Po opowiedzeniu w skrócie mojej historii życia, rozmawiałam jeszcze długo z Lucy. Była to wilczyca naprawdę miła i sympatyczna. Można było z nią o wszystkim porozmawiać, taka druga Mejsi...
Przerwała nam Aoime podchodząć do nas:
-Verno, musimy porozmawiać. -W jej oczach widać było lekką panikę.
-Jeżeli tak mówisz.
Udałyśmy się na spacer.
-No więc o czym chcesz porozmawiać? -Zaczełam pierwsza rozmowę.
-Chodzi o Bejala. -Byłam zaskoczona, ale nic nie powiedziałam.
-No bo miałam wizję. Widziałam w niej że Bejal będzie wszystkich atakował, nawet nasze wilki. A co dziwniejsze najpierw Ciebie zaatakował..
-Mnie?
-Tak, a później innych.
-To nie dobrze... - Byłam smutna.
-Verno?
-Hmm...?
-Chcę Ci jeszcze cos powiedzieć, no bo rozmawiałam z Aniel, i powiedziałam jej o tej wizji...
-Dobrze, nic się nie stało, ważne aby wiedzieli o niebezpieczeństwu, i nie wyniesli z tego pochopnych wniosków.
Wadera posłała mi uśmiech ulgi
.-Wracajmy już. -Powiedziałam. Byłam bardzo smutna i martwiłam się o Bejala.
Kiedy dochodziłyśmy do Jaskini Wilków Ognia, Aoime zaczeła zwijać się z bólu i piszczeć. Spanikowana zapytałam.:
-Aoime! Aoime co się dzieje?! - Zaczęłam wołać inne wilki. Wszystkie wilki pochylały się nad waderą kiedy,,wróciła do życia" wydyszała:
- Verno, Perrie i Deep mają kłopoty! Musimy im pomóc!
- Aoime, miałaś wizję? Gdzie oni są?
- Na terenie naszej watahy, prędko! Nie możemy zwlekać!
Po chwili zaczęłyśmy biec. Aoime i ja na czele. Za nami Niark, Cassy, El Diablo, Lucy, Kondrakar.
Kiedy dobiegliśmy, zauważyliśmy Perrie i Deepa leżących bez sił na trawie. Geneza próbowała pomóc Perrie wstać.Jednak ona po wysiłkach padła na ziemie wyczerpana.
.-Ja, nie dam rady sama iść. - Powiedziała.
-Poniosę Cię. - Powiedziała Cassy i się uśmiechnęła.
-Kto weźmie Deepa? - Zapytała widocznie zmartwiona.
-Ja go wezmę na plecy. - Powiedział Niark.
-Bardzo Wam dziękuję, on podbiegł do nas i zaczął atakować, jak Nas znaleźliście ?
-Aoime miała wizję. - Powiedziałam strapiona.
-To cud mieć takich przyjaciół, jak wy. - Powiedziała sapiącym głosem.
-Jestem Alfą, to mój obowiązek. - Powiedziałam troche radośniej.
Wracaliśmy razem do watahy, ja na końcu. Widziałam, jak wilki zachowywały się wobec rannych wilków opiekuńczo. Postawiłam się oddzielić.
,, Nic się im nie stanie, przecież jak ktoś wrogo nastawiony podejdzie do Perrie lub kogoś innego , Aoime rozedrze go na kawałki''. Uśmiechnęłam się n tą myśl. Niepostrzeżenie oddaliłam się.
Szłam radośnie wśród drzew, kiedy poczułam silny, pulsujący ból w zadzie. Spojrzałam na tamto miejsce, blizna po spotkaniu z Panem świeciła się złotym blaskiem. Ból zwalił mnie z nóg, zrobiło mi się ciemno przed oczami. Poczułam jeszcze tylko jak dusza ucieka mi z ciała, a później już nic....
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz