To wydawało się niemożliwe.
Spotkałam przyjaciela z młodości, Scythe’a.
Razem z nim dorastałam, później nasze drogi się rozeszły…
- Hej, co zrobiłeś po tym, jak wataha się rozpadła?
Milczał tak długo, że myślałam, że nie odpowie.
W końcu się przełamał i odpowiedział niepewnie:
- Wataha Czarnego Słońca, kojarzysz może? Taaa, nie było za wesoło. Narobiłem sobie mnóstwo wrogów. Dzisiaj wykończyłem jednego, dlatego zobaczyłaś mnie w takim stanie…
Rozmawialiśmy krótko. Wilk nie był chętny do rozmowy. Jednak widziałam, że coś się w nim przełamuje.
W wejściu do jaskini stanął White King. Podeszłam, by z nim porozmawiać. Scythe wydawał się już nas nie zauważać.
White King przywlekł wielką łanię, którą rzucił mi pod łapy.
- Dzięki, chociaż uważam, że ten tam bardziej tego potrzebuje. – Uśmiechnęłam się i przytaszczyłam łanię tym razem ku ciału Scythe’a.
- White, co się dzieje z Perrie i Deep’em?
- Są w Jaskini obok, Nostalgia się nimi zajmuje.
- No dobrze, a więc, chodź, zaprowadzisz mnie tam. – Wskazałam głową na zewnątrz, po czym wyszłam, nie czekając na White King’a.
Gdy dotarliśmy przed jaskinię, przypomniałam sobie o Vernie. Verna! Pamiętam, że ruszyła z nami po Perrie, ale gdy zauważyliśmy Scythe’a, jej wtedy nie było…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz