niedziela, 17 lutego 2013

(Wataha Lata) - od Perrie

                Syrena o mało nie uwiodła, poprawka syrena uwiodła Bejala. Otrząsnął się lecz prawie straciliśmy Nikitę. Zdobyliśmy Łuskę to bardzo ważne. Ruszyliśmy dalej na wyprawę, czekało na nas wiele niebezpieczeństw, lecz dla dobra innych wilków musieliśmy, nie chcieliśmy to zrobić! Zastanawiałam się co u Deepa. Usiadłam aby odpocząć, nie mogłam uwierzyć w to co zobaczyłam. To byli moi zmarli rodzice. Stanęłam jak wryta, nie mogłam się ruszyć.
-Verna! Bejal! To, to są moi rodzice!
-Tutaj nic nie ma Perrie, uspokój się - Powiedziała Verna.
-Ja nic nie widzę - Odparł Bejal.
-Tylko ja jestem w stanie ich zobaczyć - Stwierdziłam.
                To było takie piękne uczucie znów zobaczyć mych rodziców. Moja matka, próbowała mi coś powiedzieć. Mój ojciec zaś popychał mnie lekko w stronę Wody. Bałam się że to kolejna zasadzka, nie myliłam się.

                                                                               ***

                 Moi "rodzice" zaczęli mnie wciągać pod wodę. To była Syrena, nie odpuściła. Ciągnęła coraz mocniej nie mogłam się wyrwać. Byłam w połowie pod wodą.
-Verna! Bejal! Proszę pomóżcie mi błagam was ! - krzyczałam z całych sił.
Bejal ciągnął mnie na ląd, Verna w powietrzu wyciągała mnie na ziemię.
-Błagam pośpieszcie się!
                 Udało nam się, stanęłam lapami na lądzie. Wredna Syrena nie godziła się z przegraną. Dalej knuła jak by nas zwieść.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz