Siedziałam jeszcze chwilę na skale wpatrując się w teren Wików Wiosny. Nie wiem dlaczego ale poczułam silny impuls aby tam się znaleść, niestety musiałam to zignorować. Wstałam, postanowiłam wracać do mej jaskini ale pieszo. Idąc przez las widziałam jak Pan Zając i Pani Zajączkowa flirtują ze sobą, albo jak dwa piękne kruki razem naokoło siebie latają. Poczułam w lecie zapach miłości. Wszystkie zwierzęta zachowywały się do siebie czuło i łagodnie. Postanowiłam ze to będzie Dzień Miłości. Mój taki osobisty.
Pomyślałam o Perrie i Deepie, lub Genezie i Kondrakaru. Oni byli w sobie szczęśliwie zakochani a Ja? Zawsze jak się w kimś zakocham, (a to było tylko raz) nie było szczęśliwego zakończenia. Co prawda kilka wilków zabiegało o moje względy, ale nigdy ich nie kochałam tylko bardziej podobały. Nie rozpaliły jeszcze we mnie głębokiego uczucia.
Pomyślałam o Bejalu to właśnie w nim zakochałam się nieszczęśliwie na początku mojej przygody z Cassą.
Co prawda odrzucił mnie, i długo potem się z nim nie widziałam. Myślałam że zapomniałam o nim, ze go nie kocham, ze to tylko zwykły rozwydrzony basior. Ale jak go zobaczyłam pierwszy raz od tamtego czasu, w moim sercu na nowo zapłonął ogień. Nie chciałam tego czuć, miałam złe uczucia że znowu mnie odtrąci dla pierwszej lepszej, ale co począć? Przecież nie wyrwę sobie serca, jak głosi wilcze powiedzenie
,,Serce nie sługa" Święta Prawda.
Usłyszałam śpiew a raczej jakby śmiech słowika, rozejrzałam się po terenie. Zauważyłam że nieświadomie weszłam na Teren Wilków Ognia. Byłam niedaleko Jaskini Wschodzącego Słońca, więc korzystając z okazji, chciałam porozmawiać z Mejsi, i przywitać się z ognistymi wilkami. Dochodziłam do domu moich przyjaciół gdy zauważyłam Bejala. Ogień znowu zapłonął gorącej.
On tez mnie zauważył.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz