niedziela, 3 lutego 2013

(Wataha Lata) -od Scythe

              Znalazłem się w środku lasu, byłem po ciężkiej walce z wrogiem. Zabiłem go… czy jest się z czego cieszyć? Jak to mawiał przywódca watahy Czarnego Słońca „ po trupach do celu” w swoim długim już życiu popełniłem wiele błędów, przeszedłem wiele walk. Wiele wygranych, ale także i wiele przegranych. Czułem, że teraz, kiedy straciłem wszystko (watahę, dom, rodzinę, przyjaciół, pozycję) odżyję na nowo. Odzyskałem świadomość, gdy usłyszałem hałas – kroki i rozmowy wilków. Szli w moją stronę, byłem zbyt słaby żeby wstać i się rozejrzeć. Gdy zobaczyli mnie – żałośnie leżącego pod drzewem, całego we krwi, zaczęli powarkiwać. Ja natomiast tylko przyglądałem im się uważnie. Żaden z nich nie wyglądał na tyle potężnie, aby pokonać mnie w walce. Moją uwagę przykuła biała wilczyca.
- Idźcie dalej! Ja z nim porozmawiam!- Krzyknęła, po czym powolnym krokiem zbliżyła się w moją stronę
                Pozostałe wilki spojrzały po sobie, usłyszałem ich szepty, po czym poszły dalej.
Nie miałem ochoty na rozmowę, chciałem odpocząć i dojść do siebie. Wyszczerzyłem więc kły, by dała mi spokój.
- Odejdź stąd!- Powiedziałem ostrym głosem
- Odejdę, jak powiesz co robisz na terenie naszej watahy. - odwarknęła
- Nie należę do żadnej watahy i nie muszę się nikomu tłumaczyć. – powiedziałem spokojnym i obojętnym tonem
Na jej twarzy zaczął malować się niepokój, tak jakby dopiero teraz zauważyła w jakim jestem stanie.
„co za spostrzegawczość” pomyślałem.
- Słuchaj, albo pójdziesz z nami, albo wykrwawisz się tu na śmierć. Wybieraj. – powiedziała obojętnym tonem, po czym odwróciła się, by dać mi do zrozumienia, że decyzję muszę podjąć natychmiast. Ale w tym momencie doznałem olśnienia. Jej zachowanie … skąd ja to znam? Ach … poznałem tysiące wilków w czasie mojego życia, ale ta osobowość była nadzwyczaj oryginalna.
- Zaczekaj...
- Czego? -
- Ja Cię skądś znam...
Podniosłem głowę i podparłem przednimi łapami.
- Ty jesteś Aoime. Pamiętam Cię. Byłaś razem ze mną w watasze... watasze...
Tak! Wszystko sobie przypomniałem, wszystkie dawne lata były teraz przed moimi oczami. Było tego za dużo … straciłem siły, poczułem się słabo. Głowa opadła mi na ziemię.



                                                                                      ***

                Obudziłem się cały obolały w jakiejś jaskini. Ból głowy przeszywał mnie na wylot, ale po chwili dotarło do mnie, że podczas walki z Thorn’em ucierpiała także moja tylna łapa, a skrzydło zostało połamane. Panował półmrok. Spróbowałem wstać, ale w tej samej chwili wilczyca stojąca w głębi czarnej groty odwróciła głowę w moją stronę przeszywając mnie spojrzeniem, od którego po raz kolejny straciłem siły. Rozejrzałem się dokładniej, wygląda na to, że byliśmy sami. Nie potrafiłem zidentyfikować, kto to jest, wtem sylwetka wyłoniła się z mroku.
- No więc … nie dokończyłeś skąd się znamy.- rozpoznałem Aoime.
- Sama nie pamiętasz?- wydawało mi się, że powinna pamiętać swoje wczesne lata.
- Mój drogi, minęło tyle lat od mej młodości, że mam prawo nie pamiętać.
Zwróciłem uwagę na słowo „drogi” cóż, nie miałem ochoty wdawać się w bliskie relacje z kimkolwiek z tej krainy.
- Wataha Kryształowego Jeziora. – rzuciłem hasło, by odświeżyć jej pamięć.
- No tak! Oczywiście! To moja pierwsza wataha, w której dorastałam!
- Raczej „nasza”, byliśmy tam razem.
- Hmmm … - Zamyśliła się głęboko próbując przypomnieć sobie wydarzenia sprzed ponad 1500 lat.
- Ty jesteś Scythe? Ach tak! Teraz pamiętam dokładnie! To ty! – na jej twarzy malował się entuzjazm, a ogon zaczął delikatnie merdać na boki.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz