Wszyscy oczekiwali pomocy ode mnie. Czułam się potrzebna. To było… miłe.
- Dobrze, macie zachować kompletną ciszę, inaczej nic nie zobaczę.
Zabrzmiało to bardziej jak rozkaz, niż jako prośba. To dobrze. Musieli wiedzieć, że ze mną nie ma żartów.
Zamknęłam oczy i zacisnęłam zęby. Bardzo chciałam wejść w ten stan, bardzo.
Poczułam przebłysk energii i zobaczyłam coś, co dopiero po chwili zaczęło się formować w bryłę.
To bezkształtne ‘coś’ przybrało kolor ognia.
Później uformowało się w kształt wilka i rozpoznałam… Bejala.
Bejal stał, a po chwili zajął się ogniem. Nie przeszkadzało mu to, był raczej… zadowolony.
Stąpał dumnie, jak władca świata. Obok niego nagle pojawiła się Verna. Rzucił się na nią.
To samo robił z każdym wilkiem, który do niego podchodził.
Wbił kły w gardło wilków, naszych wilków.
To było straszne.
Przeszedł mnie dreszcz i wyszłam z transu.
Każdy patrzył na mnie jakby mnie wcześniej nie widział.
Aniel podeszła do mnie i spytała się:
- Jak poszło?
Opowiedziałam jej wszystko. Wrogowi. Opowiedziałam wszystko wrogowi.
- Ja już muszę lecieć, mogę prosić o pomoc przy drodze powrotnej?
- Hmm, dobrze. Kross, Vaiper, odprowadźcie Aoime. Mam u Ciebie dług, nie zapomnę, że mi pomogłaś, chociaż nie musiałaś. Dziękuję Ci. Idźcie już, Verna pewnie się martwi.
Pokiwałam głową i wyszłam z jaskini.
- Możemy pobiec? – rzekłam błagalnym tonem.
- Niech Ci będzie. – byli lekko poirytowani.
Niedługo później byliśmy przy Lodowej Fontannie, później już sama pobiegłam do Jaskini Wschodzącego Słońca.
Napotkałam Vernę rozmawiającą z Lucy.
- Verno, musimy porozmawiać.
- Jeżeli tak mówisz.
Uśmiechnęłam się i wybrałam się z Verną na spacer, podczas którego wszystko jej opowiedziałam.
Wydawała się smutna, bardziej niż powinna. Domyśliłam się, że łączyła ją przeszłość z Bejalem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz