Odkąd wilki wyruszyły pomóc duszom przestały one mnie nękać tak często. Jednak od czasu do czasu znajdzie się jedna upierdliwa. Uch…. To się robi irytujące. Jeszcze troche i wyląduje w wariatkowie. Mam nadzieję, że powiedzie im się misja. Leżałam rozmyślając w moim ulubionym, oczywiście najciemniejszym kącie jaskini. Nigdy nie lubiłam zbytnio słońca i słonecznych dni. Podniosłam się szybko i wybiegłam z jaskini. Najpierw do lasu – postanowiłam. Wciągnęłam nosem powietrze i ruszyłam za zapachem daniela. Podkradłam się do niego i wbiłam zęby w jego kark. Powaliłam go na ziemię i z przyjemnością zjadłam. Oblizałam resztki krwi z zębów. Albo mi się wydaje albo troszku im się urosło. Skrzywiłam się. Nie warto teraz się zastanawiać nad takimi rzeczami. Podeszłam pod duże ale stosunkowo płaskie drzewo. Nie było problemu żeby wejść na niższą gałąź. Położyłam się na niej i oparłam łeb na łapach. Zasnęłam.
Po obudzeniu zauważyłam, że było już po zachodzie słońca. Nie miałam jeszcze zamiaru wracać do jaskini. Tam jest nudno. Podniosłam się i z gracją zeskoczyłam na ziemię. Rozprostowałam skrzydła i ruszyłam biegiem. Jako młoda wilczyca kochałam biegać po lasach. Teraz miałam zamiar właśnie to zrobić. Obiegłam równym rytmem całe tereny DW. Obserwowałam zmiany środowiska na terenach poszczególnych watah. Byłam już na naszym terenie. Coś mi nie grało. Dziś nie wydarzyło się nic dziwnego. I oczywiście po chwili usłyszałam szepty. Bo czemu nie.! Odsłoniłam zęby i warknęłam. Odwróciłam się zirytowana i zobaczyłam ducha. Ale wyglądał jakoś tak bardziej przyziemnie a mniej jak duch… Tego za wiele pomyślałam. Rzuciłam się na niego z krzykiem. I zatopiłam w nim zęby. Nie czułam żadnego smaku ale tylko opór jaki stawia mięso… Puściłam ducha i odbiegłam. Weszłam do jakiejś nory w lesie i zaczęłam wszystko analizować. Bo przecież nie można gryźć duchów, prawda.?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz