Aoime chciała się dowiedzieć gdzie idę. Trochę mnie to zdziwiło i zaniepokoiło. Co ona sobie myślała, że będę mówił wszystko jak gdyby nigdy nic… chyba sobie żartuje. Naiwna wilczyca. Szybko odpowiedziałem:
-Jak to gdzie? Nie powinno Cię to interesować. –rzuciłem waderze przelotne spojrzenie i szybko ruszyłem w powrotną drogę do Jaskini Wschodzącego Słońca.
Po drodze myślałem o zachowaniu Aoime. Cały czas widziałem jak ukradkowo na mnie zerkała. Odsuwałem jak najdalej myśli o miłości i o byciu miłym i to w stosunku do właśnie tej wilczycy. Ciągle miałem przed oczyma widok, gdy z zimną krwią mnie zabiła.
-Cholera! Czemu ja o niej myślę! –lekko krzyknąłem pod nosem. Usłyszał to Słowik. Oczywiście… jak mogłoby być inaczej. Musiała mnie cały czas śledzić. Próbowała zatrzymać swój śmiech, bezskutecznie. Śmiała się w niebogłosy i to jeszcze ze mnie… W końcu nie wytrzymałem.
- Nigdzie nie mogę być sam! Jak nie Ty to… -urwałem gdyż modliłem się, aby Słowik nie dowiedział się o Ao.
-To kto? –zapytała zaciekawiona. – To Aoime? –znowu zaczęła chichotać. Nie wytrzymałem i szybko oddaliłem się do jaskini.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz