Z powodu podróży Perrie musieliśmy odłożyć nasze plany związane z moją
dawną watahą. Na początku byłem wściekły na siebie, że nie spytałem jej o
to wcześniej. Tak to już by poznała by mojego bra... Z resztą nie
ważne. Po paru dniach doszedłem do siebie. Mimo tego, że obiecała mi, że
po powrocie od razu tam polecimy, i tak miałem złe przeczucia. Przecież
nie wiadomo czy Perrie wyjdzie z tego cało. A co jeżeli jej już nigdy
nie zobaczę? Jeżeli stracę już Ją na zawsze? Gdybym mógł, ruszyłbym z
nią. Jednak nie potrafię spojrzeć na Bejala, nawet jeżeli był
zaczarowany czy coś w tym stylu...
- Deep, Deep - usłyszałem głos w mojej głowie.
- Kto mówi? - pomyślałem.
- A jak myślisz?
- Brandon? Co ty robisz?
- Słuchaj, co się z tobą stało? Miałeś być u nas już wczoraj wieczorem.
- Wiem, tyle że... Perrie razem z innymi wyruszyła do... Z resztą sam
nie wiem. Nic mi nie mówiła. Tylko Verna oznajmiła innych co zostali, że
mają jakąś ważną misję. Nic więcej mi nie wiadomo.
- To może polecisz bez Perrie?
- Co, jak to?
- No wiesz... Powygłupialibyśmy się, jak za starych czasów.
- Wiesz, że chciałbym... Ale w tej chwili nie ma Verny, więc nie wolno nikomu opuszczać watahy.
- No weź... Tylko na jeden dzień.
- Sam już nie wiem co mam robić... A co jeżeli...
- Przestań panikować. Nikt nie zauważy, że ciebie nie ma. No dalej...
- OK, OK. Tylko przestań nawiedzać mój umysł.
- Wiesz, że cię kocham i robię to dla twojego dobra.
- Chyba dla twojego. Z resztą muszę się jeszcze zastanowić.
- Nie ma! Już się zgodziłeś.
- No dobrze. Polecę jutro, dzisiaj wolę nie ryzykować. Zaczyna się robić ciemno.
- Wymiękasz?
- Nie.
- Ooo, mam brata tchórza.
- Nie jestem tchórzem!
- To poleć teraz.
- A żebyś wiedział, że polecę!
Dałem się zmanipulować. Mimo słów Verny, poleciałem w samej ciemności do
dawnego stada. Na początku zjawił się potężny wiatr, który unieruchomił
mnie przez godzinę.Gdy mogłem się już ruszyć, zaczął padać deszcz. Mimo
tego, że nie wolno latać w deszczu, poleciałem. To był mój największy
błąd. Po paru minutach zacząłem spadać. Wpadłem do morza. Myślałem, że
to mój koniec. Że nie przeżyje. Jednak ktoś musiał mnie wyłowić.
Usłyszałem głos... mamy?!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz