyślałem, nie próbując z obawy że spadnę. Jednak Rapix chyba domyśliła się kim jestem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz