Wstałem dość wcześnie obudzony przez moją towarzyszkę Słowika. Usiadła mi delikatnie na ramieniu i śpiewała cienkim głosikiem. Był to przecudny ptasi śpiew. Cieszyłem się, że mam tak zdolną przyjaciółkę u mojego wilczego boku. Znużony jeszcze snem lekko podniosłem łeb, aby zerknąć na Słońce, które właśnie wychodziło zza cienkiej, puszystej mgły.
- Czemu budzisz mnie tak wcześnie? Każdy jeszcze śpi, nie będzie chciało im się polować o tej porze. –wzdrygnąłem się, gdyż mały powiew Wiosny ostudził moje wewnętrzne ciepło.
- Nie… nie o to chodzi. Pamiętasz jeszcze o Aoime? –zapytała ostrożnie.
- Jak mam nie pamiętać tej morderczyni! – oburzyłem się, w kierunku Słowika, który widocznie miał jeszcze jedno przygnębiające pytanie na dzisiejszy ranek.
- Nie bocz się tak, ona Cię jednak uratowała…
Nie chciało mi się jej słuchać chyba pierwszy raz w życiu mówiła od rzeczy. Poszedłem w kierunku najcieplejszego miejsca, Płonącego Wulkanu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz