Nadal nie wierzyłem w to co właśnie zrobiłem. Zaatakowałem moich przyjaciół. Najgorsze jest to, że nie panuję nad swoim umysłem i mocami i mogę w każdej chwili zaatakować kogoś innego. Boję się nawet o moich wrogów… watahę Zimy, Jesieni i Mroku. „A jeśli zaatakuję ich? Pomyślą, że chce wywołać kolejną wojnę i dojdzie do starcia…”
Odzyskałem siły i powędrowałem w stronę Liliowego Jeziora. Pomyślałem, że skoro cały płonę woda mnie uleczy. Nadal cały świeciłem i bałem się, że wilki z Watahy Zimy mnie zauważą jednak tak się nie stało. Wszedłem po uszy do Jeziora. Niestety… pod wodą moje ciało nadal płonęło. Z tym jednak skutkiem, że moje futro, a raczej płomienie przybrały kolor niebieski. Wynurzyłem się, aby zaczerpnąć powietrza i zobaczyć czy nadal błyszczę kolorem nieba. Zmartwiony wyszedłem. Stanąłem oko w oko z Alfą Zimy.
Aniel przyglądała się długo mojemu ciału. Jak gdyby nigdy mnie nie znała. „W sumie sam bym tak zrobił, jak zauważyłbym sam siebie w niebieskim ogniu”. Alfa jednak nie uciekała. Chciałem się przywitać jednak znowu poczułem chęć zabicia wilczycy. Próbowałem się opanować, ale na próźno…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz